9/13/2015

|Classic perfection, no deffects| - Rozdział 2



Bo weekendy bywają zaskakujące. Człowiek uczy się na geografię, a okazuje się że jest ona dopiero w środę. Owacje dla mnie. A to cuś jest pisane tak o, a bo mi się nudziło xD

#18 Dzień

Na pewno znasz to uczucie, gdy wychodząc z klasy nauczyciel odprowadza cię wzrokiem mówiącym „Mam nadzieję dziecko, że cię coś rozjedzie i już cię nigdy nie zobaczę”. Więc teraz pomyśl o Dongwoon’ie, który przez przypadek powiedział to co myśli na głos, zamiast szeptem. Wzorowy uczeń dostał naganę, a oprócz tego załatwił sobie wroga na wszystkie lata szkoły.
- Jak mogłeś powiedzieć, że Choi jest debilem, tylko dlatego, że nie napisał minusa przed liczbą? – śmiała się Misoo, gdy byli już w odpowiedniej odległości od klasy – Może i upierał się, że dobrze robi, ale to nie powód by po nim jechać… Na głos… Rozumiem szeptem.
- Mówiłem ci już, że moja matka jest dyrektorką tej szkoły? – spytał Son.
- O chłopie, masz przerąbane – wtrąciła się Hyoyeon, która ich dogoniła i usłyszała ostatnią kwestię.
- To chyba nie pójdziemy do kina. – zatrzymał się blondyn patrząc na szatynkę.
- Innym razem – uśmiechnęła się Shin. – Ale dopóki nie wróciłeś do domu jesteś wolny, tak samo jak mój dom.
- Przyjdę z chęcią, jeśli mama nie zacznie wydzwaniać – zaśmiał się. – Poza tym jest piątek… Więc chyba da mi spokoju trochę.

Po szkole gimnazjaliści poszli do domu Shin. W środku był jej brat z kolegą, grali na konsoli w jakąś strzelankę przegryzając w między czasie zimne już kawałki pizzy i popijając sokiem pomarańczowym.
Pokój MiSoo znajdował się na pierwszym piętrze. Był cały różowy, z wielkim łóżkiem na środku i mięciutkim, puszystym, białym dywanie na podłodze. Ściany były obklejone zdjęciami jej z koleżankami, plakatami idoli oraz małych kociąt. Usiedli na podłodze, po czym zaczęli grać w planszówkę. Rozmawiali i śmiali się głośno.
- Po co ci te plakaty kotów? – spytał Son, gdy Hyoyeon poszła na chwilę do łazienki, do której wejście znajdowało się w pokoju.
- Chciałabym mieć jakieś zwierzątko, ale tata mi nie pozwala – odpowiedziała MiSoo.
- A Hyung mówił coś o kocicy… - powiedział nieśmiale Son.
- Miał na myśli swoją gitarę – przewróciła oczami nastolatka.
Nagle z dołu dało się słyszeć strzał i chwilę później do pokoju wpadł SangWoo z kijem baseball’owym w lewej dłoni.
- Włazić do szafy, szybko! – wykrzyknął i siłą podniósł Dongwoona i siostrę.
Kolejny strzał.
- Kurwa… - wyszeptał Shin.
- Oppa! Co się dzieje? – pytała ciągle zapłakana szatynka.
Gimnazjaliści weszli do szafy i starszy miał zamknąć drzwi, gdy Son złapał szatyna za nadgarstek.
- Postaram się ją uspokoić, ale powiedz mi co się dzieje…
- A kim ty niby jesteś, żeby się mieszać w nieswoje sprawy? – spytał oschle Sangwoo, wyrwał rękę, trzasnął drzwiami i przekręcił w nich kluczyk, który schował do kieszeni spodni.
Chłopak stanął pod ścianą przy drzwiach, słysząc ciężkie kroki na schodach.
Zacisnął dłonie na kiju i wyczekiwał. Był coraz bardziej przerażony, jego serce chciało wyskoczyć z piersi, waliło jak oszalałe. Głębokimi oddechami próbował zahamować dudniący organ.
Kiedy wkońcu ktoś wszedł, w tym samym czasie z łazienki wyszła Hyoyeon. Rozproszyła napastnika i chłopak mógł wymierzyć cios. Dziewczyna wystraszyła się i zamknęła z powrotem w pomieszczeniu.
Niestety mężczyzna był przygotowany na taką sytuację i jedną ręką wyrwał kij i rzucił w kąt. Sangwoo zaczął się cofać przerażony do granic możliwości. Próbował przemknąć obok napakowanego łysola z widocznie kilkakrotnie już złamanym nosem, jak gdyby wyrwał się z ringu gali MMA.
Skierował się ku kijowi, jednak jednym kopniakiem Shin wylądował na ziemi. Czując jak buzuje w nim adrenalina zaczął się czołgać dalej, drewnianą „broń” miał na wyciągnięcie ręki. Kiedy chciał to zrobić, został złapany za nogi i odciągnięty do tyłu.
Chłopak przewrócił się na plecy i próbował wstać. I tym razem jego starania poszły na marne. Wielka stopa gangstera przygniotła go do ziemi. Mężczyzna uśmiechał się krzywo i przyglądał nastolatkowi. Nagle złapał go za szyje, odsunął nogę i jednym machnięciem przerzucił go przez łóżko. Sangwoo uderzył w ścianę po drugiej stronie pokoju, a jego głowa cudem uniknęła kaloryfera, wiszącego obok. Przed oczami zaczęło mu się wszystko zamazywać. Zauważył tylko Sooyoona, który wywarzył drzwi od pokoju.
Shin uśmiechnął się lekko, widząc, że przyjacielowi nic nie jest i odleciał chwilę później.

Drzwi szafy otworzył Sooyoon. Jego ubrania były poszarpane, twarz zakrwawiona, a włosy powywijane we wszystkie strony.
Dongwoon wyciągnął na rękach koleżankę i położył ją na łóżku. Ta cały czas zaciskała rękę na jego dłoni, a łzy nie chciały przestać płynąć.
- Sangwoo? Gdzie on jest?! – krzyczała MiSoo.
Kim podszedł do szatyna leżącego pod ścianą.
- Shin? Shin Sangwoo? – blondyn szarpał lekko kolegą. – Obudź się! Tylko mi nie umieraj od jednego spotkania ze ścianą – chłopak śmiał się ironicznie i próbował zatrzymać chęć rozpłakania się. – Kiedyś przeleciałeś z dziesięć metrów, po czym się podniosłeś i pojechałeś dalej!
- O stary… Jeśli ci twoi tego nie zrobią ja to zrobię… - wyszeptał szatyn, odzyskujący powoli przytomność.
- Co zrobisz? – spytał oszołomiony Kim.
- Zamorduję cię własnoręcznie…
- Spróbuj tylko… - zaśmiał się Sooyoon i pomógł wstać koledze.
- Oppa! – wykrzyknęła Misoo i wtuliła się w brata.
- Co się stało z tymi ludźmi? – spytał nagle Shin.
- Siedzą w salonie. – odpowiedział blondyn.
- Misoo, powiedzcie Hyoyeon, że już może wyjść i wymknijcie się przez tylnie drzwi. – powiedział szatyn i odsunął od siebie siostrę. – Nie czekajcie, tylko zróbcie co mówię… Dla własnego dobra.
Starsi wyszli z pokoju i zeszli do salonu.
- Skąd masz kij baseballowy? – spytał spokojnie jeden z trzech mężczyzn siedzących na kanapie.
- Grałem kiedyś – odpowiedział Shin. – Czego chcecie?
- Twój kolega wisi nam małą sumkę i zwleka ze spłatą.
- Ile?
- Kim. Nie mówiłeś, że masz sponsora.
- Nie jestem żadnym pieprzonym sponsorem! – wybuchnął szatyn – Dam wam tyle ile chcecie, nawet dopłacę. Tylko wy musicie omijać ten dom, szerokim łukiem. Zapomnijcie, że tu stoi, że tu ktoś żyje.
- Żaden gówniarz nie będzie mi mówił co mam robić.
- Proszę… - dodał Sangwoo załamanym głosem.
- Zapłać. Należy nam się około pięciu stów, w przeliczeniu na dolary, ale chciałbym jeszcze pięć, żeby uznać twoją prośbę.
Szatyn podszedł do kanapy, przegonił z niej dwójkę pozostałych i odsunął dolną część mebla. Odrzucił kilka rzeczy, zdjął drewnianą pokrywę. Pod nią znajdowały się elegancko ułożone pieniądze, chłopak wyciągnął tyle ile trzeba, po czym zakrył wszystko.
- Robienie z tobą interesy, to dla mnie przyjemność – mężczyzna uścisnął prawą dłoń Sangwoo i wyszedł.
- Ej, Shin? – zaczął powoli Kim.
Szatyn spojrzał na niego, zacisnął dłoń w pięść i wymierzył cios w twarz kolegi.
- Coś ty sobie myślał?! Jak już wyszedłeś, to wyszedłeś! – krzyczał chłopak – Kurwa, ja nie mam tak dobrze jak ty! Nie mogę sobie uciec z domu, chować się po kilka tygodni i nie wracać. Misoo ma tylko mnie, nie mogę jej zawieść, nie mogę pozwolić by stała się krzywda.
- Przepraszam Sangwoo, to się nie powtórzy… Nie miałem dokąd uciec, zabiliby mnie.
- Może lepiej jeśli by to zrobili! A teraz wynoś się stąd! Nie chcę już być zamieszany w te twoje zabawy, w te twoje pierdolone dragi. Żyj z tym, ale mnie do tego nie mieszaj, a Misoo tym bardziej.
Nie trzeba było mu powtarzać dwa razy. Blondyn widząc strach i złość mieszające się w oczach szatyna wyszedł. Błąkał się pewien czas po ulicach miasta. Wyjął telefon czując, że wibruje mu w kieszeni spodni. Dzwonił do niego Yoo Ah Inn. Chłopak z klasy sportowej, którego poznał na szkolnym wyjeździe. Wahał się przez chwilę, ale wkońcu odebrał. Spotkali się nad rzeką, a szatyn przyniósł ze sobą coś do picia.
Rozmawiali dość długo, pił prawie sam Sooyoon, aż w końcu w całej panice i płaczu wygadał, że jest gejem i zrobił to ze swoim najlepszym przyjacielem, który zapewne nie chce go już znać.
- Poczekaj kilka dni. – powiedział szatyn – Przejdzie mu i wtedy się odezwie do ciebie.
- Nie sądzę. Są dwie rzeczy o które  się on martwi. – mówił Kim – On sam i jego śliczna siostra. A ja… Ja jak i reszta zespołu, jesteśmy tylko do towarzystwa. Sam też by dał sobie radę. Jest najsilniejszy.
- Daj spokój. Nie ma ludzi idealnych.
- On jest. Może ma trudny charakter i jest dość wredny, ale robi to by przetrwać.
- Nie mów już o nim. Dopijesz i odprowadzę cię do domu. – rzucił Ah Inn.
- Wolałbym nie… - westchnął Sangwoo i położył się na trawie. – W domu jest pusto i cicho, albo tylko krzyk ojca i płacz matki.
- Chcesz iść do mnie? – zaproponował Yoo – U mnie też jest cicho, ale to w stu procentach. Rano dam ci coś swojego i oddasz innym razem.





#19 Dzień

Rano Sangwoo napisał do wszystkich, że dzisiejsza próba jak i koncert odwołane. Musi zająć się siostrą wieczorem i nie może jej zostawić samej. Wysłal do wszystkich prócz Kim’a. Jako, że była sobota nikt nie narzekał, gdyż sobotnie plany często się rozsypywały. Każdemu wypadało coś innego i tak to już bywało, że woleli odwołać niż na siłę się zmuszać.

Tym razem to Misoo opiekowała się bratem. Obolały przeleżał cały dzień w łóżku i na kanapie przed telewizorem. Dziewczynka zrobiła coś na obiad i wspólnie zjedli w ciszy. Nie wspominali ostatniego wieczora, woleli nic nie mówić, ani wyjaśniać.
Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi w odwiedziny przyszła Hyuna. Drzwi bywały otwarte, więc weszła i ruszyła w stronę piwnicy, gdzie miała odbyć się próba. Dziewczyna nie wiedziała, że została odwołana i kiedy nikogo tam nie zastała wróciła na górę. Zawołała kilka razy, jednak nie dostała odpowiedzi. Dla pewności, że wszystko jest w porządku wyszła po schodach na piętro. Widząc leżące przed wejściem do pokoju Misoo, drzwi przestraszyła się i wbiegła do tego pomieszczenia. Tam także nikogo nie było. Rozejrzała się.
Następnie zapukała do drzwi Sangwoo i po chwili weszła. Zobaczyła śpiące na jednym łóżku rodzeństwo i uśmiechnęła się spokojnie. Zabrała koc z fotela i przykryła dziewczynkę wtuloną w brata, odgarnęła jej włosy z czoła, po czym wyszła i zamknęła za sobą drzwi.




# 21 Dzień

Na dzień dobry Sangwoo pobił się z chłopakiem z klasy sportowej, niejakim Bang Myungsoo. Jakimś sposobem dowiedział się o tym, co wydarzyło się piątkowego wieczora. Rzucał mu jakieś teksty, a jego pieski wtórowały śmiechem. Szatyn nigdy by nawet nie pomyślał, że mógłby zaatakować kogoś wyraźnie silniejszego od siebie. Jednak był zbyt zirytowany by myśleć o tym co robi. Wymierzył pomyślnie dwa ciosy, jednak następne próby okazały się porażką, gdyż Myungsoo przypuścił atak. Sportowiec walnął Sangwoo kilka razy. Dopiero Sooyoon odciągnął przyjaciela ledwo trzymającego się na nogach, a Ah Inn rzucił się na Banga, by ten nie dołożył jeszcze blondynowi.
- Myungsoo – krzyknęła SooJi, która podbiegła do chłopaków.
- Sangwoo – zawtórowała jej Hyuna. – Co wy robicie?!
- Załatwiamy sprawy po męsku – odpowiedział Shin wycierając krew z ust.
- Panowie skończyli? – wtrąciła nagle dyrektorka – zapraszam do siebie na herbatkę.
Nastolatkowie poszli za nią do jej gabinetu, usiedli w fotelach i wysłuchali pół godzinnego wykładu na temat potępianej przemocy oraz nienawiści sportowo – artystycznej.
- Podziękowaliście kolegom za ratunek? – spytała nagle.
- Za co? – spytał Sangwoo, któremu przed oczami mignęła twarz Kima, a w żołądku coś mu się ścisnęło na myśl, że musiałby znowu na niego patrzeć.
- Faktyczne. Bangowi by się nic nie stało, gorzej byłoby z tobą. – odpowiedziała po czym dodała ironicznie – gwiazdorze. Z tego co wiem, to ty zacząłeś. Myślę, że dobrze ci zrobi jeśli się wyciszysz, zrelaksujesz.
- Słucham? Co pani ma na myśli?
- Na lekcjach plastycznych będą potrzebowali od czasu do czasu modela.
Sangwoo zaczął kaszleć, a Myungsoo śmiać się głośno.
- Oczywiście, nie można cały czas malować jednej osoby. Panie Bang dynamika też jest ważna, prawda? – zaśmiała się kobieta widocznie dumna z siebie. – Wracajcie na lekcje.

- Myślisz, że możemy zawiązać sojusz, by nie wylądować na dziedzińcu szkolnym sprzątając? – zaczął Myungsoo, gdy wyszli z gabinetu.
- Myślę, że to dobry pomysł, jeżeli nie będziesz się mieszać w nieswoje sprawy. – odpowiedział Sangwoo i uścisnął dłoń „kolegi”.
- Stoi.
- I tak cię nie lubię. – Shin puścił oczko do rówieśnika i poszedł w swoją stronę.

Pierwszą lekcją była matematyka. Żeby nie przeszkadzać, a także żeby bardziej sobie nie psuć dnia szatyn czekał przed salą, gdzie odbywały się zajęcia. Zapisywał coś w swoim notatniku, gdy nagle dosiadł się do niego Sooyoon.
- W porządku? – spytał wkońcu.
Sangwoo spojrzał na zegarek w telefonie modląc się, by był już czas na dzwonek.
- Wydaje mi się, że ta rozmowa nie jest konieczna. – odpowiedział po czym spojrzał na przyjaciela.
Nigdy nie wyglądał tak źle. Rany na bladej twarzy nadal mu się nie zagoiły, oczy miał całe czerwone i worki pod nimi, prawie czarne, a usta sine.
- Coś ty znowu brał? – spytał Sangwoo cicho.
- To co zawsze, tylko trochę więcej – westchnął. – Ale u ciebie wszystko w porządku, więc już mi lepiej. – Kim wstał, a dzwonek zadzwonił.
- Czekaj – zatrzymał go szatyn. – Teraz jest majca i trzeba jakoś Gwangsuka wyciągnąć.
Powoli wszyscy zaczęli wychodzić z Sali. Feeldog był jednym z pierwszych osób, ale nauczyciel go zawołał. Wrócił do klasy i co jakiś cza spoglądał w stronę kolegów stojących przed salą. Kiedy machnął ręką ci ruszyli mu na pomoc.
- Proszę nam wybaczyć, profesorze Choi – zaczął Sangwoo – Mamy teraz zajęcia plastyczne, a nasz kochany Gwangsuk zgłosił się na modela i będzie pozował, gdyż jego talent malarski jest FATALNY, prawda? A musi się jeszcze przygotować.
- Dokładnie. – zgodził się wystraszony Oh – Moje dzieła są jak rysunki pięciolatka.
- Panie Shin – wtrącił Choi – Nie było dzisiaj cię na lekcji.
- Miałem spotkanie z szanowną panią dyrektor i nie zdążyłem dobiec przed dzwonkiem – powachlował się notatnikiem i pokręcił głową.
- Dobra idźcie – nauczyciel machnął ręką i zaczął pakować swoje rzeczy.
- Raz się udało. – westchnął Gwangsuk.
- Uda się też innym razem – dodał TaeJong, gdy już szli w stronę klasy plastycznej.
- Ej! – zawołał nagle Kim z tyłu – Poczekajcie chwilę.
- Ja idę – powiedział Shin zanim blondyn ich dogonił – Muszę się przygotować – zaśmiał się poklepał Nam’a po ramieniu i poszedł dalej, gdy ci się zatrzymali.
- Panienka nadal jest naburmuszona – powiedział Feeldog do Sooyoona – Musisz mu to wybaczyć.
- Wszystko w porządku – dodał Kim – Ale już nieważne. Jakiś gość dzwonił i powiedział, że możemy zagrać na jakimś festiwalu, który jest za tydzień.
- Mówiliśmy, że na nim nie zagramy – oprzytomniał go Nam. – Ustaliliśmy to już.
- Sami to zaproponowali. Ja do nich nie dzwoniłem.

Shin wszedł powoli do sali i rozejrzał się. Pomieszczenie było ogromne, kwadratowe. Przez wielkie okna wpadały promienie słoneczne. Ławki były ułożone w okręgu, a na środku był podest, który dekorowała kwiatami i owocami nauczycielka.
- Ja chyba śnie – powiedział sam do siebie.
- Shin Sangwoo? – spytała kobieta, gdy wkońcu go zauważyła.
- T… Tak…
- Na co czekasz? Nie mamy tyle czasu, by czekać aż się rozbierzesz. – powiedziała stanowczo – Uczniowie wejdą, usiądą i będą chcieli zacząć od razu.
- Przepraszam… - zaczął po chwili chłopak – Jak to rozebrać?
- Nie wyglądasz, żebyś miał brzydkie ciało. Pani dyrektor zawsze wybiera uczniów, którzy najlepiej się nadają. Lubisz jabłka?
- Nie specjalnie – zdziwiło go jej pytanie.
- To musisz polubić na te dwie godziny. A teraz ściągaj wszystko i zostaw wszystko pod ścianą.
- Ale, że wszystko, wszystko? – dopytał chłopak.
- Zaraz dam ci prześcieradło, to zakryjesz to i owo. – puściła do niego oczko i zaśmiała się melodyjnie.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, uczniowie weszli do sali i zajęli swoje miejsca. Nie mogli oderwać wzroku od Sangwoo leżącego na środku. Leżał, lekko uniesiony na boku podpierał się prawym łokciem, a w dłoni trzymał jabłko przed ustami, które musiał wcześniej ugryźć, prawą nogę miał ugiętą. Wokół bioder miał zawinięte białe prześcieradło, tak by niczego nie było widać.
Feeldog zrobił mu zdjęcie, za co nauczycielka go skarciła i kazała usunąć. Ten jednak nie posłuchał i wysłał do Sooyoona oraz Ollie’ego z dopiskiem „Komuś jest za gorąco”.
Kobieta przez chwilę tłumaczyła na co powinni zwrócić uwagę, dotykając leżącego szatyna po różnych częściach ciała. Jej dłonie były cholernie zimne, a chłopak palił się ze wstydu. Nam i Oh probowali powstrzymać się od śmiechu, ale co chwila wybuchali i śmiali się przez dobre dziesięć minut. Kobieta wkońcu nie wytrzymała i wyprosiła ich z sali nazywając ich pięciolatkami.
SooJi robiąc szkic czerwieniła się okropnie. Mimo, że miała Shina głęboko gdzieś, fakt iż nadal lubiła jego zespół i jego głos nakręcał ją coraz bardziej. Po jakiejś pół godzinie wzięła kilka głębokich oddechów i próbowała usunąć czerwone rumieńce z twarzy.
Sangwoo przysypiał ciągle, ale kobieta, z którą mieli lekcje nie pozwalała mu zbyt długo drze motać.
„Shin Sangwoo!”
„Nie ma spania! Nie za to ci płacą”
„Śpi się w domu, nie na lekcji!”
Dzwoniła także małym strasznie głośnym dzwoneczkiem, aż wkońcu między pierwszą i drugą lekcją zrobiła mu czarną kawę i kazała wypić, mimo jego protestów.
Kiedy zadzwonił dzwonek szatyn poczekał, aż wszyscy wyjdą po czym zaczął się ubierać. Chwilę później do sali wemknął się Sooyoon i położył dłoń na ramieniu przyjaciela, który zapinał spodnie. Ten się wystraszył i odskoczył od niego.
- Nie dotykaj mnie! – wykrzyknął – Ile razy mam ci to powtarzać.
- Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. – zaśmiał się Kim i usiadł na krześle przy jednej ławce.
- Czego chcesz? – spytał Shin ubierając koszulę, a na nią marynarkę z logiem szkoły.
- Popatrzeć na ciebie.
- Kurwa, to nie jest śmieszne.
- Czemu od razu jesteś taki wulgarny – Kim wstał i ruszył zdecydowanym krokiem w stronę kolegi.
Szatyn zaczął się cofać, aż wońcu uderzył plecami o ścianę. Spanikowany zaczął się rozglądać, ale blondyn był za blisko.
- Jak już powiedziałem chciałem popatrzeć tylko na ciebie. – rzucił i podniósł rękę do policzka Shin’a. Musnął go wierzchnią częścią dłoni.
- Sooyoon! Starczy tego dobrego.
Sytuacje przerwał Ah Inn, lekko czerwony na twarzy. Sangwoo skorzystał z chwilowego rozproszenia blondyna, zabrał buty i wybiegł z pomieszczenia.
Po drodze wsunął na bose stopy białe tenisówki, wyjął z szafki kask i poszedł na parking. Przy motorze założył kask, wsiadł na pojazd i ruszył przed siebie. Nie wrócił do domu. Było w nim chłodno i pusto. Po prostu jechał jak biegła droga. Przy wyjeździe z miasta wkońcu się zatrzymał, stwierdzając, że skończyła się benzyna, a w portfelu wiało pustką.
Zaklął i rzucił portfelem o ziemie. Wyciągnął telefon, ale niestety był rozładowany. Dom stal po drugiej stronie miasta, jakieś pół godziny jazdy, jeśli nie byłoby korków.
Po prostu stał w pełnym słońcu, przy swojej maszynie, ściągnął kask i położył na siedzeniu. Zastanawiał się co mógłby zrobić, ale nic mu nie przychodziło na myśl.
Wkońcu stanął jak autostopowicz z wyciągniętym kciukiem w górę. Auta mijały go, wymieniał spojrzenia z kierowcami, ale żaden się nie zatrzymał. Dopiero po dwóch godzinach ktoś zajechał na pas bezpieczeństwa. Była to jakaś kobieta, lekko po trzydziestce. Podzieliła się benzyną, a Sangwoo wziął od niej numer, żeby zapłacić, kiedy będzie mieć pieniądze. Ona uznała to za niekoniecznie, ale chłopak uparł się przy swoim, pożegnał się i wrócił do domu.
Tam wszyscy czekali na niego. Cały zespół, kilka osób z klasy, Hyuna z kilkoma koleżankami, siostra z chłopakiem i przyjaciółką.




- Gdzieś ty był?! – wybuchnął Gwangsuk.
- Długo by gadać – odpowiedział oszołomiony – A tak w ogóle, to co tu się dzieje.
- Ale ty jesteś głupi – podeszła do niego Hyuna śmiejąc się słodko – Dziś są twoje urodziny, prawda, a to zdjęcie z plastyki robi furorę w Internecie.
- Aha… Czyli, że… Czekaj, który dziś jest? – spytał Shin.
- Dwudziesty pierwszy wrzesień, godzina osiemnasta trzydzieści, a to jest impreza niespodzianka. – odpowiedziała mu Kim.
- Ano… Faktycznie, dziś są moje urodziny… - powiedział wkońcu – No to… Bawmy się! – wykrzyknął.
Jak chłopak powiedział tak zrobili. Zaczęli się bawić. Bawili, się popijali czymś od czasu do czasu. Zjedli kilka pizz, jakieś ciastka i torta orzechowego.
- Sangwoo. – zaczął po jakimś czasie Oliver – Widziałeś gdzieś Sooyoona?
- Nie. Na szczęście nie, a co? – odpowiedział uśmiechnięty Shin.
- Kurde Sangwoo, nie zachowuj się jakbyś miał pięć lat. Tu nie chodzi tylko o ciebie i o niego. Teraz zaczął nam mówić wszystko. Rozumiesz? Wszystko i nie chcemy by coś mu się stało z twojego powodu.
- Jak to mojego? – uśmiech zszedł mu z twarzy – Moja wina, że się dostawia do mnie? Dobrze wie, że tego nie może. Tak samo jak dotykać mnie, czy coś wspominać o… - odchrząknął.
- Sangwoo skup się. Był tutaj. Ignorowałeś go cały czas. – wkurzył się Ollie. – Gdzie może być teraz?
- Sprawdzałeś łazienki? Tam może coś… - chłopak miał w ręcę szklankę, upuścił ją i roztrzaskała się na podłodze.
Szatyn pobiegł w stronę łazienki. Najpierw tej na parterze, potem w piwnicy i wkońcu tej przy jego pokoju.
Blondyn siedział tam, opierając się o drzwi do kabiny prysznicowej bawił się jakąś pustą buteleczką. Obok leżała opróżniona strzykawka z igłą oraz kawałek postrzępionego materiału.
- Sangwoo… - zaśmiał się – Ale to jest mocne… Chcesz też? Od razu zapomnisz o wszystkim. – mówił Sooyoon, a język mu się plątał. – Mam drugą… W kieszeni i strzykawkę, raz dwa poczujesz się lepiej.
- Nie mów tak – Shin podszedł do niego  wziął buteleczkę z jego ręki i odrzucił na drugi koniec.
- To naprawdę mocne – śmiał się coraz bardziej, coraz ciszej.
- Zostań ze mną, nie odpływaj. – szatyn wziął w dłonie policzki przyjaciela i spojrzał mu w oczy, które się kręciły, jakby szukały stałego punktu w przestrzeni.
- Kocham cię, stary. – Sooyoon uśmiechnął się. Wykorzystując bliskość, blondyn zarzucił rękę na szyję Sangwoo i przyciągnął jego usta pod swoje po czym złożył na nich dłuższy pocałunek.
Shin odsunął się energicznie wycierając rękawem usta. Wstał i przemył je, po czym złapał kolegę za kołnierz z tyłu. Podniósł go, wziął prysznic i odkręcił zimną wodę, po czym wsadził głowę blondyna pod lodowaty strumień.
- Ogarnij się ty mała szmato! – krzyczał szatyn. – Nie będziesz mi zgonować na oczach wszystkich, na oczach Misoo!
Sooyoon wyszarpał się, wytrącił rączkę prysznica z dłoni przyjaciela i zaczął go oblewać po twarzy. Ten krzyczał, gdyż woda była lodowata. Próbował się zakryć, ale ręce Kima były szybsze i unieruchomił go nie przestając polewać silnym strumieniem.
- Dość! Dość! – krzyczał szatyn – Wygrałeś! Już się nie gniewam!!
- To chciałem usłyszeć. – zaśmiał się i zakręcił wodę.




Do łazienki wszedł Dongwoon. Stanął w drzwiach osłupiały. Przeprosił i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Po chwili przyszło całe towarzystwo i zrobiło kilka zdjęć.
- „Niezapomniana impreza, na siedemnastkę, hasztag grubo, hasztag siedemnaście, hasztag lat, hasztag męska, hasztag miłość” – powiedział Gwangsuk wstawiając zdjęcie na instagrama zespołu – Już czuje łapki w górze.
- Feeldog nie rób tego – Sangwoo zaczął się śmiać. – Zniszczysz mnie tym.
- Ups, za późno – Oh pokazał mu język i wyszedł z łazienki.
- Co jak co, ale grubo jest – zaśmiał się Taejong pomagając wstać jubilatowi.
- Jak dobrze, że w tym tygodniu sprząta Sangwoo – dodała melodyjnym głosem Misoo. – Przebierz się i wracaj na dół.
- Tak jest generale! – krzyknął Shin.
- Mój brat się ucieszy – powiedziała SooJi.
- Co?
- Nic, nic, drogi Sangwoo. Myślałam na głos.
Kiedy obaj panowie przebrali się w coś, zeszli na dół i bawili się już wspólnie razem.




 #22 Dzień

Po północy towarzystwo zaczęło się wykruszać, aż wkońcu zostało tylko Blue Curry no i oczywiście Misoo. Panowie siedzieli na kanapie i fotelach oglądając jakiś serial erotyczny, komentując ciągle czyjeś cycki, biodra, czy tyłek. Typowo męskie zajęcie, w dodatku z browarkiem w ręku.
- Ale to fajne. – powiedziała Misoo, gdy weszła do salonu –Wielkie ma cycki ta babka. Pewnie muszą być strasznie ciężkie.
Nastolatkowie spojrzeli na nią, zamrugali kilka razy oczami, po czym rzucili się na pilota i wkońcu ktoś przełączył kanał. Jednak ten był jeszcze gorszy, bo leciało stu – procentowe porno.
- Obrzydlistwo… Znajdźcie sobie dziewczyny, po jednej dla każdego. – rzuciła Misoo i wyszła z pokoju.
- To jest lepsze – zaśmiał się Feeldog. – Tamto miało słabą fabułę.
- Tu nie ma żadnej – rzucił Taejong.
- Ale i tak jest lepsze – dodał Ollie. – Sangwoo. Robiłeś to już z Hyuną?
- Co? – dopytał zdziwiony Shin – Nie, nie! A nawet jeśli to nie twoja sprawa.
- I jak było? – spytał Kim.
- Przestańcie! – wykrzyknął szatyn – Normalnie. Myślałem, że o takich rzeczach chcą wiedzieć tylko dziewczyny, że tylko one o tym rozmawiają.
- Cicho! – krzyknął Oh – Jak było?!
- Rozkosznie jęczała. – zaśmiał się Shin, dopił piwo i wyłączył telewizor – Ale to tyle dla was... Dobranoc moje panienki. Jutro idziemy do szkoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics