Dziecko było u babci, zbierało orzechy i zafarbowało mu łapeczki. Upss~ No i u babci zawsze lepiej się pisze :3 Tym razem nie po nocy, smutałke >< JK
PS: Zapraszam do pozostawania komentarzy ;)
PS: Zapraszam do pozostawania komentarzy ;)
#33 Dzień
Sooyoon energicznie podniósł się na
łóżku. Krzyk, który wydobył się z jego gardła poniósł się po całym
pomieszczeniu. Podświadomość mówiła mu, że sen nie był tak naprawdę snem, tylko
rzeczywistością i tłumaczył mu, że jedynie urywki w pamięci są spowodowane szokiem.
Chłopak nie do końca wiedział co ma myśleć. Rozejrzał się po pokoju. Słońce
rozlewało swoje promienie po podłodze i kilku meblach. Nie pamiętał jak tu się
znalazł, pamiętał tyle, że Sangwoo i Dongwoon nie żyją. Nie przyjmował także do
wiadomości, że to miejsce wyglądało znajomo, sprawiało, że czuł się
bezpiecznie, a szczęście wypełniało jego serce.
„Coś tu jest nie tak?” podpowiadało
serce, a głowa twierdziła, że to już koniec.
Chłopak krzyknął znowu.
Coś, a raczej ktoś poruszył się obok
niego. Odwrócił głowę w drugą stronę i spojrzał w dół.
Zobaczył najbardziej uroczy obrazek w
całym swoim życiu. Odgarnął grzywkę z czoła, odsłaniając oczy postaci. Osoba z
czarną szopą na głowie, z lekko rozchylonymi ustami i zaczerwienionymi
policzkami nadal spała.
Zapach nie był zbyt miły, alkohol
pomieszany z papierosami unosił się po pokoju.
Sooyoon odchylił kołdrę delikatnie,
postać nie miała koszulki. Zachęcony odsuwał dalej.
Nagle ten ktoś leżący obok zerwał się
z krzykiem, zasłonił ciało kołdrą i kopniakiem zwalił Kima z łóżka.
- Kurwa mać Kim! – krzyknął Sangwoo. –
Co ty tu do chu…
- Cicho. Obudzisz wszystkich. –
zaśmiał się blondyn, który wstał szybko i zasłonił koledze usta.
- Mimo wszystko co ty tu robisz? –
Shin odsunął dłoń kolegi i zaglądnął pod kołdrę po czym odetchnął z ulgą, że ma
na sobie spodnie od piżamy.
- Nie mogłem spać. – odpowiedział –
Nam za głośno chrapie.
- Więc przyszedłeś do mnie?
- Tak, bo chciałem cię mieć blisko
siebie, a teraz ukradnę ci jakąś koszulkę, bo moja jest cała mokra – Sooyoon puścił
oczko do kolegi po czym wstał i podszedł do szafy.
- Mokra? – dopytał Shin.
- Miałem zły sen i tak wyszło.
- Co ci się śniło? – zaciekawił się
Sangwoo idąc do łazienki, by przepłukać twarz.
Kim opowiedział mu wszystko.
Strasznie się tym przejął i prawie z płaczem dodał, że myślał iż to się stało
naprawdę.
- Spokojnie – zaśmiał się Shin. –
Zanim ja umrę, to najprawdopodobniej zostaniesz wcześniej zamordowany. Albo
przeze mnie, albo przez twoich przyjaciół.
Wtedy do pokoju weszła Hyuna. Nie
wyglądała tak olśniewająco jak zwykle, zapewne dopiero co wstała i wyrzuciła
szatyna z łazienki.
- Na dole jest zajęta – krzyknęła ze
środka. – a ja jestem kobietą i czasami potrzebuję bardziej niż facet.
- Nie poruchasz dzisiaj – zaśmiał się
Kim, po czym dostał kopniaka po dupie od Sangwoo i wyszedł z pokoju.
- Jest już jedenasta, a wy dopiero
wstaliście? – spytała Hyuna, gdy znowu była w pokoju Shina.
- No, tak wyszło – odpowiedział jej
naciągając krótkie spodenki na biodra.
- Oho, komuś się przytyło. – zaśmiała
się dziewczyna, widząc jak jej chłopak męczy się z zapięciem spodni.
- Zmniejszyły się w praniu –
tłumaczył się szatyn.
Wtedy do pokoju wbiegł Sooyoon, objął
Hyunę i wszedł z nią do łazienki.
- Twój stary jest w domu, a z nim… -
mówił Kim wychylając głowę zza drzwi i powstrzymując śmiech. - …SooJi i jej
matka.
- Co?! – wykrzyknął Sangwoo nie mogąc
uwierzyć. – nie ważcie się stąd wychodzić.
- MiSoo wyszła rano na basen z Hyo i
Woonie’m – powiedziała Hyuna.
- Woonie’m? – zdziwili się panowie.
- Dongwoon. – zachichotała – Wiecie,
jest taki uroczy.
- Dobra, to chyba… źle… To bardzo
źle… - Sangwoo zaczął panikować. – Jak mogła mnie zostawić… - wtedy go olśniło.
– A co z… Przecież jak ich zobaczy zamorduje ich, a potem mnie.
- Spokojnie. Zwiali tylnym wyjściem i
przeskoczyli ogrodzenie. – odpowiedział Kim – A tobie pozostaje okno – pokazał
język i zamknął drzwi do łazienki.
W tej samej chwili do pokoju weszła
SooJi, jednak cofnęła się po chwili zasłaniając oczy.
- Skurczyły się w praniu! –
wykrzyknął zirytowany Shin, po czym odrzucił spodenki i ubrał jakieś dresy. –
Możesz wejść.
- Hej – przywitała się Bang –
Chciałam tylko powiedzieć, że mnie też się to nie podoba, ale musimy to jakoś
przetrwać. Później możemy próbować to jakoś skończyć, ale na razie jest za
wcześnie.
- Co? – Sangwoo patrzył na nią
zdezorientowany – O czym ty mówisz?
- Nie wiesz? – dziewczyna otworzyła
szeroko usta ze zdziwienia. – Nasi starzy są razem.
- O chuj… - zaśmiał się szatyn – Ty
mnie wkręcasz, czy jak?
- Sangwoo. Nasi starzy są razem. –
powtórzyła blondynka. – A teraz twój ojciec chce żebyście zeszli na dół się
przywitać – rzuciła SooJi i wyszła z pokoju chłopaka.
- No nieźle… - rzucił Sooyoon nagle.
- Zabijcie mnie… - chłopak zaczął
panikować znowu. – Ale najpierw musicie stąd zwiać. Nie wiem jak, ale tak by
nikt was nie zauważył.
- Skurczyły się w praniu, co? – Hyuna
nie mogła przestać się śmiać.
- Dasz radę – dodał Kim – Po prostu
musisz to przeboleć. Przecież się tu nie wprowadzą. – przejechał dłonią po
czterech literach Shina, ale gdy ten się zorientował co się stało dziewczyny i
chłopaka już nie było w pokoju.
- Shin Sangwoo – zaczął jego ojciec,
gdy szatyn schodził po schodach – Stęskniłem się za tobą.
- Witaj. – odezwała się kobieta –
Miło cię poznać. Jestem Hyun Jaeyoon.
- Dzień dobry – powiedział cicho
Shin.
- Jak ci idzie w szkole? – spytał
mężczyzna.
- Dobrze. – rzucił szybko chłopak.
Nie chciał nic mówić o swoich
ocenach, które były jakie były. Do najgorszych nie należały, ale raczej
przeważała tendencja spadkowa.
Nagle ojciec Sangwoo stał się dla
niego strasznie miły. Opowiadał o jego matce, żartował i śmiał się serdecznie.
Szatyn dowiedział się tego dnia o swojej rodzicielce i o sobie więcej niż przez
całe swoje życie. Jednak mężczyzna rzucał mu pogardliwe spojrzenia za każdym
razem, gdy się odzywał. Siedząc przy stole rozmawiali długo. W międzyczasie
zjedli coś, co chłopak przygotował. Miał ochotę wszystko przypalić, czy
rozgotować, aby zdenerwować ojca. Wkońcu nie zrobił tego, bo pomyślał co by
było potem. Kłótnia, wyzwiska i rękoczyny.
- Wyśmienite – powiedziała kobieta,
gdy zjadła – Pewnie nie głodujecie tu z siostrą, gdy zostajecie ciągle sami.
- Spodnie kurczą się w praniu –
powtórzyła ze śmiechem SooJi.
Szatyn roześmiał się, ale w głębi
duszy miał ochotę wysadzić całą tą trójkę w powietrze.
BUM! I po sprawie.
- Przepraszam – nagle chłopak wstał
od stołu czując mdłości od tej całej sztucznej atmosfery. – Przejdę się na
krótki spacer. Muszę się przewietrzyć przed nauką. – zaśmiał się miło – Żeby mi
lepiej do głowy wchodziło.
- Dobrze – powiedziała kobieta,
jednak wzrok ojca mówił co innego – Weź ze sobą SooJi, poznajcie się trochę.
- Mówiłaś jej, że chodzimy do tej
samej klasy? – spytał Shin, gdy przechadzali się dróżkami w parku.
- Nie. Mówiłam, że znamy się… Po
prostu. Myślałam, że wtedy może zniechęci się do… Eh, nieważne. – odpowiedziała – A ty ojcu?
- Co ty – zaśmiał się Sangwoo – Widzę
go pierwszy raz od dwóch miesięcy.
- To jak wy sobie radzicie? –
dopytywała Bang.
- Daję koncerty, czasami też dorabiam
tu i tam – odpowiedział kończąc trochę ciszej.
- Jesteś męską dziwką? – spytała
prosto z mostu blondynka.
- Tak, wiesz? – chłopak przewrócił
oczami – Nie. Zdarza mi się pracować jako barman w klubie nocnym, ale nic z
tych rzeczy… Ohyda… Poza tym ojciec wysyła MiSoo pieniądze, więc mamy
wystarczająco. Ja mam swoją kasę, odkładam, nie wydaje zbyt dużo, ona swoją,
jak potrzebuje, daje jej mówiąc, że ojciec i mnie wysyła.
- Co jest oczywiście kłamstwem –
skończyła dziewczyna.
- Słuchaj. – Shin zatrzymał się – To
moje życie, więc się nie wtrącaj. Jest to kłamstwo, ale przynajmniej moja
siostra nie czuje się źle, że tylko ja się nią opiekuje, bo myśli, że ojciec
też ma jakiś wkład w to.
- Rozumiem.
- I jakbyś miała ochotę się wygadać,
to najpierw przypomnij sobie, co twój ukochany braciszek ci naopowiadał
znajomych Sooyoona, a potem otwieraj gębę.
- Grozisz mi? – oburzyła się SooJi.
- Dokładnie. A teraz wybacz, muszę
iść na próbę – dodał patrząc na zegarek.
- Nie wrócisz ze mną?
- Nie. – uśmiechnął się, odwrócił na
pięcie i poszedł przed siebie.
Bang wróciła do domu, gdzie nadal
siedziała jej matka z jego ojcem. Rozmawiali, flirtowali, co zdaniem SooJi było
obrzydliwe, gdyż młodzi to oni już nie byli.
- A gdzie zgubiłaś Sangwoo? – spytał
mężczyzna. – Powiedział, że ma dość tej szopki i zwiał na jakąś próbę.
- A co z nauką? – dopytała kobieta.
- Mamo, proszę cię. – zaśmiała się
dziewczyna – Jest najgorszy w klasie. Nie to, że jest głupi, po prostu nic się
nie uczy. Nauka jest dla niego najmniej istotną rzeczą. A na lekcjach albo śpi,
albo jest w swoim świecie. Na dodatek jak weszłam do jego pokoju, to myślałam,
że umrę tak śmierdziało alkoholem i papierosami. A teraz mamo, możemy już iść,
bo mam dużo nauki?
-Przepraszam, za zachowanie syna. –
mówił mężczyzna odprowadzając je do drzwi – Nie mam dla niego zbyt dużo czasu i
dlatego taki jest.
- Nie przejmuj się. Przechodzi teraz
trudny okres – powiedziała kobieta i wraz z córką wyszła.
- Wracasz do domu? – spytał Gwangsuk,
gdy zaczęło się robić ciemno.
- Co ty. Mamy koncert za godzinę. –
rzucił Sangwoo strojąc gitarę – Nie zdążyłbym nawet tam dojechać.
- Jak z twoim ojcem? – wyszeptał Kim
siadając obok szatyna. – I jak twoja nowa siostra?
- Nawet mi nie mów.
- Gdzie będziesz spać – ciągnął
blondyn.
- Wrócę do domu, gdy wszyscy będą już
spać. Rano wymknę się i będę tak żyć, dopóki stary nie wyjedzie znowu.
- A co jeśli planuje coś więcej z tą
kobietą?
- Wtedy po prostu się wyprowadzę.
- A co z MiSoo?
- Poradzi sobie, jest już na tyle
duża, by zadbać o siebie.
Na te słowa Sooyoona zatkało. Sangwoo
musiał być naprawdę przerażony faktem, iż musiałby spojrzeć ojcu w oczy oraz
żyć z obcą rodziną pod jednym dachem.
- Mogę ci pomóc. – zaproponował Kim.
- Od ciebie nic nie chcę. – zaśmiał
się Shin – Ej! Ollie! Przencujesz mnie dzisiaj? – zawołał – Na jedną noc.
- Kanapa jest zawsze wolna. –
odpowiedział Riedel obklejając końce palców plastrami.
- Tak jest! Kocham tę kanapę! –
wykrzyknął szatyn unosząc ręce do góry.
- Ale koca nie dostaniesz.
- Może powinniśmy sobie coś wynająć?
– rzucił Gwangsuk. – Małe mieszkanko, gdzie ktoś mógłby spać w razie takich
sytuacji.
- Nie głupi pomysł, ale skąd weźmiesz
pieniądze. – dodał Nam.
- Nie mamy na razie zbyt dużo nauki,
jakaś praca, czy więcej koncertów. – odpowiedział Shin.
- Ty i nauka – zażartował Taejong.
Zaczęli ustawiać sprzęt na scenie.
Przed wyjściem na scenę Kim podstawił
wokaliście wodę i jakieś dwie tabletki. Różową i niebieską. Zrobił to tak, by
nikt inny tego nie zauważył.
- Weź to… - powiedział cicho – Dla
równowagi.
- Po pierwsze nie będę od ciebie nic
brał, a po drugi nic mi nie jest. – warknął na niego szatyn.
- Jutro do tego twojego castingu do
przedstawienia ci przejdzie.
- Skąd o tym wiesz? – zaśmiał się
Shin.
- Teraz to nieważne, po prostu weź
je.
- Po prostu?
- Dokładnie.
Nie mówiąc nic więcej włożył do ust
dwie tabletki i popił wodą, wypijając pół butelki za jednym zamachem. Odstawił
butelkę i poczochrał włosy.
Występ zaczął się około 21. Grali
swoje utwory, a potem chodząc między stolikami w klubie, gdzie grali pytali
ludzi, co chcieliby usłyszeć.
Nieszczęśliwym trafem klub znalazła
wychowawczyni ich klasy. Wcisnęła do kieszeni Sangwoo kilka banknotów i kazała
mu zaśpiewać „Eyes, nose, lips” a capella. Shin nie wiedząc dokładnie, co się
stało, wrócił na scenę, wziął mikrofon po czym
usiadł obok nauczycielki.
Zaczął śpiewać patrząc prosto w jej
oczy i trzymając jej rękę. Kobieta chciała się rozpłynąć. Głos chłopaka
sprawiał, że miała gęsią skórkę na całym ciele, a dotyk jego dłoni uniemożliwiał
jej jakikolwiek ruch. Kiedy skończył wziął łyk piwa z jej szklanki, po czym
wstał i ucałował wierzch jej dłoni. Cała sala wypełniła się oklaskami i
pogwizdywaniem.
- Jesteś niemożliwy! – krzyczał
ciągle podekscytowany Nam – Przecież ona jest nauczycielką, w szkole, do której
będziemy chodzić jeszcze kilka lat.
- Ten dżentelmeński pocałunek w dłoń
mogłeś sobie darować. – zaśmiał się Oh.
- Za to mi płacą, tak? – Shin
wyciągnął z kieszeni kilka banknotów i powachlował się nimi. – Poza tym
przestańcie już o tym mówić, bo Kim pali się z zazdrości.
- A żebyś wiedział – blondyn pokazał
mu język.
#34 Dzień
Z samego rana Sangwoo zerwał się na
równe nogi. Nie budząc Olivera, wymknął się z domu i poszedł do szkoły. To co
wydarzyło się poprzedniego dnia pamiętał jak przez mgłę. Modlił się by na
przesłuchaniach nie było wychowawczyni jego klasy.
Przed budynkiem kupił sobie
drożdżówkę i herbatę w cukierni. Wypił zjadł i wszedł pewnym krokiem do środka.
Mimo, że była niedziela, dość sporo
ludzi kręciło się po szkole. Widać z dnia wolnego nie każdy się cieszy, sportowcy,
artyści, czy kółko fotograficzne.
Do tych ostatnich Shin zaglądnął, by
zobaczyć się ze swoją dziewczyną.
- Sangwoo – wykrzyknęła widząc go –
Co ty tu robisz? Przecież ty śpisz o tej porze.
- Nie dzisiaj – zaśmiał się i
pocałował ją delikatnie – To na szczęście. Twój Romeo ma dziś przesłuchanie i
będzie nieszczęśliwy jeśli mu się nie powiedzie.
- Trzymam kciuki. A potem zaglądnij
do nas jeszcze. Może przydasz się nam do czegoś.
- Zobaczymy.
Wszystko działo się w piwnicy szkoły,
gdzie znajdowała się niewielka aula. Dwie nauczycielki siedziały przy stoliku,
na którym leżały stosy kartek. Kilka osób stało obok wypełniając coś na innych
kartkach.
Niestety jedną z tych nauczycielek
była Han Jimin, Shin zaklął pod nosem, uśmiechnął się swoim wyuczonym do perfekcji
uśmiechem i podszedł do wychowawczyni.
- Witaj Sangwoo – zaczęła melodyjnie
– Nie spodziewałam się, że tu
przyjdziesz.
- A jednak jestem – powiedział i
dostał od kobiety kartkę do wypełnienia i krótką kwestię do wyuczenia.
- Oh, SooJi! – wykrzyknęła zadowolona
Han – Czekałam na ciebie.
- Dzień dobry. Miałam być wcześniej,
ale oppa… - zaśmiała się nerwowo – profesor Bang zaczyna dopiero za dziesięć
minut trening, a zmusił mnie bym przyjechała z nim.
- Jak dobrze, że dwie osoby z mojej
klasy przyszły – mówiła kobieta emanując radością – Możecie przećwiczyć te
kwestie razem – zaśmiała się podając blondynce kartkę.
- Ale jak to? – spytał nagle Shin.
- Właśnie… To… - bełkotała Bang.
- Niemożliwe – odpowiedzieli oboje w
jednym momencie.
- Jak niemożliwe? Widzicie?
Zgraliście się idealnie. A teraz odsuńcie się, bo nie tylko wy chcecie
spróbować.
SooJi i Sangwoo niechętnie zaczęli
ćwiczyć kwestię z „Burzy” Sekspira.
- Przestań się śmiać ciągle! –
krzyczała bez przerwy blondynka na chłopaka.
- Wybacz. Po prostu trudno mi to
sobie wyobrazić, że tobie mówię takie rzeczy.
- Nie mnie. To wszystko jest gra. –
oburzyła się dziewczyna. – Mam nadzieję, że będą nas oceniać osobno. – Twój
stary oświadczył się mojej matce… - powiedziała nagle SooJi, po chwili ciszy, w
czasie której czytali tekst znowu.
- Mhm… - szatyn spojrzał na nią –
Czekaj co?!
- Znają się już tyle czasu, a my nic
nie wiedzieliśmy! – mówiła dalej.
- Wiesz. Mnie mój ojciec obchodzi
tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale jeśli macie zamiar się przeprowadzić do na…
Nie! Ty, Myungsoo twoja matka? I może jeszcze Bang…
- Spokojnie. Szuka mieszkania dla
siebie. – uspokajała go dziewczyna.
- Ale jednak. Ty wparujesz do pokoju
Misoo, twój brat do mojego, przecież jak on sprosi tą swoją hołotę, to… - chłopak wyciągnął telefon i odszedł trochę.
– Taejong? Szukałeś już coś z tym mieszkaniem? Nie…? Nieważne, tak się tylko
pytam. Jak będziesz mieć czas to poszukaj, proszę. Okej, dzięki. To do
zobaczenia.
- Już się nagadałeś? Możemy wracać do
tego, co ważne?
- Tak, tak. Wybacz.
- Musimy jakoś to przeżyć. Aż dziwne,
że moja matka tak długo jest z jednym facetem.
- Umie owijać sobie ludzi wokół
palca.
- Tak. Aż tak dobrze, że szukają domu
dla siebie… Dla nas…
- Zobaczymy – wybełkotał.
- Właściwie to nie szukają, bo już
mają.
- Okej! – wykrzyknął Shin na całą
salę. – Wystarczy już, błagam. Mam dość.
- Skup się na tekście teraz. –
westchnęła.
Sangwoo:
„Cudna Mirando! Podziwienia szczycie!
Godna wszystkiego, co światu najdroższe!
Niejednom dziewczę chętnym ścigał okiem,
Słów ich harmonia nieraz moje uszy,
Zbyt tylko chętne, w swe ujęła więzy;
Różne kochałem dla cnót ich różnicy,
Lecz żadnej jeszcze tak całą mą duszą.
W każdej z nich zawsze jakaś skryta wada
Z jej najpiękniejszym kłóciła się wdziękiem,
Cały mu urok z wolna odbierała;
Ty jedna tylko, ty, nieporównana,
Wszystkie przymioty wszystkich stworzeń łączysz.”
SooJi:
„Nie znam nikogo z płci mej; nie pamiętam
Twarzy kobiecej, prócz mojej w zwierciadle,
Anim widziała, co mężem zwać mogę,
Prócz ciebie tylko, dobry przyjacielu,
I oprócz równie drogiego mi ojca:
Jakie są twarze innych ludzi, nie wiem,
Ale na klejnot mojego posagu,
Na moją skromność, przysięgam, że nie chcę
Innego w życiu jak ty towarzysza,
Bo wyobraźnia ma nie umie stworzyć
Prócz ciebie godnej kochania istoty.
Lecz ja szalona szczebiocę ci słowa
Na ojca mego rozkazy niepomna.”
Sangwoo:
„Mirando, jestem księciem, królem może
(Obym się mylił w moim przypuszczeniu!),
Nie więcej pragnę znosić tę niewolę
Jak od much widzieć wargi me nabrzmiałe.
A teraz słuchaj słów z głębi mej duszy:
Ledwom cię ujrzał, zaraz serce moje
Do ciebie biegło, by ci wiernie służyć:
Dla ciebiem został tym cierpliwym drwalem.”
SooJi:
„Czy ty mnie kochasz?”
Sangwoo:
„O niebo i ziemio,
Bądźcie mi świadkiem! Jeśli prawdę mówię,
Szczęśliwym skutkiem słowa me uwieńczcie,
A jeśli kłamię, wszystkie me nadzieje
Ziemskiego szczęścia na łzy niech się zmienią!
Kocham cię, cenię, uwielbiam nad wszystko,
Co świat ten mieści.”
SooJi:
„Ja szalona płaczę
Nad tym, co
całą duszę mą raduje.”
Chłopak patrzył teraz na dziewczynę
inaczej niż wcześniej. Zdawało mu się, że już stoją na scenie, sami, a
reflektory oświetlają ich sylwetki. Oddychał głęboko. Nie wiedział jak wypadł,
wypadło mu z głowy myślenie o tym, by wyjść jak najlepiej. Po pierwszych
słowach SooJi, wkręcił się całkowicie i wszystko inne wyleciało mu z głowy.
Han wstała i zaczęła bić brawo.
Podziękowała i powiedziała, że jutro, w poniedziałek po lekcjach wszystko się
okaże.
Bang bez słowa opuściła salę. Jej
blond włosy tańczyły od eleganckiego chodu. Shin podziękował, odłożył kartki i
poszedł za nią.
- SooJi! Poczekaj – wykrzyknął, gdy
była już przed szkołą.
- Czego chcesz?! – spytała głośno. –
Jesteś z siebie zadowolony?! Przez ciebie wszystko zepsułam.
- O czym ty mówisz? Byłaś
niesamowita. – powiedział spokojnie szatyn.
- Po prostu daj mi spokój! –
wykrzyknęła, a po policzku popłynęła jej łza.
- Proszę, nie płacz. Byłaś naprawdę
wspaniała. Dzięki tobie się poczułem, jakbyśmy stali już na scenie, a tysiące
patrzyły tylko na nas. Poczułem coś, coś… Nie mogłem złapać tchu…
- Zagramy w kosza? – zaproponowała
patrząc na boisko od koszykówki, znajdujące się obok szkoły.
- Możemy – odpowiedział machinalnie
zdziwiony, że został zignorowany.
Wrócili do szkoły. Szli powoli w
ciszy, w stronę hali sportowej, której wejście znajdywało się w szkole. Drużyna
koszykarska miała akurat przerwę i spokojnie weszli na boisko. Kantorek ze
sprzętem sportowym znajdował się na końcu pomieszczenia. Dziewczyna podbiegła
do drzwi, a za nią szatyn. Otworzyła powoli i szczęka jej opadła z powodu
sceny, którą ujrzała w środku.
- O stary… - wymknęło się Sangwoo.
W niewielkim pokoiku stał Sooyoon i
Ah Inn. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że stali dość blisko
siebie, a ręka spoconego Yoo, w stroju sportowym znajdowała się w spodniach
blondyna. Odskoczyli od siebie. Shin poczuł się dość dziwnie, ale zignorował
to.
- Sangwoo – zaczął wkońcu Kim – Co ty
tu robisz?
- Co ja tu robię? – zaśmiał się
szatyn – Co ty tu robisz… Z nim… - wskazał na Yoo.
- SooJi – odezwał się Ah Inn –
Błagam. Nie mów nic swojemu bratu. Uznaj, że nic tu nie widziałaś…
- SooJi? – spytał Shin – Chodź.
Mieliśmy zagrać na zewnątrz.
- Racja… - powiedziała, nieświadomie
biorąc piłkę do siatki.
- Gratki! Ne mówiłeś, że masz kogoś –
rzucił Sangwoo do przyjaciela, kiedy dziewczyna odeszła już trochę.
- Ty też, nie mów nikomu. – dodał
Kim.
- Spokojnie.
Na zewnątrz Sangwoo i SooJi rozłożyli
się na boisku do siatkówki. Grali cały czas w ciszy, nie licząc punktów, mówiąc
coś do siebie pod nosem, gdy piłka spadała na ziemię.
Boiska znajdowały się przy parkingu,
więc uwagę nastolatków przykuła czarna toyota – suv wjeżdżająca na teren
szkoły. Sangwoo przyglądał się dłużej pojazdowi, a dziewczyna krzyczała do
niego, by grał dalej. Najpierw z auta wysiadła Misoo, potem matka SooJi, a na
końcu ojciec szatyna.
- Sangwoo? – spytała dziewczyna, po
czym spojrzała w tym samym kierunku, co on. – Nie wierzę…
- Muszę spadać. – powiedział nagle
Shin, oddał piłkę w ręce dziewczyny i pobiegł za szkołę.
Para wraz z dziewczynką weszli do
szkoły. Udali się w stronę auli, gdzie nadal odbywały się przesłuchania.
- Dzień dobry – zaczął Shin Jinhyuk –
ojciec Sangwoo – Przepraszam, że przeszkadzam pani, ale chciałbym chwilę
porozmawiać.
- Naturalnie, nic się nie dzieje –
powiedziała Han Jimin.
- Otóż moje dzieci, syn Sangwoo i
córka Misoo chodzą do tej szkoły, a syn jest chyba w pani klasie. Nie mam zbyt
dużo czasu normalnie, by przyjść na zebranie. Dzisiaj wyjątkowo mam go trochę i
chciałem zapytać, jak mój chłopiec radzi sobie w szkole?
- Chłopiec? – zaśmiała się Han – To już
prawie dorosły mężczyzna. Jego oceny nie powalają, ale zaangażowanie w życie
szkoły bardzo mu się chwali.
- I w tym problem właśnie. Co zrobić,
by wziął się też za naukę?
- Proszę z nim porozmawiać na spokojnie.
Wytłumaczyć.
- Ale nie chce słuchać.
- Mówił, że pana ciągle nie ma i on
musi się opiekować siostrą. Misoo, tak?
- Tak, tak. Kochanie? – mężczyzna
rozglądnął się, ale szatynki nigdzie nie było.
W tym samym czasie Sangwoo rozmawiał
z siostrą.
- Czemu nie wróciłeś? – pytała
ciągle.
- Miałem występ w klubie, tam się
przespałem trochę – odpowiedział – Ne martw się. Rob wszystko, co tata mówi.
- Zdenerwował się wczoraj bardzo, że
nie wróciłeś. A ta kobieta wszędzie za nim łazi. Mam nadzieję, że mu przejdzie.
– westchnęła szatynka.
- Przejdzie mu, jak zawsze. Nie martw
się, wszystko będzie dobrze.
- Wróć do domu…
- Nie mogę, po prostu nie mogę.
- Proszę.
- Tu jesteście! – usłyszeli nagle
głos swojego ojca.
- Sangwoo! – wykrzyknął Sooyoon. –
Widzimy się wieczorem. Jakiś gość się zainteresował nami i chciał nas
posłuchać, więc musi… - blondyn nagle zauważył ojca szatyna. – Dzień dobry.
- Nadal zadajesz się z tym pedałem?!
– wykrzyknął mężczyzna.
- Dowidzenia. – dodał Kim i wybiegł
ze szkoły.
- Zadałem ci pytanie!
- T… Tak. – odpowiedział wkońcu.
- Nigdzie nie pójdziesz, musimy dużo
omówić – uśmiechnął się Jinhyuk.
- Mamo! Co ty tu robisz? – spytała
nagle SooJi, która pojawiła się znikąd.
- Wybacz, najdroższa – powiedział
mężczyzna – Czy mogłabyś wrócić sama?
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się –
Macie sobie dużo do opowiedzenia.
Czarne auto było coraz bliżej. Ciało
Sangwoo drżało. Stawiał coraz cięższe kroki, a możliwość nabrania powietrza
stawała się trudniejsza z każdym centymetrem. Wsiadł powoli razem z siostrą, do
tyłu. Misoo widząc jak dłonie brata się trzęsą, ujęła je delikatnie w swoje i
zaczęła głaskać. Ten na nią spojrzał, uśmiechnął się i wyszeptał, że wszystko
będzie dobrze.
- Misoo. Dongwoon dzwonił, że
chciałby się z tobą zobaczyć. Idź. Muszę porozmawiać z Sangwoo – powiedział ich
ojciec jak już byli w domu.
- Ale chciałabym pobyć z wami –
rzuciła dziewczynka.
- Misoo. – wtrącił się nastolatek –
Idź.
Szatynka przebrała się i wyszła.
Mężczyzna pomachał jej z uśmiechem na twarzy, ale zniknął tak szybko, jak drzwi
się zamknęły. Sangwoo westchnął.
- Więc jak dobrze idzie ci w szkole?
– spytał ojciec.
- Nie tak, jakbyś chciał –
odpowiedział.
- Więc co cię zatrzymuje, by było tak
jak ja chcę?
- Fakt, że muszę zajmować się
siostrą. – westchnął znowu chłopak, wiedząc, że i tak będzie źle, a to jest
tylko kwestią czasu – Że muszę zdobywać pieniądze, byśmy mogli jakoś przeżyć.
Myślisz, że to co jej wysyłasz wystarcza?! – podniósł głos wcześniej niż
planował.
- Posłuchaj, nie będziesz się tak do
mnie odzywać
- Ty posłuchaj! Myślisz, że jak się
pojawisz raz na pół roku, to wszystko załatwią pieniądze?! Ja cię nie
potrzebuje, ale Misoo owszem! Po prostu pomyśl jak ją krzywdzisz, gdy nagle się
pojawiasz, a potem znowu znikasz. A teraz, to dowaliłeś z tą kobietą. I co?!
Ożenisz się z nią, zostawisz nas znowu, ale z kimś obcymi jeszcze z jej
dziećmi? A po roku, najwyżej dwóch się rozwiedziesz, bo taki jesteś.
Cios poleciał szybciej niż chłopak
się spodziewał. Od siły uderzenia odwrócił głowę na bok, a grzywka wylądowała
na oczach.
- Myślisz, że jak mnie uderzysz coś
to zmieni? Będę się ciebie bać? – spytał Sangwoo.
- Już się boisz, gówniarzu –
mężczyzna podszedł do syna bliżej – Tylko muszę się dowiedzieć czegoś. –
podniósł rękę do włosów szatyna i wyrwał jeden z nich, po czym położył drugą na
jego czole i popchnął go mocno.
Chłopak wywrócił się i patrzył
zdziwiony na ojca.
- No co? Dowiedziałeś się, że twoja
matka była niewierną zdzirą. Aż się sobie dziwię, że dopiero teraz na to
wpadłem. – wyciągnął z marynarki chusteczkę i zawinął w nią włos syna.
- Myślisz, że nie jesteś…?
- Nie zadawaj pytań – Jinhyuk
szarpnął chłopaka za ramię i podniósł go.
Mężczyzna zaprowadził syna do jego
pokoju. Jednak pomieszczenie nie wyglądało już tak jak zwykle. Było samo łóżko,
biurko. Wszystkie kartki, papiery i komputer zniknęły.
Jedynie gitara stała na swoim
miejscu.
- Idealne warunki do nauki. –
powiedział zadowolony z siebie mężczyzn. – I najlepsze na koniec. – podszedł do
instrumentu, chwycił go mocno po czym podniósł i zaczął uderzać nią w podłogę.
Kiedy leżała już w kawałkach Sangwoo
siedział na podłodze z łzami płynącymi po policzkach.
- Teraz już nic ci nie przeszkadza, a
ja się nie wybieram nigdzie. No, bierz się. – zaśmiał się i zatrzasnął za sobą
drzwi.
Shin pomacał po kieszeniach, ale nie
znalazł w nich telefonu.
- Kurwa mać! – wykrzyknął.
Ostatnio wychodząc nie zabrał ze sobą
nic, prócz przyszłej „siostry”.
Chłopak zaczął
płakać jak małe dziecko. To było dla niego za dużo jak na tak krótki czas.
Powrót ojca, nowa „rodzina” i brak czegoś, co trzymało go przy życiu. O siostrę
nie musiał się już martwić, mimo, że ona też nie przepadała wielce za ojcem,
cieszyła się kiedy wracał i mogła spędzić z nim trochę czasu. Była bezpieczna i
szczęśliwa i to się tylko liczyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz