5/11/2015

|Our Lies| Rozdział 10


cruel
Dni mijały powoli. Okolice robiły się jak malowane. Liście tworzyły mozaiki, a pojedyncze promienie słoneczne wylewały się przez rozstępy w chmurach. Ostatnie ciepłe promienie.
Minnie obejrzała już wszystkie części Harry'ego Pottera i ze śmiechem mówiła, że może spokojnie umrzeć, kiedy nagle młody lekarz przyniósł jej inne książki. Takie jak Hobbit i trylogia Tolkiena.
Dziewczynka pochłaniała książki w zastraszającym tempie. A po książkach przyszedł czas na film.
Minnie i KyungWoo siedzieli na łóżku i oglądali „Dwie wierze” wcinając chińszczyznę.
„A co to są pyrki ssskarbie?”, „PO - TA – TOES”.
Mała pacjentka musiała zasłaniać usta lekarza, by przestał z wyprzedzeniem wypowiadać każdą kwestię.
- Oppa! Przyjdziesz jutro na kolejną część? - spytała Minnie.
- Jutro jestem wieczorem dopiero - odpowiedział jej, pakując książki do torby.
- Poczekam. - uśmiechnęła się. - Przyniesiesz coś dobrego?
- Oczywiście.
W drodze powrotnej, do domu, najmłodszy spierał się z bratem.
- Nie możesz uczestniczyć w jej operacji. - mówił lekko poddenerwowany HaJin - Wiesz dobrze, że tak nie można... Jesteś zbyt przywiązany do niej, byś mógł się skupić jedynie na tym, co masz robić, a nie dodatkowo, by się martwić o nią.
- Hyung... Proszę cię... - powtarzała ciągle młody.
- Nawet sama Minnie wie, że nie możesz tego zrobić. - dodał, stając przed domem. - Zajmujesz się nią, ale resztę zostaw mnie.
Chłopak złapał go za ramie, gdy starszy chciał wysiąść.
- To dopiero pojutrze, ale... Nie pozwól, by coś poszło nie tak... - powiedział cicho KyungWoo.
- Nie martw się - mówił HaJin i pogłaskał brata po głowie - Wszystko będzie dobrze. Jestem w tym najlepszy.
W domu panowała dojść dziwna atmosfera. Każdy siedział w salonie, ale w różnych kątach.
- Ktoś umarł? - spytał niepewnie KyungWoo.
- Ktoś stłukł tę wazę, którą tak kochałeś - odpowiedział HyoBin.
- Oppa! - przerwała im SooHyun - Jesteś głodny? Zrobiłam kurczaka z ryżem i do tego sałata. Walczyłam jak lew, by ci dwaj nie zjedli wszystkiego.
- Jak lew. To prawda - zaśmiał się Namjoon.
Lekarze zjedli spokojnie, po czym poszli do swoich pokoi.
KyungWoo chciał iść spać, ale dziewczyna wyciągnęła go na spacer. Ona wzięła rolki, a ten przebrał się i założył buty do biegania.
Przeszli się do parku. Powietrze było wymieszane z wilgocią i zapachem liści. Dziewczyna jeździła po uliczkach, a brunet biegł obok niej. Kilka razy łapał ją, bo ślizgała się na mokrych liściach, na dróżce.
- Chcesz wylądować na mordeczce i obić sobie kolana? - śmiał się KyungWoo.
- Nie... - trzepnęła go SooHyun.
- Uważaj no! - znowu ją złapał, ale wylądowali na trawniku. On, a ona na nim. - Brawo.
- Ups~
Dziewczyna ledwo wstała, kiedy niebo przeszła błyskawica, rozległ się grzmot i deszcz lunął z całą siłą.
Schowali się w małej altance na środku parku. Przemoknięci do suchej nitki siedzieli i czekali, aż burza się uspokoi.
KyungWoo ujrzał pod najbliższy drzewem małego kotka z postawionym ogonkiem i plączącymi się łapkami. Poczuł straszne współczucie co do maleństwa i wybiegł mu na pomoc. Wziął zwierzątko na ręce i wrócił pod altankę. Dopiero wtedy mógł mu się lepiej przyjrzeć. Kotek był kolorowy. Na nosku i na uchu czarne łatki, grzbiet żółto - brązowy, a na końcu ogona rudy pasek.
Chłopak przytulił maleństwo i głaskał je, gdyż trzęsło się strasznie.
- Co ty tutaj robisz? Taki malutki i sam...? - spytał uroczym głosem - Pewnie musisz być głodny i zmęczony.
- Oppa! Weźmiemy go do nas i potem poszukamy, może ktoś zgubił go - zaproponowała SooHyun.
Brunet podał jej kotka.
- Co ty robisz? - spytała.
- Może być ich więcej. Ty zostań, zaraz wrócę. - odpowiedział i wyszedł na deszcz.
KyungWoo znalazł jeszcze drugie, całe rude maleństwo i wrócił do dziewczyny.
- Ojj. Kolejny? - spytała, oczarowana słodyczom małych stworzonek SooHyun.
- Wracajmy już.

W domu przemknęli szybko do pokoju chłopaka, nie mówiąc o niczym nikomu i zajęli się kotkami. Wysuszyli je i dali ciepłego mleczka przez strzykawkę. Rudy kotek okazał się, że jest kotką, więc dostała na imię Ariel, a kolorowy kotek Eryk.
Dopiero gdy zajęli się maleństwami, sami poszli się wykąpać, KyungWoo u siebie i SooHyun na górze.
Brunet miał poczekać na dziewczynę, lecz zasnął bardzo szybko.
Rano obudził go najstarszy brat, który patrzył na niego z politowaniem.
- Ojj dziecko. Załatwił cię marny deszczyk? - spytał, patrząc na urządzenie, które przed chwilą trzymał przy czole brata. - Nieźle. Zostajesz dziś w domu. Załatwię ci kilka dni na odpoczynek, nie będziesz mi zarażać pacjentów.
KyungWoo próbował coś powiedzieć, jednak nie udało mu się. Usiadł i pokazał na telefon leżący na biurku. HaJin podał mu urządzenie i młody lekarz szybko wysłał wiadomość do kogoś.
Odpowiedź przyszła w formie połączenia i starszy odebrał.
- Tu Ahn HaJin.
- Ahjussi! Czemu KyungWoo-Oppa nie przyjdzie dziś? - spytała drżącym głosem Minnie.
- Rozchorował się. Musi odpocząć kilka dni.
- A przyjdzie w dzień operacji? - słychać było, że dziewczynka zaraz się rozpłacze.
- Niestety nie... Sumin... powiedz mu coś. - dodał starszy, patrząc na bruneta. - On się zaraz rozpłacze...
- Dobrze... Oppa! Wszystko będzie dobrze. Nie martw się, bo rozchorujesz się jeszcze bardziej.
- Nie pozwolę ,by coś nie poszło - rzucił HaJin - Jestem najlepszy.
- Wiem. Do zobaczenia - dodała i rozłączyła się.
- Leż, zaraz SooHyun przyniesie ci coś.

W tym samym czasie dziewczyna przygotowywała tosty i herbatę dla swojego chłopaka. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi i podbiegła, by je otworzyć.
Matka braci wparowała do środka, łapiąc szatynkę za policzki i uśmiechając się szeroko.
- Już wiem, skąd cię znam! - krzyczała - Jesteś córką Kim HyeYeon! Mojej drogiej przyjaciółki. - uśmiechała się dalej.
- Znała ją pani? - zdziwiła się SooHyun.
- Oczywiście. Jak dziś pamiętam, gdy wróciła z tobą ze szpitala. Byłaś taka malutka i urocza. - westchnęła - Już wtedy KyungWoo był w tobie zakochany. Nie szczędził ci komplementów. Urocze dziecko z niego było.
Dziewczyna poczuła, jak na policzki wychodzą jej rumieńce.
- Nie dawał mi spokoju. Ciągle chciał jechać do HyeYeon, by móc cię zobaczyć. Nawet kiedyś mi powiedział, że chciałby mieć siostrzyczkę. Z wszystkich czterech synów, on jedyny wolał ciebie od reszty braci. - zaśmiała się uprzejmie - Urwisy z nich były.
SooHyun zaprosiła ją do środka i zaproponowała herbaty.
- Bardzo mi przykro, że twoja matka zmarła. Naprawdę... - ciągnęła kobieta - Musiało ci być ciężko. Nawet jak wyjechałam, przesyłała mi twoje zdjęcia, jak rośniesz.
- Czemu pani wyjechała?
- Ah, to długa historia... Jest ktoś oprócz ciebie w domu? - zmieniła szybko temat. - KyungWoo na przykład?
- Je...
- Nie ma - przerwał jej HaJin - Był na nocnej zmianie, przetrzymali go jeszcze, a teraz pewnie śpi w swoim gabinecie. - dodał i rzucił porozumiewawcze spojrzenie do SooHyun.
Nagle z góry zaczęły dochodzić odgłosy głośnych miauknięć.
- Ojj - wyrwało się dziewczynie - To pewnie mój telefon - zaśmiała się nerwowo i pobiegła do swojego pokoju, by uciszyć kotki.
Zamknęła za sobą drzwi i przytuliła zwierzątka.
- Co ja z wami mam...
Kobieta wyszła po jakiejś godzinie i dopiero wtedy SooHyun zeszła do KyungWoo.
Chłopak spał tuląc małego, niebieskiego miśka, szatynka widząc to, uśmiechnęła się słodko i przysiadła na łóżku.
- Moje kochanie...
SooHyun przez jakiś czas robiła chłopakowi zimne okłady, dopóki ten się nie obudził.
- Prawie się wydało, że mamy kotki - zaśmiała się cicho. - Musimy coś z nimi zrobić.

Dziewczyna zrobiła kilka plakatów i porozwieszała je w parku. Czekali kilka dni, ale nikt się nie zgłosił, więc postanowili wydać jednego, a drugiego zatrzymać.
Tego też dnia Minnie miała mieć operacje. KyungWoo upierał się, że musi iść się z nią zobaczyć, jednak HaJin mu zabronił i dodał, że zadzwoni, jak będzie po wszystkim.
Brunet chodził cały dzień tam i z powrotem po domu, czekając na telefon od HaJin'a. Każdy dźwięk wyrywał go z „wędrówki”. SooHyun patrzyła na niego zmartwiona, powtarzając mu, że wszystko będzie dobrze.
Uspokoił się, dopiero gdy starszy lekarz zadzwonił do niego.
- I jak!? - wykrzyczał KyungWoo po odebraniu telefonu.
Szatyn westchnął ciężko.
- KyungWoo-ya! - krzyknął HaJin - Stawiasz mi piwo, jeszcze nigdy tak się nie stresowałem. I to wszystko przez ciebie!
- Hyung...
- Z Minnie wszystko w porządku. - dodał po chwili ciszy - Operacja przebiegła doskonale, bez żadnych komplikacji... Tylko... Czekaliśmy chwilę, ale może dlatego, że ma dopiero dziesięć lat... Poczekamy do rana.
- Nie wybudza się? - spytał wystraszony KyungWoo.
- Muszę kończyć, porozmawiamy, jak wrócę do domu.
Młody lekarz następnego dnia nie mógł usiedzieć w domu. Mimo sprzeciwów najstarszego brata poszedł do szpitala, zobaczyć się z Minnie. Czuł się w miarę dobrze, by pojechać samemu.
Dopiero w szpitalu dopadło go uczucie słabości i dostał lekkich zawrotów głowy. Także nogi nie chciały go słuchać.
Mimo wszystko zebrał się w sobie i doszedł do sali, gdzie leżała dziewczynka. Przy jej łóżku siedziała jakieś małżeństwo.
KyungWoo prychnął z pogardą. Rodzice dziewczynki nigdy nie przychodzili, jedynie, gdy dostawali telefon od lekarzy i mało interesowali się swoim chorym dzieckiem. Teraz jednak siedzieli tuż przy niej i płakali.
Chłopak stał w progu, opierając się o ramy drzwi. Kobieta coś mówiła, ale zbyt cicho by ten mógł usłyszeć.
Kiedy w końcu zobaczyli KyungWoo, podnieśli się i spojrzeli na niego zdenerwowani.
- To przez ciebie nasza Sumin chciała miechy tu operacje - krzyknęła kobieta - Gdyby nie to, zabralibyśmy ją do lepszego szpitala.
Młody lekarz wycofał się powoli i starał się ich uspokoić.
- Tu jest najlepszy szpital. - wzbraniał się - proszę się uspokoić, pacjenci potrzebują spokoju. Państwo też.
- Proszę mi nie mówić, czego potrzebujemy! - krzyczała dalej – Na pewno nie spokoju, a lepszych lekarzy! Nasze dziecko by się już wybudziło, gdyby nie niedokładność tutejszego personelu.
- Zadzwonię po... - KyungWoo wyjął z kieszeni telefon, ale nie zdążył dokończyć.
Ojciec dziewczynki zdenerwował się jeszcze bardziej. Wytrącił urządzenie z dłoni chłopaka i szarpnął nim za koszulę.
Brunet wystraszył się. Wiedział, że i tak nic nie może zrobić, więc po prostu zaniechał jakichkolwiek działań.
- Nie będziesz po nikogo dzwonić! - krzyczał mężczyzna - Zabieramy ją stąd! - szarpnął chłopakiem ponownie i popchnął go na najbliższą ścianę.
- Proszę się uspokoić. - nadbiegł nagle HaJin. - To nie miejsce na kłótnie. Sumin musi teraz mieć spokój, inni pacjenci także... KyungWoo? W porządku? - rzucił szybko do brata.
- Tak, tak.
- Proszę za mną. Porozmawiamy na spokojnie. - dodał i zaprowadził rodziców dziewczynki do swojego gabinetu.
W międzyczasie KyungWoo uspokoił się i podszedł do Minnie. Jej powieki lekko drżały, a włosy w nieładzie były rozrzucone po poduszce. Brunet usiadł na skraju łóżka i ujął dłoń dziewczynki. Zamyślił się i nie zorientował, kiedy ta ścisnęła swoimi chudymi palcami jego rękę.
Otworzyła powoli oczka, rozglądnęła się i jej wzrok spoczął na patrzącym w pustą przestrzeń, młodym lekarzu.
- KyungWoo-Oppa. - zaczęła cicho.
- Minie...? Minnie! - ucieszył się - W końcu!! Już się bałem... Tak się bałem... I boże! Poczekaj tu!
Chłopak wybiegł szybko z sali i pognał do brata.
- Minnie się wybudziła! - wykrzyczał.
- To świetnie! - uśmiechnął się HaJin, którego fakt, że nie musi się dalej kłócić, z rodzicami dziewczynki ucieszył bardziej, niż to, że mała się wybudziła.
- To i tak nie zmienia faktu, że zabieramy ją stąd. - dodała kobieta.
- Nie mogą państwo! - rzucił KyungWoo, ale brat ucieszył go gestem dłoni.
- Nie zabraniam niczego, jednak Sumin musi odpoczywać, a jakakolwiek podróż mogłaby na nią źle wpłynąć.
Po dłuższym przekonywaniu rodziców dziewczynki, dali za wygraną. Uznali, że nie chcą się już kłócić.
KyungWoo się ucieszył, jednak zabolało go mocno, że małżeństwo nie poszło się zobaczyć z córką, tylko wyszli bez słowa.
- Dziwni ludzie... - westchnął młody lekarz.
- Biedna Minnie - dodał HaJin.

KyungWoo przesiadywał coraz więcej czasu z Minnie. W domu zrobiło się cicho i drętwo. SooHyun była zazdrosna, że chłopak nie ma dla niej czasu. Tylko przesiaduje w szpitalu od kilku dni. Nie wychodziła z pokoju i rozmawiała tylko z HaJin'em, o jej lekach i nowym lokatorze. Kiedy wyszła z pokoju i chciała iść do kuchni, zatrzymała się kawałek przed nią, słysząc rozmowę najstarszego brata, który rozmawiał przez telefon. Rozmawiał z kimś o tym, że ciągle nie ma dawcy i nie pozostało jej wiele czasu. Dziewczyna odwróciła się i zamknęła się w pokoju. Nie chciała nikogo widzieć, traciła nadzieje, a jej chłopak nie był wtedy z nią. Gdy starszy lekarz chciał wejść do jej pokoju, nie mógł, gdyż drzwi były zamknięte. Po dłuższej chwili próbowania dostania się do środka, zadzwonił do KyungWoo, który powiedział, że przyjedzie. Kiedy zjawił się młodszy lekarz, poprosił brata, aby ten poszedł do siebie i zostawił to mu. Zgodził się i poszedł do pokoju. Wtedy Najmłodszy z braci zapukał delikatnie.
- SooHyun? Otwórz, proszę. To ja KyungWoo – powiedział.
Dziewczyna mu otwarła i wróciła na łóżku, gdzie wcześniej leżał plecami do niego.
- SooHyun, co się stało? - zapytał i usiadł na łóżku. - Jesteś zazdrosna, że tyle czasu jestem w szpitalu, rozumiem. Ale Minnie wychodzi za dwa tygodnie...
- Nie będę brała leków … - szepnęła.
- Co?! Dlaczego?! Zwariowałaś?! - wrzasnął.
- Nie ma dawcy, nie mam nadziei – powiedziała cicho.
- O czym ty mówisz?! - zdziwił się.
- Słyszałam rozmowę HaJin'a! - usiadła gwałtownie. - Ja nie mam nawet wystarczająco czasu, żeby spełnić swoje marzenia!
Łzy spłynęły po jej policzkach.
- Prawdopodobnie nie dożyje swoich urodzin w grudniu... nigdy nie pójdę na studia... nie będę pracować … nie wyjdę za mąż... Ty nie wiesz, jak to boli! - wrzasnęła.
Szatyn szybko przytulił brunetkę. Znowu zaczęła za bardzo płakać i zaczęła się dusić. Starszy lekarz przyszedł do nich, słysząc jej krzyki.
- Hyung, zadzwoń po jej brata... - powiedział cicho i głaskał ją po włosach.
- Okey – wyszedł.
- SooHyun... Musisz brać leki. Nie możesz przestać...
- Ale to nic nie da... - przerwała mu.
Oparł swoje czoło o jej i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Obiecuję ci, a nawet przyrzekam ci, że dawca na pewno się znajdzie. Ja zawsze z tobą będę, ten czas do twojej operacji będzie najcudowniejszy, jaki możesz sobie wymarzyć. Ja nie chce cię stracić, chcę, abyś nawet po operacji była tutaj ze mną – powiedział spokojnie i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
Całował ją delikatnie i głaskał po policzku. Do pokoju wszedł najstarszy i odchrząknął. Kochankowie odsunęli się od siebie i brunetka wtuliła się w niego.
- Wiesz, jak zepsuć moment hyung! - powiedział oburzony KyungWoo.
- Zaraz kończy zmianę. Przynieść leki?
- Tak, przynieś – powiedział i pogłaskał ją po włosach.
Lekarz wyszedł i poszedł po leki, kiedy młodszy lekarz wycierał mokre policzki dziewczyny. Bolało go to, co powiedziała. Gdy wrócił HaJin, wzięła posłusznie leki, po czym udała się z nimi do salonu i usiadła razem z chłopakiem na kanapie. Czekali na jej brata, aby porozmawiać o jej operacji. Nie musieli czekać długo, gdyż ten śpieszył się do niej. Na dworze padało i błyskało się, z czasem zaczęła słychać grzmoty. Burza była naprawdę mocna. SooHyun martwiła się o JongHyun'a i wtulała mocno w chłopaka. Ni stąd, ni zowąd usiadła i zasłoniła dłonią usta. Zrobiło jej się niedobrze i pobiegła zwymiotować. KyungWoo pobiegł za nią i nie słyszał, że ktoś pukał. Odgarnął włosy z jej twarzy i trzymał je tak, aby mogła spokojnie zwymiotować. Stało się to, czego lekarze się obawiali, zaczęła odrzucać leki. W tym czasie, najstarszy z braci poszedł otworzyć i stanął, jak przysłowiowy słup soli. Stał przed nim Park, ale z jego czoła sączyła się krew, jakby dostał jakiegoś mocnego urazu. Kiedy ten opadł bezwładnie na ziemię, ujrzał ojca swojej pacjentki. Chciał zamknąć drzwi, ale nie zdążył. Najmłodszy słysząc hałas, pociągnął dziewczynę do swojego pokoju, jednakże musieli przelecieć przez salon, wtedy SooHyun zobaczyła na ziemi swojego brata i jak jej ojciec przyciska HaJin'a do ściany. Jęknęła, więc KyungWoo wrzucił ją do najbliższego pokoju, który należał do pokoju NamJoon'a.
- Zamknij drzwi i zadzwoń do NamJoon'a! - wrzasnął.
- Ale Oppa! - wrzasnęła i złapała się za serce. - Oppa...
Brunetka zaczęła trudniej oddychać. Musiała zostać już hospitalizowana. Usiadła na łóżku i oddychała coraz trudniej. Kiedy szatyn nie usłyszał zamka, wszedł i zaryglował drzwi. Podbiegł do niej i uspokajał ją. Wyciągnął z szafki brata wodę i kazał jej pić, aby się uspokoiła, a w międzyczasie dzwonił do brata. Od razu odebrał, ale wtedy dziewczyna upadła na ziemię. Jej ojciec zaczął dobijać się do pokoju i zaczął krzyczeć, obrażając dosyć mocno SooHyun. Z komórki bruneta zaczęły dobiegać wrzaski starszego brata, który wchodził do domu z dwoma przyjaciółmi. Ojciec dziewczyny wyważył drzwi i zaczął zbliżać się do zakochanych. Na jego twarzy widniał chytry uśmieszek, a w dłoni trzymał rozbitą, zakrwawioną butelkę. KyungWoo zrozumiał, co stało się z jego bratem. Spojrzał na niego wściekły, a mężczyzna roześmiał się donośnie. Brunet oparł dziewczynę o szafkę i zabrał z szafki złotą nagrodę brata. Spojrzał w oczy psychopacie, sam mając pełen mordu. Kiedy ten rzucił się na młodego lekarza, ten uniknął jego ataku butelką, ale zahaczył mu o koszulkę, rozcinając ją lekko i pozostawiając małe zadrapanie na jego brzuchu. Po chwili również na jego policzku powstały zadrapania. W końcu KyungWoo uderzył mężczyznę złotą figurą i ten opadł na ziemię.
NamJoon był przerażony, widząc, że jego najstarszy brat zwija się z bólu na ziemi, a brat dziewczyny leży nieprzytomny na ziemi. Kiedy usłyszał wrzaski, pobiegł tam. Kiedy zobaczył, co się dzieje w pokoju, wściekł się. Jego przyjaciele obezwładnili mężczyznę i przywiązali go do krzesła. Mechanik wszedł do pokoju i kucnął przy bracie, który próbował ocucić dziewczynę.
- Co się dzieje?! - zapytał zmartwiony, patrząc na dziewczynę.
- Nie pryzmuje leków! Musi czym prędzej do szpitala się dostać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics