Bo weekendy bywają zaskakujące. Człowiek uczy się na geografię, a okazuje się że jest ona dopiero w środę. Owacje dla mnie. A to cuś jest pisane tak o, a bo mi się nudziło xD
#18 Dzień
Na pewno znasz to uczucie, gdy
wychodząc z klasy nauczyciel odprowadza cię wzrokiem mówiącym „Mam nadzieję
dziecko, że cię coś rozjedzie i już cię nigdy nie zobaczę”. Więc teraz pomyśl o
Dongwoon’ie, który przez przypadek powiedział to co myśli na głos, zamiast
szeptem. Wzorowy uczeń dostał naganę, a oprócz tego załatwił sobie wroga na
wszystkie lata szkoły.
- Jak mogłeś powiedzieć, że Choi jest
debilem, tylko dlatego, że nie napisał minusa przed liczbą? – śmiała się Misoo,
gdy byli już w odpowiedniej odległości od klasy – Może i upierał się, że dobrze
robi, ale to nie powód by po nim jechać… Na głos… Rozumiem szeptem.
- Mówiłem ci już, że moja matka jest
dyrektorką tej szkoły? – spytał Son.
- O chłopie, masz przerąbane –
wtrąciła się Hyoyeon, która ich dogoniła i usłyszała ostatnią kwestię.
- To chyba nie pójdziemy do kina. –
zatrzymał się blondyn patrząc na szatynkę.
- Innym razem – uśmiechnęła się Shin.
– Ale dopóki nie wróciłeś do domu jesteś wolny, tak samo jak mój dom.
- Przyjdę z chęcią, jeśli mama nie
zacznie wydzwaniać – zaśmiał się. – Poza tym jest piątek… Więc chyba da mi
spokoju trochę.
Po szkole gimnazjaliści poszli do
domu Shin. W środku był jej brat z kolegą, grali na konsoli w jakąś strzelankę
przegryzając w między czasie zimne już kawałki pizzy i popijając sokiem
pomarańczowym.
Pokój MiSoo znajdował się na
pierwszym piętrze. Był cały różowy, z wielkim łóżkiem na środku i mięciutkim,
puszystym, białym dywanie na podłodze. Ściany były obklejone zdjęciami jej z
koleżankami, plakatami idoli oraz małych kociąt. Usiedli na podłodze, po czym
zaczęli grać w planszówkę. Rozmawiali i śmiali się głośno.
- Po co ci te plakaty kotów? – spytał
Son, gdy Hyoyeon poszła na chwilę do łazienki, do której wejście znajdowało się
w pokoju.
- Chciałabym mieć jakieś zwierzątko,
ale tata mi nie pozwala – odpowiedziała MiSoo.
- A Hyung mówił coś o kocicy… -
powiedział nieśmiale Son.
- Miał na myśli swoją gitarę –
przewróciła oczami nastolatka.
Nagle z dołu dało się słyszeć strzał
i chwilę później do pokoju wpadł SangWoo z kijem baseball’owym w lewej dłoni.
- Włazić do szafy, szybko! –
wykrzyknął i siłą podniósł Dongwoona i siostrę.
Kolejny strzał.
- Kurwa… - wyszeptał Shin.
- Oppa! Co się dzieje? – pytała
ciągle zapłakana szatynka.
Gimnazjaliści weszli do szafy i
starszy miał zamknąć drzwi, gdy Son złapał szatyna za nadgarstek.
- Postaram się ją uspokoić, ale
powiedz mi co się dzieje…
- A kim ty niby jesteś, żeby się
mieszać w nieswoje sprawy? – spytał oschle Sangwoo, wyrwał rękę, trzasnął
drzwiami i przekręcił w nich kluczyk, który schował do kieszeni spodni.
Chłopak stanął pod ścianą przy
drzwiach, słysząc ciężkie kroki na schodach.
Zacisnął dłonie na kiju i wyczekiwał.
Był coraz bardziej przerażony, jego serce chciało wyskoczyć z piersi, waliło
jak oszalałe. Głębokimi oddechami próbował zahamować dudniący organ.
Kiedy wkońcu ktoś wszedł, w tym samym
czasie z łazienki wyszła Hyoyeon. Rozproszyła napastnika i chłopak mógł
wymierzyć cios. Dziewczyna wystraszyła się i zamknęła z powrotem w
pomieszczeniu.
Niestety mężczyzna był przygotowany
na taką sytuację i jedną ręką wyrwał kij i rzucił w kąt. Sangwoo zaczął się
cofać przerażony do granic możliwości. Próbował przemknąć obok napakowanego
łysola z widocznie kilkakrotnie już złamanym nosem, jak gdyby wyrwał się z ringu
gali MMA.
Skierował się ku kijowi, jednak
jednym kopniakiem Shin wylądował na ziemi. Czując jak buzuje w nim adrenalina
zaczął się czołgać dalej, drewnianą „broń” miał na wyciągnięcie ręki. Kiedy
chciał to zrobić, został złapany za nogi i odciągnięty do tyłu.
Chłopak przewrócił się na plecy i
próbował wstać. I tym razem jego starania poszły na marne. Wielka stopa
gangstera przygniotła go do ziemi. Mężczyzna uśmiechał się krzywo i przyglądał
nastolatkowi. Nagle złapał go za szyje, odsunął nogę i jednym machnięciem
przerzucił go przez łóżko. Sangwoo uderzył w ścianę po drugiej stronie pokoju,
a jego głowa cudem uniknęła kaloryfera, wiszącego obok. Przed oczami zaczęło mu
się wszystko zamazywać. Zauważył tylko Sooyoona, który wywarzył drzwi od
pokoju.
Shin uśmiechnął się lekko, widząc, że
przyjacielowi nic nie jest i odleciał chwilę później.
Drzwi szafy otworzył Sooyoon. Jego
ubrania były poszarpane, twarz zakrwawiona, a włosy powywijane we wszystkie
strony.
Dongwoon wyciągnął na rękach
koleżankę i położył ją na łóżku. Ta cały czas zaciskała rękę na jego dłoni, a
łzy nie chciały przestać płynąć.
- Sangwoo? Gdzie on jest?! –
krzyczała MiSoo.
Kim podszedł do szatyna leżącego pod
ścianą.
- Shin? Shin Sangwoo? – blondyn
szarpał lekko kolegą. – Obudź się! Tylko mi nie umieraj od jednego spotkania ze
ścianą – chłopak śmiał się ironicznie i próbował zatrzymać chęć rozpłakania
się. – Kiedyś przeleciałeś z dziesięć metrów, po czym się podniosłeś i
pojechałeś dalej!
- O stary… Jeśli ci twoi tego nie
zrobią ja to zrobię… - wyszeptał szatyn, odzyskujący powoli przytomność.
- Co zrobisz? – spytał oszołomiony
Kim.
- Zamorduję cię własnoręcznie…
- Spróbuj tylko… - zaśmiał się
Sooyoon i pomógł wstać koledze.
- Oppa! – wykrzyknęła Misoo i wtuliła
się w brata.
- Co się stało z tymi ludźmi? –
spytał nagle Shin.
- Siedzą w salonie. – odpowiedział
blondyn.
- Misoo, powiedzcie Hyoyeon, że już
może wyjść i wymknijcie się przez tylnie drzwi. – powiedział szatyn i odsunął
od siebie siostrę. – Nie czekajcie, tylko zróbcie co mówię… Dla własnego dobra.
Starsi wyszli z pokoju i zeszli do
salonu.
- Skąd masz kij baseballowy? – spytał
spokojnie jeden z trzech mężczyzn siedzących na kanapie.
- Grałem kiedyś – odpowiedział Shin.
– Czego chcecie?
- Twój kolega wisi nam małą sumkę i
zwleka ze spłatą.
- Ile?
- Kim. Nie mówiłeś, że masz sponsora.
- Nie jestem żadnym pieprzonym
sponsorem! – wybuchnął szatyn – Dam wam tyle ile chcecie, nawet dopłacę. Tylko
wy musicie omijać ten dom, szerokim łukiem. Zapomnijcie, że tu stoi, że tu ktoś
żyje.
- Żaden gówniarz nie będzie mi mówił
co mam robić.
- Proszę… - dodał Sangwoo załamanym
głosem.
- Zapłać. Należy nam się około pięciu
stów, w przeliczeniu na dolary, ale chciałbym jeszcze pięć, żeby uznać twoją
prośbę.
Szatyn podszedł do kanapy, przegonił
z niej dwójkę pozostałych i odsunął dolną część mebla. Odrzucił kilka rzeczy,
zdjął drewnianą pokrywę. Pod nią znajdowały się elegancko ułożone pieniądze,
chłopak wyciągnął tyle ile trzeba, po czym zakrył wszystko.
- Robienie z tobą interesy, to dla
mnie przyjemność – mężczyzna uścisnął prawą dłoń Sangwoo i wyszedł.
- Ej, Shin? – zaczął powoli Kim.
Szatyn spojrzał na niego, zacisnął
dłoń w pięść i wymierzył cios w twarz kolegi.
- Coś ty sobie myślał?! Jak już
wyszedłeś, to wyszedłeś! – krzyczał chłopak – Kurwa, ja nie mam tak dobrze jak
ty! Nie mogę sobie uciec z domu, chować się po kilka tygodni i nie wracać.
Misoo ma tylko mnie, nie mogę jej zawieść, nie mogę pozwolić by stała się
krzywda.
- Przepraszam Sangwoo, to się nie
powtórzy… Nie miałem dokąd uciec, zabiliby mnie.
- Może lepiej jeśli by to zrobili! A
teraz wynoś się stąd! Nie chcę już być zamieszany w te twoje zabawy, w te twoje
pierdolone dragi. Żyj z tym, ale mnie do tego nie mieszaj, a Misoo tym
bardziej.
Nie trzeba było mu powtarzać dwa
razy. Blondyn widząc strach i złość mieszające się w oczach szatyna wyszedł.
Błąkał się pewien czas po ulicach miasta. Wyjął telefon czując, że wibruje mu w
kieszeni spodni. Dzwonił do niego Yoo Ah Inn. Chłopak z klasy sportowej,
którego poznał na szkolnym wyjeździe. Wahał się przez chwilę, ale wkońcu
odebrał. Spotkali się nad rzeką, a szatyn przyniósł ze sobą coś do picia.
Rozmawiali dość długo, pił prawie sam
Sooyoon, aż w końcu w całej panice i płaczu wygadał, że jest gejem i zrobił to
ze swoim najlepszym przyjacielem, który zapewne nie chce go już znać.
- Poczekaj kilka dni. – powiedział
szatyn – Przejdzie mu i wtedy się odezwie do ciebie.
- Nie sądzę. Są dwie rzeczy o
które się on martwi. – mówił Kim – On
sam i jego śliczna siostra. A ja… Ja jak i reszta zespołu, jesteśmy tylko do
towarzystwa. Sam też by dał sobie radę. Jest najsilniejszy.
- Daj spokój. Nie ma ludzi idealnych.
- On jest. Może ma trudny charakter i
jest dość wredny, ale robi to by przetrwać.
- Nie mów już o nim. Dopijesz i
odprowadzę cię do domu. – rzucił Ah Inn.
- Wolałbym nie… - westchnął Sangwoo i
położył się na trawie. – W domu jest pusto i cicho, albo tylko krzyk ojca i
płacz matki.
- Chcesz iść do mnie? – zaproponował
Yoo – U mnie też jest cicho, ale to w stu procentach. Rano dam ci coś swojego i
oddasz innym razem.
#19 Dzień
Rano Sangwoo napisał do wszystkich,
że dzisiejsza próba jak i koncert odwołane. Musi zająć się siostrą wieczorem i
nie może jej zostawić samej. Wysłal do wszystkich prócz Kim’a. Jako, że była
sobota nikt nie narzekał, gdyż sobotnie plany często się rozsypywały. Każdemu
wypadało coś innego i tak to już bywało, że woleli odwołać niż na siłę się
zmuszać.
Tym razem to Misoo opiekowała się
bratem. Obolały przeleżał cały dzień w łóżku i na kanapie przed telewizorem.
Dziewczynka zrobiła coś na obiad i wspólnie zjedli w ciszy. Nie wspominali
ostatniego wieczora, woleli nic nie mówić, ani wyjaśniać.
Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi
w odwiedziny przyszła Hyuna. Drzwi bywały otwarte, więc weszła i ruszyła w
stronę piwnicy, gdzie miała odbyć się próba. Dziewczyna nie wiedziała, że
została odwołana i kiedy nikogo tam nie zastała wróciła na górę. Zawołała kilka
razy, jednak nie dostała odpowiedzi. Dla pewności, że wszystko jest w porządku wyszła
po schodach na piętro. Widząc leżące przed wejściem do pokoju Misoo, drzwi
przestraszyła się i wbiegła do tego pomieszczenia. Tam także nikogo nie było.
Rozejrzała się.
Następnie zapukała do drzwi Sangwoo i
po chwili weszła. Zobaczyła śpiące na jednym łóżku rodzeństwo i uśmiechnęła się
spokojnie. Zabrała koc z fotela i przykryła dziewczynkę wtuloną w brata,
odgarnęła jej włosy z czoła, po czym wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
# 21 Dzień
Na dzień dobry Sangwoo pobił się z
chłopakiem z klasy sportowej, niejakim Bang Myungsoo. Jakimś sposobem
dowiedział się o tym, co wydarzyło się piątkowego wieczora. Rzucał mu jakieś
teksty, a jego pieski wtórowały śmiechem. Szatyn nigdy by nawet nie pomyślał,
że mógłby zaatakować kogoś wyraźnie silniejszego od siebie. Jednak był zbyt
zirytowany by myśleć o tym co robi. Wymierzył pomyślnie dwa ciosy, jednak
następne próby okazały się porażką, gdyż Myungsoo przypuścił atak. Sportowiec
walnął Sangwoo kilka razy. Dopiero Sooyoon odciągnął przyjaciela ledwo
trzymającego się na nogach, a Ah Inn rzucił się na Banga, by ten nie dołożył
jeszcze blondynowi.
- Myungsoo – krzyknęła SooJi, która
podbiegła do chłopaków.
- Sangwoo – zawtórowała jej Hyuna. – Co
wy robicie?!
- Załatwiamy sprawy po męsku –
odpowiedział Shin wycierając krew z ust.
- Panowie skończyli? – wtrąciła nagle
dyrektorka – zapraszam do siebie na herbatkę.
Nastolatkowie poszli za nią do jej
gabinetu, usiedli w fotelach i wysłuchali pół godzinnego wykładu na temat
potępianej przemocy oraz nienawiści sportowo – artystycznej.
- Podziękowaliście kolegom za
ratunek? – spytała nagle.
- Za co? – spytał Sangwoo, któremu
przed oczami mignęła twarz Kima, a w żołądku coś mu się ścisnęło na myśl, że
musiałby znowu na niego patrzeć.
- Faktyczne. Bangowi by się nic nie
stało, gorzej byłoby z tobą. – odpowiedziała po czym dodała ironicznie –
gwiazdorze. Z tego co wiem, to ty zacząłeś. Myślę, że dobrze ci zrobi jeśli się
wyciszysz, zrelaksujesz.
- Słucham? Co pani ma na myśli?
- Na lekcjach plastycznych będą
potrzebowali od czasu do czasu modela.
Sangwoo zaczął kaszleć, a Myungsoo
śmiać się głośno.
- Oczywiście, nie można cały czas
malować jednej osoby. Panie Bang dynamika też jest ważna, prawda? – zaśmiała
się kobieta widocznie dumna z siebie. – Wracajcie na lekcje.
- Myślisz, że możemy zawiązać sojusz,
by nie wylądować na dziedzińcu szkolnym sprzątając? – zaczął Myungsoo, gdy
wyszli z gabinetu.
- Myślę, że to dobry pomysł, jeżeli
nie będziesz się mieszać w nieswoje sprawy. – odpowiedział Sangwoo i uścisnął
dłoń „kolegi”.
- Stoi.
- I tak cię nie lubię. – Shin puścił
oczko do rówieśnika i poszedł w swoją stronę.
Pierwszą lekcją była matematyka. Żeby
nie przeszkadzać, a także żeby bardziej sobie nie psuć dnia szatyn czekał przed
salą, gdzie odbywały się zajęcia. Zapisywał coś w swoim notatniku, gdy nagle
dosiadł się do niego Sooyoon.
- W porządku? – spytał wkońcu.
Sangwoo spojrzał na zegarek w
telefonie modląc się, by był już czas na dzwonek.
- Wydaje mi się, że ta rozmowa nie
jest konieczna. – odpowiedział po czym spojrzał na przyjaciela.
Nigdy nie wyglądał tak źle. Rany na
bladej twarzy nadal mu się nie zagoiły, oczy miał całe czerwone i worki pod
nimi, prawie czarne, a usta sine.
- Coś ty znowu brał? – spytał Sangwoo
cicho.
- To co zawsze, tylko trochę więcej –
westchnął. – Ale u ciebie wszystko w porządku, więc już mi lepiej. – Kim wstał,
a dzwonek zadzwonił.
- Czekaj – zatrzymał go szatyn. –
Teraz jest majca i trzeba jakoś Gwangsuka wyciągnąć.
Powoli wszyscy zaczęli wychodzić z
Sali. Feeldog był jednym z pierwszych osób, ale nauczyciel go zawołał. Wrócił
do klasy i co jakiś cza spoglądał w stronę kolegów stojących przed salą. Kiedy
machnął ręką ci ruszyli mu na pomoc.
- Proszę nam wybaczyć, profesorze
Choi – zaczął Sangwoo – Mamy teraz zajęcia plastyczne, a nasz kochany Gwangsuk
zgłosił się na modela i będzie pozował, gdyż jego talent malarski jest FATALNY,
prawda? A musi się jeszcze przygotować.
- Dokładnie. – zgodził się
wystraszony Oh – Moje dzieła są jak rysunki pięciolatka.
- Panie Shin – wtrącił Choi – Nie
było dzisiaj cię na lekcji.
- Miałem spotkanie z szanowną panią
dyrektor i nie zdążyłem dobiec przed dzwonkiem – powachlował się notatnikiem i
pokręcił głową.
- Dobra idźcie – nauczyciel machnął
ręką i zaczął pakować swoje rzeczy.
- Raz się udało. – westchnął
Gwangsuk.
- Uda się też innym razem – dodał
TaeJong, gdy już szli w stronę klasy plastycznej.
- Ej! – zawołał nagle Kim z tyłu –
Poczekajcie chwilę.
- Ja idę – powiedział Shin zanim
blondyn ich dogonił – Muszę się przygotować – zaśmiał się poklepał Nam’a po
ramieniu i poszedł dalej, gdy ci się zatrzymali.
- Panienka nadal jest naburmuszona –
powiedział Feeldog do Sooyoona – Musisz mu to wybaczyć.
- Wszystko w porządku – dodał Kim –
Ale już nieważne. Jakiś gość dzwonił i powiedział, że możemy zagrać na jakimś
festiwalu, który jest za tydzień.
- Mówiliśmy, że na nim nie zagramy –
oprzytomniał go Nam. – Ustaliliśmy to już.
- Sami to zaproponowali. Ja do nich
nie dzwoniłem.
Shin wszedł powoli do sali i
rozejrzał się. Pomieszczenie było ogromne, kwadratowe. Przez wielkie okna
wpadały promienie słoneczne. Ławki były ułożone w okręgu, a na środku był
podest, który dekorowała kwiatami i owocami nauczycielka.
- Ja chyba śnie – powiedział sam do
siebie.
- Shin Sangwoo? – spytała kobieta,
gdy wkońcu go zauważyła.
- T… Tak…
- Na co czekasz? Nie mamy tyle czasu,
by czekać aż się rozbierzesz. – powiedziała stanowczo – Uczniowie wejdą, usiądą
i będą chcieli zacząć od razu.
- Przepraszam… - zaczął po chwili
chłopak – Jak to rozebrać?
- Nie wyglądasz, żebyś miał brzydkie
ciało. Pani dyrektor zawsze wybiera uczniów, którzy najlepiej się nadają.
Lubisz jabłka?
- Nie specjalnie – zdziwiło go jej
pytanie.
- To musisz polubić na te dwie
godziny. A teraz ściągaj wszystko i zostaw wszystko pod ścianą.
- Ale, że wszystko, wszystko? –
dopytał chłopak.
- Zaraz dam ci prześcieradło, to
zakryjesz to i owo. – puściła do niego oczko i zaśmiała się melodyjnie.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, uczniowie
weszli do sali i zajęli swoje miejsca. Nie mogli oderwać wzroku od Sangwoo
leżącego na środku. Leżał, lekko uniesiony na boku podpierał się prawym łokciem,
a w dłoni trzymał jabłko przed ustami, które musiał wcześniej ugryźć, prawą
nogę miał ugiętą. Wokół bioder miał zawinięte białe prześcieradło, tak by
niczego nie było widać.
Feeldog zrobił mu zdjęcie, za co
nauczycielka go skarciła i kazała usunąć. Ten jednak nie posłuchał i wysłał do
Sooyoona oraz Ollie’ego z dopiskiem „Komuś jest za gorąco”.
Kobieta przez chwilę tłumaczyła na co
powinni zwrócić uwagę, dotykając leżącego szatyna po różnych częściach ciała.
Jej dłonie były cholernie zimne, a chłopak palił się ze wstydu. Nam i Oh
probowali powstrzymać się od śmiechu, ale co chwila wybuchali i śmiali się
przez dobre dziesięć minut. Kobieta wkońcu nie wytrzymała i wyprosiła ich z sali
nazywając ich pięciolatkami.
SooJi robiąc szkic czerwieniła się
okropnie. Mimo, że miała Shina głęboko gdzieś, fakt iż nadal lubiła jego zespół
i jego głos nakręcał ją coraz bardziej. Po jakiejś pół godzinie wzięła kilka
głębokich oddechów i próbowała usunąć czerwone rumieńce z twarzy.
Sangwoo przysypiał ciągle, ale
kobieta, z którą mieli lekcje nie pozwalała mu zbyt długo drze motać.
„Shin Sangwoo!”
„Nie ma spania! Nie za to ci płacą”
„Śpi się w domu, nie na lekcji!”
Dzwoniła także małym strasznie
głośnym dzwoneczkiem, aż wkońcu między pierwszą i drugą lekcją zrobiła mu
czarną kawę i kazała wypić, mimo jego protestów.
Kiedy zadzwonił dzwonek szatyn
poczekał, aż wszyscy wyjdą po czym zaczął się ubierać. Chwilę później do sali wemknął
się Sooyoon i położył dłoń na ramieniu przyjaciela, który zapinał spodnie. Ten
się wystraszył i odskoczył od niego.
- Nie dotykaj mnie! – wykrzyknął –
Ile razy mam ci to powtarzać.
- Przepraszam. Nie mogłem się
powstrzymać. – zaśmiał się Kim i usiadł na krześle przy jednej ławce.
- Czego chcesz? – spytał Shin
ubierając koszulę, a na nią marynarkę z logiem szkoły.
- Popatrzeć na ciebie.
- Kurwa, to nie jest śmieszne.
- Czemu od razu jesteś taki wulgarny –
Kim wstał i ruszył zdecydowanym krokiem w stronę kolegi.
Szatyn zaczął się cofać, aż wońcu
uderzył plecami o ścianę. Spanikowany zaczął się rozglądać, ale blondyn był za
blisko.
- Jak już powiedziałem chciałem
popatrzeć tylko na ciebie. – rzucił i podniósł rękę do policzka Shin’a. Musnął
go wierzchnią częścią dłoni.
- Sooyoon! Starczy tego dobrego.
Sytuacje przerwał Ah Inn, lekko
czerwony na twarzy. Sangwoo skorzystał z chwilowego rozproszenia blondyna,
zabrał buty i wybiegł z pomieszczenia.
Po drodze wsunął na bose stopy białe
tenisówki, wyjął z szafki kask i poszedł na parking. Przy motorze założył kask,
wsiadł na pojazd i ruszył przed siebie. Nie wrócił do domu. Było w nim chłodno
i pusto. Po prostu jechał jak biegła droga. Przy wyjeździe z miasta wkońcu się
zatrzymał, stwierdzając, że skończyła się benzyna, a w portfelu wiało pustką.
Zaklął i rzucił portfelem o ziemie.
Wyciągnął telefon, ale niestety był rozładowany. Dom stal po drugiej stronie
miasta, jakieś pół godziny jazdy, jeśli nie byłoby korków.
Po prostu stał w pełnym słońcu, przy
swojej maszynie, ściągnął kask i położył na siedzeniu. Zastanawiał się co
mógłby zrobić, ale nic mu nie przychodziło na myśl.
Wkońcu stanął jak autostopowicz z
wyciągniętym kciukiem w górę. Auta mijały go, wymieniał spojrzenia z
kierowcami, ale żaden się nie zatrzymał. Dopiero po dwóch godzinach ktoś
zajechał na pas bezpieczeństwa. Była to jakaś kobieta, lekko po trzydziestce.
Podzieliła się benzyną, a Sangwoo wziął od niej numer, żeby zapłacić, kiedy
będzie mieć pieniądze. Ona uznała to za niekoniecznie, ale chłopak uparł się
przy swoim, pożegnał się i wrócił do domu.
Tam wszyscy czekali na niego. Cały
zespół, kilka osób z klasy, Hyuna z kilkoma koleżankami, siostra z chłopakiem i
przyjaciółką.
- Gdzieś ty był?! – wybuchnął Gwangsuk.
- Długo by gadać – odpowiedział oszołomiony
– A tak w ogóle, to co tu się dzieje.
- Ale ty jesteś głupi – podeszła do
niego Hyuna śmiejąc się słodko – Dziś są twoje urodziny, prawda, a to zdjęcie z
plastyki robi furorę w Internecie.
- Aha… Czyli, że… Czekaj, który dziś
jest? – spytał Shin.
- Dwudziesty pierwszy wrzesień,
godzina osiemnasta trzydzieści, a to jest impreza niespodzianka. –
odpowiedziała mu Kim.
- Ano… Faktycznie, dziś są moje
urodziny… - powiedział wkońcu – No to… Bawmy się! – wykrzyknął.
Jak chłopak powiedział tak zrobili.
Zaczęli się bawić. Bawili, się popijali czymś od czasu do czasu. Zjedli kilka
pizz, jakieś ciastka i torta orzechowego.
- Sangwoo. – zaczął po jakimś czasie Oliver
– Widziałeś gdzieś Sooyoona?
- Nie. Na szczęście nie, a co? –
odpowiedział uśmiechnięty Shin.
- Kurde Sangwoo, nie zachowuj się
jakbyś miał pięć lat. Tu nie chodzi tylko o ciebie i o niego. Teraz zaczął nam
mówić wszystko. Rozumiesz? Wszystko i nie chcemy by coś mu się stało z twojego
powodu.
- Jak to mojego? – uśmiech zszedł mu
z twarzy – Moja wina, że się dostawia do mnie? Dobrze wie, że tego nie może.
Tak samo jak dotykać mnie, czy coś wspominać o… - odchrząknął.
- Sangwoo skup się. Był tutaj.
Ignorowałeś go cały czas. – wkurzył się Ollie. – Gdzie może być teraz?
- Sprawdzałeś łazienki? Tam może coś…
- chłopak miał w ręcę szklankę, upuścił ją i roztrzaskała się na podłodze.
Szatyn pobiegł w stronę łazienki.
Najpierw tej na parterze, potem w piwnicy i wkońcu tej przy jego pokoju.
Blondyn siedział tam, opierając się o
drzwi do kabiny prysznicowej bawił się jakąś pustą buteleczką. Obok leżała
opróżniona strzykawka z igłą oraz kawałek postrzępionego materiału.
- Sangwoo… - zaśmiał się – Ale to
jest mocne… Chcesz też? Od razu zapomnisz o wszystkim. – mówił Sooyoon, a język
mu się plątał. – Mam drugą… W kieszeni i strzykawkę, raz dwa poczujesz się
lepiej.
- Nie mów tak – Shin podszedł do
niego wziął buteleczkę z jego ręki i
odrzucił na drugi koniec.
- To naprawdę mocne – śmiał się coraz
bardziej, coraz ciszej.
- Zostań ze mną, nie odpływaj. –
szatyn wziął w dłonie policzki przyjaciela i spojrzał mu w oczy, które się
kręciły, jakby szukały stałego punktu w przestrzeni.
- Kocham cię, stary. – Sooyoon uśmiechnął
się. Wykorzystując bliskość, blondyn zarzucił rękę na szyję Sangwoo i przyciągnął
jego usta pod swoje po czym złożył na nich dłuższy pocałunek.
Shin odsunął się energicznie
wycierając rękawem usta. Wstał i przemył je, po czym złapał kolegę za kołnierz
z tyłu. Podniósł go, wziął prysznic i odkręcił zimną wodę, po czym wsadził
głowę blondyna pod lodowaty strumień.
- Ogarnij się ty mała szmato! –
krzyczał szatyn. – Nie będziesz mi zgonować na oczach wszystkich, na oczach
Misoo!
Sooyoon wyszarpał się, wytrącił
rączkę prysznica z dłoni przyjaciela i zaczął go oblewać po twarzy. Ten
krzyczał, gdyż woda była lodowata. Próbował się zakryć, ale ręce Kima były szybsze
i unieruchomił go nie przestając polewać silnym strumieniem.
- Dość! Dość! – krzyczał szatyn –
Wygrałeś! Już się nie gniewam!!
- To chciałem usłyszeć. – zaśmiał się
i zakręcił wodę.
Do łazienki wszedł Dongwoon. Stanął w
drzwiach osłupiały. Przeprosił i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Po chwili
przyszło całe towarzystwo i zrobiło kilka zdjęć.
- „Niezapomniana impreza, na
siedemnastkę, hasztag grubo, hasztag siedemnaście, hasztag lat, hasztag męska, hasztag
miłość” – powiedział Gwangsuk wstawiając zdjęcie na instagrama zespołu – Już czuje
łapki w górze.
- Feeldog nie rób tego – Sangwoo zaczął
się śmiać. – Zniszczysz mnie tym.
- Ups, za późno – Oh pokazał mu język
i wyszedł z łazienki.
- Co jak co, ale grubo jest – zaśmiał
się Taejong pomagając wstać jubilatowi.
- Jak dobrze, że w tym tygodniu
sprząta Sangwoo – dodała melodyjnym głosem Misoo. – Przebierz się i wracaj na
dół.
- Tak jest generale! – krzyknął Shin.
- Mój brat się ucieszy – powiedziała SooJi.
- Co?
- Nic, nic, drogi Sangwoo. Myślałam
na głos.
Kiedy obaj panowie przebrali się w
coś, zeszli na dół i bawili się już wspólnie razem.
#22 Dzień
Po północy towarzystwo zaczęło się
wykruszać, aż wkońcu zostało tylko Blue Curry no i oczywiście Misoo. Panowie
siedzieli na kanapie i fotelach oglądając jakiś serial erotyczny, komentując
ciągle czyjeś cycki, biodra, czy tyłek. Typowo męskie zajęcie, w dodatku z
browarkiem w ręku.
- Ale to fajne. – powiedziała Misoo,
gdy weszła do salonu –Wielkie ma cycki ta babka. Pewnie muszą być strasznie
ciężkie.
Nastolatkowie spojrzeli na nią,
zamrugali kilka razy oczami, po czym rzucili się na pilota i wkońcu ktoś
przełączył kanał. Jednak ten był jeszcze gorszy, bo leciało stu – procentowe porno.
- Obrzydlistwo… Znajdźcie sobie
dziewczyny, po jednej dla każdego. – rzuciła Misoo i wyszła z pokoju.
- To jest lepsze – zaśmiał się
Feeldog. – Tamto miało słabą fabułę.
- Tu nie ma żadnej – rzucił Taejong.
- Ale i tak jest lepsze – dodał Ollie.
– Sangwoo. Robiłeś to już z Hyuną?
- Co? – dopytał zdziwiony Shin – Nie,
nie! A nawet jeśli to nie twoja sprawa.
- I jak było? – spytał Kim.
- Przestańcie! – wykrzyknął szatyn –
Normalnie. Myślałem, że o takich rzeczach chcą wiedzieć tylko dziewczyny, że
tylko one o tym rozmawiają.
- Cicho! – krzyknął Oh – Jak było?!
- Rozkosznie jęczała. – zaśmiał się
Shin, dopił piwo i wyłączył telewizor – Ale to tyle dla was... Dobranoc moje panienki. Jutro idziemy
do szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz