9/20/2015

|Classic perfection, no defects| - Rozdział 4



Dziecko było u babci, zbierało orzechy i zafarbowało mu łapeczki. Upss~ No i u babci zawsze lepiej się pisze :3 Tym razem nie po nocy, smutałke >< JK
PS: Zapraszam do pozostawania komentarzy ;) 



#33 Dzień
Sooyoon energicznie podniósł się na łóżku. Krzyk, który wydobył się z jego gardła poniósł się po całym pomieszczeniu. Podświadomość mówiła mu, że sen nie był tak naprawdę snem, tylko rzeczywistością i tłumaczył mu, że jedynie urywki w pamięci są spowodowane szokiem. Chłopak nie do końca wiedział co ma myśleć. Rozejrzał się po pokoju. Słońce rozlewało swoje promienie po podłodze i kilku meblach. Nie pamiętał jak tu się znalazł, pamiętał tyle, że Sangwoo i Dongwoon nie żyją. Nie przyjmował także do wiadomości, że to miejsce wyglądało znajomo, sprawiało, że czuł się bezpiecznie, a szczęście wypełniało jego serce.
„Coś tu jest nie tak?” podpowiadało serce, a głowa twierdziła, że to już koniec.
Chłopak krzyknął znowu.
Coś, a raczej ktoś poruszył się obok niego. Odwrócił głowę w drugą stronę i spojrzał w dół.
Zobaczył najbardziej uroczy obrazek w całym swoim życiu. Odgarnął grzywkę z czoła, odsłaniając oczy postaci. Osoba z czarną szopą na głowie, z lekko rozchylonymi ustami i zaczerwienionymi policzkami nadal spała.
Zapach nie był zbyt miły, alkohol pomieszany z papierosami unosił się po pokoju.
Sooyoon odchylił kołdrę delikatnie, postać nie miała koszulki. Zachęcony odsuwał dalej.
Nagle ten ktoś leżący obok zerwał się z krzykiem, zasłonił ciało kołdrą i kopniakiem zwalił Kima z łóżka.
- Kurwa mać Kim! – krzyknął Sangwoo. – Co ty tu do chu…
- Cicho. Obudzisz wszystkich. – zaśmiał się blondyn, który wstał szybko i zasłonił koledze usta.
- Mimo wszystko co ty tu robisz? – Shin odsunął dłoń kolegi i zaglądnął pod kołdrę po czym odetchnął z ulgą, że ma na sobie spodnie od piżamy.
- Nie mogłem spać. – odpowiedział – Nam za głośno chrapie.
- Więc przyszedłeś do mnie?
- Tak, bo chciałem cię mieć blisko siebie, a teraz ukradnę ci jakąś koszulkę, bo moja jest cała mokra – Sooyoon puścił oczko do kolegi po czym wstał i podszedł do szafy.
- Mokra? – dopytał Shin.
- Miałem zły sen i tak wyszło.
- Co ci się śniło? – zaciekawił się Sangwoo idąc do łazienki, by przepłukać twarz.
Kim opowiedział mu wszystko. Strasznie się tym przejął i prawie z płaczem dodał, że myślał iż to się stało naprawdę.
- Spokojnie – zaśmiał się Shin. – Zanim ja umrę, to najprawdopodobniej zostaniesz wcześniej zamordowany. Albo przeze mnie, albo przez twoich przyjaciół.
Wtedy do pokoju weszła Hyuna. Nie wyglądała tak olśniewająco jak zwykle, zapewne dopiero co wstała i wyrzuciła szatyna z łazienki.
- Na dole jest zajęta – krzyknęła ze środka. – a ja jestem kobietą i czasami potrzebuję bardziej niż facet.
- Nie poruchasz dzisiaj – zaśmiał się Kim, po czym dostał kopniaka po dupie od Sangwoo i wyszedł z pokoju.
- Jest już jedenasta, a wy dopiero wstaliście? – spytała Hyuna, gdy znowu była w pokoju Shina.
- No, tak wyszło – odpowiedział jej naciągając krótkie spodenki na biodra.
- Oho, komuś się przytyło. – zaśmiała się dziewczyna, widząc jak jej chłopak męczy się z zapięciem spodni.
- Zmniejszyły się w praniu – tłumaczył się szatyn.
Wtedy do pokoju wbiegł Sooyoon, objął Hyunę i wszedł z nią do łazienki.
- Twój stary jest w domu, a z nim… - mówił Kim wychylając głowę zza drzwi i powstrzymując śmiech. - …SooJi i jej matka.
- Co?! – wykrzyknął Sangwoo nie mogąc uwierzyć. – nie ważcie się stąd wychodzić.
- MiSoo wyszła rano na basen z Hyo i Woonie’m – powiedziała Hyuna.
- Woonie’m? – zdziwili się panowie.
- Dongwoon. – zachichotała – Wiecie, jest taki uroczy.
- Dobra, to chyba… źle… To bardzo źle… - Sangwoo zaczął panikować. – Jak mogła mnie zostawić… - wtedy go olśniło. – A co z… Przecież jak ich zobaczy zamorduje ich, a potem mnie.
- Spokojnie. Zwiali tylnym wyjściem i przeskoczyli ogrodzenie. – odpowiedział Kim – A tobie pozostaje okno – pokazał język i zamknął drzwi do łazienki.
W tej samej chwili do pokoju weszła SooJi, jednak cofnęła się po chwili zasłaniając oczy.
- Skurczyły się w praniu! – wykrzyknął zirytowany Shin, po czym odrzucił spodenki i ubrał jakieś dresy. – Możesz wejść.
- Hej – przywitała się Bang – Chciałam tylko powiedzieć, że mnie też się to nie podoba, ale musimy to jakoś przetrwać. Później możemy próbować to jakoś skończyć, ale na razie jest za wcześnie.
- Co? – Sangwoo patrzył na nią zdezorientowany – O czym ty mówisz?
- Nie wiesz? – dziewczyna otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. – Nasi starzy są razem.
- O chuj… - zaśmiał się szatyn – Ty mnie wkręcasz, czy jak?
- Sangwoo. Nasi starzy są razem. – powtórzyła blondynka. – A teraz twój ojciec chce żebyście zeszli na dół się przywitać – rzuciła SooJi i wyszła z pokoju chłopaka.
- No nieźle… - rzucił Sooyoon nagle.
- Zabijcie mnie… - chłopak zaczął panikować znowu. – Ale najpierw musicie stąd zwiać. Nie wiem jak, ale tak by nikt was nie zauważył.
- Skurczyły się w praniu, co? – Hyuna nie mogła przestać się śmiać.
- Dasz radę – dodał Kim – Po prostu musisz to przeboleć. Przecież się tu nie wprowadzą. – przejechał dłonią po czterech literach Shina, ale gdy ten się zorientował co się stało dziewczyny i chłopaka już nie było w pokoju.
- Shin Sangwoo – zaczął jego ojciec, gdy szatyn schodził po schodach – Stęskniłem się za tobą.
- Witaj. – odezwała się kobieta – Miło cię poznać. Jestem Hyun Jaeyoon.
- Dzień dobry – powiedział cicho Shin.
- Jak ci idzie w szkole? – spytał mężczyzna.
- Dobrze. – rzucił szybko chłopak.
Nie chciał nic mówić o swoich ocenach, które były jakie były. Do najgorszych nie należały, ale raczej przeważała tendencja spadkowa.
Nagle ojciec Sangwoo stał się dla niego strasznie miły. Opowiadał o jego matce, żartował i śmiał się serdecznie. Szatyn dowiedział się tego dnia o swojej rodzicielce i o sobie więcej niż przez całe swoje życie. Jednak mężczyzna rzucał mu pogardliwe spojrzenia za każdym razem, gdy się odzywał. Siedząc przy stole rozmawiali długo. W międzyczasie zjedli coś, co chłopak przygotował. Miał ochotę wszystko przypalić, czy rozgotować, aby zdenerwować ojca. Wkońcu nie zrobił tego, bo pomyślał co by było potem. Kłótnia, wyzwiska i rękoczyny.
- Wyśmienite – powiedziała kobieta, gdy zjadła – Pewnie nie głodujecie tu z siostrą, gdy zostajecie ciągle sami.
- Spodnie kurczą się w praniu – powtórzyła ze śmiechem SooJi.
Szatyn roześmiał się, ale w głębi duszy miał ochotę wysadzić całą tą trójkę w powietrze.
BUM! I po sprawie.
- Przepraszam – nagle chłopak wstał od stołu czując mdłości od tej całej sztucznej atmosfery. – Przejdę się na krótki spacer. Muszę się przewietrzyć przed nauką. – zaśmiał się miło – Żeby mi lepiej do głowy wchodziło.
- Dobrze – powiedziała kobieta, jednak wzrok ojca mówił co innego – Weź ze sobą SooJi, poznajcie się trochę.
- Mówiłaś jej, że chodzimy do tej samej klasy? – spytał Shin, gdy przechadzali się dróżkami w parku.
- Nie. Mówiłam, że znamy się… Po prostu. Myślałam, że wtedy może zniechęci się do… Eh, nieważne.  – odpowiedziała – A ty ojcu?
- Co ty – zaśmiał się Sangwoo – Widzę go pierwszy raz od dwóch miesięcy.
- To jak wy sobie radzicie? – dopytywała Bang.
- Daję koncerty, czasami też dorabiam tu i tam – odpowiedział kończąc trochę ciszej.
- Jesteś męską dziwką? – spytała prosto z mostu blondynka.
- Tak, wiesz? – chłopak przewrócił oczami – Nie. Zdarza mi się pracować jako barman w klubie nocnym, ale nic z tych rzeczy… Ohyda… Poza tym ojciec wysyła MiSoo pieniądze, więc mamy wystarczająco. Ja mam swoją kasę, odkładam, nie wydaje zbyt dużo, ona swoją, jak potrzebuje, daje jej mówiąc, że ojciec i mnie wysyła.
- Co jest oczywiście kłamstwem – skończyła dziewczyna.
- Słuchaj. – Shin zatrzymał się – To moje życie, więc się nie wtrącaj. Jest to kłamstwo, ale przynajmniej moja siostra nie czuje się źle, że tylko ja się nią opiekuje, bo myśli, że ojciec też ma jakiś wkład w to.
- Rozumiem.
- I jakbyś miała ochotę się wygadać, to najpierw przypomnij sobie, co twój ukochany braciszek ci naopowiadał znajomych Sooyoona, a potem otwieraj gębę.
- Grozisz mi? – oburzyła się SooJi.
- Dokładnie. A teraz wybacz, muszę iść na próbę – dodał patrząc na zegarek.
- Nie wrócisz ze mną?
- Nie. – uśmiechnął się, odwrócił na pięcie i poszedł przed siebie.
Bang wróciła do domu, gdzie nadal siedziała jej matka z jego ojcem. Rozmawiali, flirtowali, co zdaniem SooJi było obrzydliwe, gdyż młodzi to oni już nie byli.
- A gdzie zgubiłaś Sangwoo? – spytał mężczyzna. – Powiedział, że ma dość tej szopki i zwiał na jakąś próbę.
- A co z nauką? – dopytała kobieta.
- Mamo, proszę cię. – zaśmiała się dziewczyna – Jest najgorszy w klasie. Nie to, że jest głupi, po prostu nic się nie uczy. Nauka jest dla niego najmniej istotną rzeczą. A na lekcjach albo śpi, albo jest w swoim świecie. Na dodatek jak weszłam do jego pokoju, to myślałam, że umrę tak śmierdziało alkoholem i papierosami. A teraz mamo, możemy już iść, bo mam dużo nauki?
-Przepraszam, za zachowanie syna. – mówił mężczyzna odprowadzając je do drzwi – Nie mam dla niego zbyt dużo czasu i dlatego taki jest.
- Nie przejmuj się. Przechodzi teraz trudny okres – powiedziała kobieta i wraz z córką wyszła.




- Wracasz do domu? – spytał Gwangsuk, gdy zaczęło  się robić ciemno.
- Co ty. Mamy koncert za godzinę. – rzucił Sangwoo strojąc gitarę – Nie zdążyłbym nawet tam dojechać.
- Jak z twoim ojcem? – wyszeptał Kim siadając obok szatyna. – I jak twoja nowa siostra?
- Nawet mi nie mów.
- Gdzie będziesz spać – ciągnął blondyn.
- Wrócę do domu, gdy wszyscy będą już spać. Rano wymknę się i będę tak żyć, dopóki stary nie wyjedzie znowu.
- A co jeśli planuje coś więcej z tą kobietą?
- Wtedy po prostu się wyprowadzę.
- A co z MiSoo?
- Poradzi sobie, jest już na tyle duża, by zadbać o siebie.
Na te słowa Sooyoona zatkało. Sangwoo musiał być naprawdę przerażony faktem, iż musiałby spojrzeć ojcu w oczy oraz żyć z obcą rodziną pod jednym dachem.
- Mogę ci pomóc. – zaproponował Kim.
- Od ciebie nic nie chcę. – zaśmiał się Shin – Ej! Ollie! Przencujesz mnie dzisiaj? – zawołał – Na jedną noc.
- Kanapa jest zawsze wolna. – odpowiedział Riedel obklejając końce palców plastrami.
- Tak jest! Kocham tę kanapę! – wykrzyknął szatyn unosząc ręce do góry.
- Ale koca nie dostaniesz.
- Może powinniśmy sobie coś wynająć? – rzucił Gwangsuk. – Małe mieszkanko, gdzie ktoś mógłby spać w razie takich sytuacji.
- Nie głupi pomysł, ale skąd weźmiesz pieniądze. – dodał Nam.
- Nie mamy na razie zbyt dużo nauki, jakaś praca, czy więcej koncertów. – odpowiedział Shin.
- Ty i nauka – zażartował Taejong.
Zaczęli ustawiać sprzęt na scenie.
Przed wyjściem na scenę Kim podstawił wokaliście wodę i jakieś dwie tabletki. Różową i niebieską. Zrobił to tak, by nikt inny tego nie zauważył.
- Weź to… - powiedział cicho – Dla równowagi.
- Po pierwsze nie będę od ciebie nic brał, a po drugi nic mi nie jest. – warknął na niego szatyn.
- Jutro do tego twojego castingu do przedstawienia ci przejdzie.
- Skąd o tym wiesz? – zaśmiał się Shin.
- Teraz to nieważne, po prostu weź je.
- Po prostu?
- Dokładnie.
Nie mówiąc nic więcej włożył do ust dwie tabletki i popił wodą, wypijając pół butelki za jednym zamachem. Odstawił butelkę i poczochrał włosy.
Występ zaczął się około 21. Grali swoje utwory, a potem chodząc między stolikami w klubie, gdzie grali pytali ludzi, co chcieliby usłyszeć.
Nieszczęśliwym trafem klub znalazła wychowawczyni ich klasy. Wcisnęła do kieszeni Sangwoo kilka banknotów i kazała mu zaśpiewać „Eyes, nose, lips” a capella. Shin nie wiedząc dokładnie, co się stało, wrócił na scenę, wziął mikrofon po czym  usiadł obok nauczycielki.
Zaczął śpiewać patrząc prosto w jej oczy i trzymając jej rękę. Kobieta chciała się rozpłynąć. Głos chłopaka sprawiał, że miała gęsią skórkę na całym ciele, a dotyk jego dłoni uniemożliwiał jej jakikolwiek ruch. Kiedy skończył wziął łyk piwa z jej szklanki, po czym wstał i ucałował wierzch jej dłoni. Cała sala wypełniła się oklaskami i pogwizdywaniem.

- Jesteś niemożliwy! – krzyczał ciągle podekscytowany Nam – Przecież ona jest nauczycielką, w szkole, do której będziemy chodzić jeszcze kilka lat.
- Ten dżentelmeński pocałunek w dłoń mogłeś sobie darować. – zaśmiał się Oh.
- Za to mi płacą, tak? – Shin wyciągnął z kieszeni kilka banknotów i powachlował się nimi. – Poza tym przestańcie już o tym mówić, bo Kim pali się z zazdrości.
- A żebyś wiedział – blondyn pokazał mu język.




#34 Dzień

Z samego rana Sangwoo zerwał się na równe nogi. Nie budząc Olivera, wymknął się z domu i poszedł do szkoły. To co wydarzyło się poprzedniego dnia pamiętał jak przez mgłę. Modlił się by na przesłuchaniach nie było wychowawczyni jego klasy.
Przed budynkiem kupił sobie drożdżówkę i herbatę w cukierni. Wypił zjadł i wszedł pewnym krokiem do środka.
Mimo, że była niedziela, dość sporo ludzi kręciło się po szkole. Widać z dnia wolnego nie każdy się cieszy, sportowcy, artyści, czy kółko fotograficzne.
Do tych ostatnich Shin zaglądnął, by zobaczyć się ze swoją dziewczyną.
- Sangwoo – wykrzyknęła widząc go – Co ty tu robisz? Przecież ty śpisz o tej porze.
- Nie dzisiaj – zaśmiał się i pocałował ją delikatnie – To na szczęście. Twój Romeo ma dziś przesłuchanie i będzie nieszczęśliwy jeśli mu się nie powiedzie.
- Trzymam kciuki. A potem zaglądnij do nas jeszcze. Może przydasz się nam do czegoś.
- Zobaczymy.
Wszystko działo się w piwnicy szkoły, gdzie znajdowała się niewielka aula. Dwie nauczycielki siedziały przy stoliku, na którym leżały stosy kartek. Kilka osób stało obok wypełniając coś na innych kartkach.
Niestety jedną z tych nauczycielek była Han Jimin, Shin zaklął pod nosem, uśmiechnął się swoim wyuczonym do perfekcji uśmiechem i podszedł do wychowawczyni.
- Witaj Sangwoo – zaczęła melodyjnie – Nie spodziewałam się,  że tu przyjdziesz.
- A jednak jestem – powiedział i dostał od kobiety kartkę do wypełnienia i krótką kwestię do wyuczenia.
- Oh, SooJi! – wykrzyknęła zadowolona Han – Czekałam na ciebie.
- Dzień dobry. Miałam być wcześniej, ale oppa… - zaśmiała się nerwowo – profesor Bang zaczyna dopiero za dziesięć minut trening, a zmusił mnie bym przyjechała z nim.
- Jak dobrze, że dwie osoby z mojej klasy przyszły – mówiła kobieta emanując radością – Możecie przećwiczyć te kwestie razem – zaśmiała się podając blondynce kartkę.
- Ale jak to? – spytał nagle Shin.
- Właśnie… To… - bełkotała Bang.
- Niemożliwe – odpowiedzieli oboje w jednym momencie.
- Jak niemożliwe? Widzicie? Zgraliście się idealnie. A teraz odsuńcie się, bo nie tylko wy chcecie spróbować.
SooJi i Sangwoo niechętnie zaczęli ćwiczyć kwestię z „Burzy” Sekspira.
- Przestań się śmiać ciągle! – krzyczała bez przerwy blondynka na chłopaka.
- Wybacz. Po prostu trudno mi to sobie wyobrazić, że tobie mówię takie rzeczy.
- Nie mnie. To wszystko jest gra. – oburzyła się dziewczyna. – Mam nadzieję, że będą nas oceniać osobno. – Twój stary oświadczył się mojej matce… - powiedziała nagle SooJi, po chwili ciszy, w czasie której czytali tekst znowu.
- Mhm… - szatyn spojrzał na nią – Czekaj co?!
- Znają się już tyle czasu, a my nic nie wiedzieliśmy! – mówiła dalej.
- Wiesz. Mnie mój ojciec obchodzi tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale jeśli macie zamiar się przeprowadzić do na… Nie! Ty, Myungsoo twoja matka? I może jeszcze Bang…
- Spokojnie. Szuka mieszkania dla siebie. – uspokajała go dziewczyna.
- Ale jednak. Ty wparujesz do pokoju Misoo, twój brat do mojego, przecież jak on sprosi tą swoją hołotę, to…  - chłopak wyciągnął telefon i odszedł trochę. – Taejong? Szukałeś już coś z tym mieszkaniem? Nie…? Nieważne, tak się tylko pytam. Jak będziesz mieć czas to poszukaj, proszę. Okej, dzięki. To do zobaczenia.
- Już się nagadałeś? Możemy wracać do tego, co ważne?
- Tak, tak. Wybacz.
- Musimy jakoś to przeżyć. Aż dziwne, że moja matka tak długo jest z jednym facetem.
- Umie owijać sobie ludzi wokół palca.
- Tak. Aż tak dobrze, że szukają domu dla siebie… Dla nas…
- Zobaczymy – wybełkotał.
- Właściwie to nie szukają, bo już mają.
- Okej! – wykrzyknął Shin na całą salę. – Wystarczy już, błagam. Mam dość.
- Skup się na tekście teraz. – westchnęła.


Sangwoo:
„Cudna Mirando! Podziwienia szczycie!
Godna wszystkiego, co światu najdroższe!
Niejednom dziewczę chętnym ścigał okiem,
Słów ich harmonia nieraz moje uszy,
Zbyt tylko chętne, w swe ujęła więzy;
Różne kochałem dla cnót ich różnicy,
Lecz żadnej jeszcze tak całą mą duszą.
W każdej z nich zawsze jakaś skryta wada
Z jej najpiękniejszym kłóciła się wdziękiem,
Cały mu urok z wolna odbierała;
Ty jedna tylko, ty, nieporównana,
Wszystkie przymioty wszystkich stworzeń łączysz.”

SooJi:
„Nie znam nikogo z płci mej; nie pamiętam
Twarzy kobiecej, prócz mojej w zwierciadle,
Anim widziała, co mężem zwać mogę,
Prócz ciebie tylko, dobry przyjacielu,
I oprócz równie drogiego mi ojca:
Jakie są twarze innych ludzi, nie wiem,
Ale na klejnot mojego posagu,
Na moją skromność, przysięgam, że nie chcę
Innego w życiu jak ty towarzysza,
Bo wyobraźnia ma nie umie stworzyć
Prócz ciebie godnej kochania istoty.
Lecz ja szalona szczebiocę ci słowa
Na ojca mego rozkazy niepomna.”

Sangwoo:
„Mirando, jestem księciem, królem może
(Obym się mylił w moim przypuszczeniu!),
Nie więcej pragnę znosić tę niewolę
Jak od much widzieć wargi me nabrzmiałe.
A teraz słuchaj słów z głębi mej duszy:
Ledwom cię ujrzał, zaraz serce moje
Do ciebie biegło, by ci wiernie służyć:
Dla ciebiem został tym cierpliwym drwalem.”

SooJi:
„Czy ty mnie kochasz?”

Sangwoo:
„O niebo i ziemio,
Bądźcie mi świadkiem! Jeśli prawdę mówię,
Szczęśliwym skutkiem słowa me uwieńczcie,
A jeśli kłamię, wszystkie me nadzieje
Ziemskiego szczęścia na łzy niech się zmienią!
Kocham cię, cenię, uwielbiam nad wszystko,
Co świat ten mieści.”

SooJi:
„Ja szalona płaczę
Nad tym, co całą duszę mą raduje.”

Chłopak patrzył teraz na dziewczynę inaczej niż wcześniej. Zdawało mu się, że już stoją na scenie, sami, a reflektory oświetlają ich sylwetki. Oddychał głęboko. Nie wiedział jak wypadł, wypadło mu z głowy myślenie o tym, by wyjść jak najlepiej. Po pierwszych słowach SooJi, wkręcił się całkowicie i wszystko inne wyleciało mu z głowy.
Han wstała i zaczęła bić brawo. Podziękowała i powiedziała, że jutro, w poniedziałek po lekcjach wszystko się okaże.
Bang bez słowa opuściła salę. Jej blond włosy tańczyły od eleganckiego chodu. Shin podziękował, odłożył kartki i poszedł za nią.
- SooJi! Poczekaj – wykrzyknął, gdy była już przed szkołą.
- Czego chcesz?! – spytała głośno. – Jesteś z siebie zadowolony?! Przez ciebie wszystko zepsułam.
- O czym ty mówisz? Byłaś niesamowita. – powiedział spokojnie szatyn.
- Po prostu daj mi spokój! – wykrzyknęła, a po policzku popłynęła jej łza.
- Proszę, nie płacz. Byłaś naprawdę wspaniała. Dzięki tobie się poczułem, jakbyśmy stali już na scenie, a tysiące patrzyły tylko na nas. Poczułem coś, coś… Nie mogłem złapać tchu…
- Zagramy w kosza? – zaproponowała patrząc na boisko od koszykówki, znajdujące się obok szkoły.
- Możemy – odpowiedział machinalnie zdziwiony, że został zignorowany.
Wrócili do szkoły. Szli powoli w ciszy, w stronę hali sportowej, której wejście znajdywało się w szkole. Drużyna koszykarska miała akurat przerwę i spokojnie weszli na boisko. Kantorek ze sprzętem sportowym znajdował się na końcu pomieszczenia. Dziewczyna podbiegła do drzwi, a za nią szatyn. Otworzyła powoli i szczęka jej opadła z powodu sceny, którą ujrzała w środku.
- O stary… - wymknęło się Sangwoo.
W niewielkim pokoiku stał Sooyoon i Ah Inn. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że stali dość blisko siebie, a ręka spoconego Yoo, w stroju sportowym znajdowała się w spodniach blondyna. Odskoczyli od siebie. Shin poczuł się dość dziwnie, ale zignorował to.
- Sangwoo – zaczął wkońcu Kim – Co ty tu robisz?
- Co ja tu robię? – zaśmiał się szatyn – Co ty tu robisz… Z nim… - wskazał na Yoo.
- SooJi – odezwał się Ah Inn – Błagam. Nie mów nic swojemu bratu. Uznaj, że nic tu nie widziałaś…
- SooJi? – spytał Shin – Chodź. Mieliśmy zagrać na zewnątrz.
- Racja… - powiedziała, nieświadomie biorąc piłkę do siatki.
- Gratki! Ne mówiłeś, że masz kogoś – rzucił Sangwoo do przyjaciela, kiedy dziewczyna odeszła już trochę.
- Ty też, nie mów nikomu. – dodał Kim.
- Spokojnie.

Na zewnątrz Sangwoo i SooJi rozłożyli się na boisku do siatkówki. Grali cały czas w ciszy, nie licząc punktów, mówiąc coś do siebie pod nosem, gdy piłka spadała na ziemię.
Boiska znajdowały się przy parkingu, więc uwagę nastolatków przykuła czarna toyota – suv wjeżdżająca na teren szkoły. Sangwoo przyglądał się dłużej pojazdowi, a dziewczyna krzyczała do niego, by grał dalej. Najpierw z auta wysiadła Misoo, potem matka SooJi, a na końcu ojciec szatyna.
- Sangwoo? – spytała dziewczyna, po czym spojrzała w tym samym kierunku, co on. – Nie wierzę…
- Muszę spadać. – powiedział nagle Shin, oddał piłkę w ręce dziewczyny i pobiegł za szkołę.
Para wraz z dziewczynką weszli do szkoły. Udali się w stronę auli, gdzie nadal odbywały się przesłuchania.
- Dzień dobry – zaczął Shin Jinhyuk – ojciec Sangwoo – Przepraszam, że przeszkadzam pani, ale chciałbym chwilę porozmawiać.
- Naturalnie, nic się nie dzieje – powiedziała Han Jimin.
- Otóż moje dzieci, syn Sangwoo i córka Misoo chodzą do tej szkoły, a syn jest chyba w pani klasie. Nie mam zbyt dużo czasu normalnie, by przyjść na zebranie. Dzisiaj wyjątkowo mam go trochę i chciałem zapytać, jak mój chłopiec radzi sobie w szkole?
- Chłopiec? – zaśmiała się Han – To już prawie dorosły mężczyzna. Jego oceny nie powalają, ale zaangażowanie w życie szkoły bardzo mu się chwali.
- I w tym problem właśnie. Co zrobić, by wziął się też za naukę?
- Proszę z nim porozmawiać na spokojnie. Wytłumaczyć.
- Ale nie chce słuchać.
- Mówił, że pana ciągle nie ma i on musi się opiekować siostrą. Misoo, tak?
- Tak, tak. Kochanie? – mężczyzna rozglądnął się, ale szatynki nigdzie nie było.

W tym samym czasie Sangwoo rozmawiał z siostrą.
- Czemu nie wróciłeś? – pytała ciągle.
- Miałem występ w klubie, tam się przespałem trochę – odpowiedział – Ne martw się. Rob wszystko, co tata mówi.
- Zdenerwował się wczoraj bardzo, że nie wróciłeś. A ta kobieta wszędzie za nim łazi. Mam nadzieję, że mu przejdzie. – westchnęła szatynka.
- Przejdzie mu, jak zawsze. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Wróć do domu…
- Nie mogę, po prostu nie mogę.
- Proszę.
- Tu jesteście! – usłyszeli nagle głos swojego ojca.
- Sangwoo! – wykrzyknął Sooyoon. – Widzimy się wieczorem. Jakiś gość się zainteresował nami i chciał nas posłuchać, więc musi… - blondyn nagle zauważył ojca szatyna. – Dzień dobry.
- Nadal zadajesz się z tym pedałem?! – wykrzyknął mężczyzna.
- Dowidzenia. – dodał Kim i wybiegł ze szkoły.
- Zadałem ci pytanie!
- T… Tak. – odpowiedział wkońcu.
- Nigdzie nie pójdziesz, musimy dużo omówić – uśmiechnął się Jinhyuk.
- Mamo! Co ty tu robisz? – spytała nagle SooJi, która pojawiła się znikąd.
- Wybacz, najdroższa – powiedział mężczyzna – Czy mogłabyś wrócić sama?
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się – Macie sobie dużo do opowiedzenia.





Czarne auto było coraz bliżej. Ciało Sangwoo drżało. Stawiał coraz cięższe kroki, a możliwość nabrania powietrza stawała się trudniejsza z każdym centymetrem. Wsiadł powoli razem z siostrą, do tyłu. Misoo widząc jak dłonie brata się trzęsą, ujęła je delikatnie w swoje i zaczęła głaskać. Ten na nią spojrzał, uśmiechnął się i wyszeptał, że wszystko będzie dobrze.

- Misoo. Dongwoon dzwonił, że chciałby się z tobą zobaczyć. Idź. Muszę porozmawiać z Sangwoo – powiedział ich ojciec jak już byli w domu.
- Ale chciałabym pobyć z wami – rzuciła dziewczynka.
- Misoo. – wtrącił się nastolatek – Idź.
Szatynka przebrała się i wyszła. Mężczyzna pomachał jej z uśmiechem na twarzy, ale zniknął tak szybko, jak drzwi się zamknęły. Sangwoo westchnął.
- Więc jak dobrze idzie ci w szkole? – spytał ojciec.
- Nie tak, jakbyś chciał – odpowiedział.
- Więc co cię zatrzymuje, by było tak jak ja chcę?
- Fakt, że muszę zajmować się siostrą. – westchnął znowu chłopak, wiedząc, że i tak będzie źle, a to jest tylko kwestią czasu – Że muszę zdobywać pieniądze, byśmy mogli jakoś przeżyć. Myślisz, że to co jej wysyłasz wystarcza?! – podniósł głos wcześniej niż planował.
- Posłuchaj, nie będziesz się tak do mnie odzywać
- Ty posłuchaj! Myślisz, że jak się pojawisz raz na pół roku, to wszystko załatwią pieniądze?! Ja cię nie potrzebuje, ale Misoo owszem! Po prostu pomyśl jak ją krzywdzisz, gdy nagle się pojawiasz, a potem znowu znikasz. A teraz, to dowaliłeś z tą kobietą. I co?! Ożenisz się z nią, zostawisz nas znowu, ale z kimś obcymi jeszcze z jej dziećmi? A po roku, najwyżej dwóch się rozwiedziesz, bo taki jesteś.
Cios poleciał szybciej niż chłopak się spodziewał. Od siły uderzenia odwrócił głowę na bok, a grzywka wylądowała na oczach.
- Myślisz, że jak mnie uderzysz coś to zmieni? Będę się ciebie bać? – spytał Sangwoo.
- Już się boisz, gówniarzu – mężczyzna podszedł do syna bliżej – Tylko muszę się dowiedzieć czegoś. – podniósł rękę do włosów szatyna i wyrwał jeden z nich, po czym położył drugą na jego czole i popchnął go mocno.
Chłopak wywrócił się i patrzył zdziwiony na ojca.
- No co? Dowiedziałeś się, że twoja matka była niewierną zdzirą. Aż się sobie dziwię, że dopiero teraz na to wpadłem. – wyciągnął z marynarki chusteczkę i zawinął w nią włos syna.
- Myślisz, że nie jesteś…?
- Nie zadawaj pytań – Jinhyuk szarpnął chłopaka za ramię i podniósł go.
Mężczyzna zaprowadził syna do jego pokoju. Jednak pomieszczenie nie wyglądało już tak jak zwykle. Było samo łóżko, biurko. Wszystkie kartki, papiery i komputer zniknęły.
Jedynie gitara stała na swoim miejscu.
- Idealne warunki do nauki. – powiedział zadowolony z siebie mężczyzn. – I najlepsze na koniec. – podszedł do instrumentu, chwycił go mocno po czym podniósł i zaczął uderzać nią w podłogę.
Kiedy leżała już w kawałkach Sangwoo siedział na podłodze z łzami płynącymi po policzkach.
- Teraz już nic ci nie przeszkadza, a ja się nie wybieram nigdzie. No, bierz się. – zaśmiał się i zatrzasnął za sobą drzwi.
Shin pomacał po kieszeniach, ale nie znalazł w nich telefonu.
- Kurwa mać! – wykrzyknął.
Ostatnio wychodząc nie zabrał ze sobą nic, prócz przyszłej „siostry”.
Chłopak zaczął płakać jak małe dziecko. To było dla niego za dużo jak na tak krótki czas. Powrót ojca, nowa „rodzina” i brak czegoś, co trzymało go przy życiu. O siostrę nie musiał się już martwić, mimo, że ona też nie przepadała wielce za ojcem, cieszyła się kiedy wracał i mogła spędzić z nim trochę czasu. Była bezpieczna i szczęśliwa i to się tylko liczyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics