cruel
Dni
mijały powoli. Okolice robiły się jak malowane. Liście tworzyły
mozaiki, a pojedyncze promienie słoneczne wylewały się przez
rozstępy w chmurach. Ostatnie ciepłe promienie.
Minnie
obejrzała już wszystkie części Harry'ego Pottera i ze śmiechem
mówiła, że może spokojnie umrzeć, kiedy nagle młody lekarz
przyniósł jej inne książki. Takie jak Hobbit i trylogia Tolkiena.
Dziewczynka
pochłaniała książki w zastraszającym tempie. A po książkach
przyszedł czas na film.
Minnie
i KyungWoo siedzieli na łóżku i oglądali „Dwie wierze”
wcinając chińszczyznę.
„A co
to są pyrki ssskarbie?”, „PO - TA – TOES”.
Mała
pacjentka musiała zasłaniać usta lekarza, by przestał z
wyprzedzeniem wypowiadać każdą kwestię.
- Oppa!
Przyjdziesz jutro na kolejną część? - spytała Minnie.
- Jutro
jestem wieczorem dopiero - odpowiedział jej, pakując książki do
torby.
-
Poczekam. - uśmiechnęła się. - Przyniesiesz coś dobrego?
-
Oczywiście.
W
drodze powrotnej, do domu, najmłodszy spierał się z bratem.
- Nie
możesz uczestniczyć w jej operacji. - mówił lekko poddenerwowany
HaJin - Wiesz dobrze, że tak nie można... Jesteś zbyt przywiązany
do niej, byś mógł się skupić jedynie na tym, co masz robić, a
nie dodatkowo, by się martwić o nią.
-
Hyung... Proszę cię... - powtarzała ciągle młody.
- Nawet
sama Minnie wie, że nie możesz tego zrobić. - dodał, stając
przed domem. - Zajmujesz się nią, ale resztę zostaw mnie.
Chłopak
złapał go za ramie, gdy starszy chciał wysiąść.
- To
dopiero pojutrze, ale... Nie pozwól, by coś poszło nie tak... -
powiedział cicho KyungWoo.
- Nie
martw się - mówił HaJin i pogłaskał brata po głowie - Wszystko
będzie dobrze. Jestem w tym najlepszy.
W domu
panowała dojść dziwna atmosfera. Każdy siedział w salonie, ale w
różnych kątach.
- Ktoś
umarł? - spytał niepewnie KyungWoo.
- Ktoś
stłukł tę wazę, którą tak kochałeś - odpowiedział HyoBin.
- Oppa!
- przerwała im SooHyun - Jesteś głodny? Zrobiłam kurczaka z ryżem
i do tego sałata. Walczyłam jak lew, by ci dwaj nie zjedli
wszystkiego.
- Jak
lew. To prawda - zaśmiał się Namjoon.
Lekarze
zjedli spokojnie, po czym poszli do swoich pokoi.
KyungWoo
chciał iść spać, ale dziewczyna wyciągnęła go na spacer. Ona
wzięła rolki, a ten przebrał się i założył buty do biegania.
Przeszli
się do parku. Powietrze było wymieszane z wilgocią i zapachem
liści. Dziewczyna jeździła po uliczkach, a brunet biegł obok
niej. Kilka razy łapał ją, bo ślizgała się na mokrych liściach,
na dróżce.
-
Chcesz wylądować na mordeczce i obić sobie kolana? - śmiał się
KyungWoo.
-
Nie... - trzepnęła go SooHyun.
-
Uważaj no! - znowu ją złapał, ale wylądowali na trawniku. On, a
ona na nim. - Brawo.
- Ups~
Dziewczyna
ledwo wstała, kiedy niebo przeszła błyskawica, rozległ się
grzmot i deszcz lunął z całą siłą.
Schowali
się w małej altance na środku parku. Przemoknięci do suchej nitki
siedzieli i czekali, aż burza się uspokoi.
KyungWoo
ujrzał pod najbliższy drzewem małego kotka z postawionym ogonkiem
i plączącymi się łapkami. Poczuł straszne współczucie co do
maleństwa i wybiegł mu na pomoc. Wziął zwierzątko na ręce i
wrócił pod altankę. Dopiero wtedy mógł mu się lepiej przyjrzeć.
Kotek był kolorowy. Na nosku i na uchu czarne łatki, grzbiet żółto
- brązowy, a na końcu ogona rudy pasek.
Chłopak
przytulił maleństwo i głaskał je, gdyż trzęsło się strasznie.
- Co ty
tutaj robisz? Taki malutki i sam...? - spytał uroczym głosem -
Pewnie musisz być głodny i zmęczony.
- Oppa!
Weźmiemy go do nas i potem poszukamy, może ktoś zgubił go -
zaproponowała SooHyun.
Brunet
podał jej kotka.
- Co ty
robisz? - spytała.
- Może
być ich więcej. Ty zostań, zaraz wrócę. - odpowiedział i
wyszedł na deszcz.
KyungWoo
znalazł jeszcze drugie, całe rude maleństwo i wrócił do
dziewczyny.
- Ojj.
Kolejny? - spytała, oczarowana słodyczom małych stworzonek
SooHyun.
-
Wracajmy już.
W domu
przemknęli szybko do pokoju chłopaka, nie mówiąc o niczym nikomu
i zajęli się kotkami. Wysuszyli je i dali ciepłego mleczka przez
strzykawkę. Rudy kotek okazał się, że jest kotką, więc dostała
na imię Ariel, a kolorowy kotek Eryk.
Dopiero
gdy zajęli się maleństwami, sami poszli się wykąpać, KyungWoo u
siebie i SooHyun na górze.
Brunet
miał poczekać na dziewczynę, lecz zasnął bardzo szybko.
Rano
obudził go najstarszy brat, który patrzył na niego z politowaniem.
- Ojj
dziecko. Załatwił cię marny deszczyk? - spytał, patrząc na
urządzenie, które przed chwilą trzymał przy czole brata. -
Nieźle. Zostajesz dziś w domu. Załatwię ci kilka dni na
odpoczynek, nie będziesz mi zarażać pacjentów.
KyungWoo
próbował coś powiedzieć, jednak nie udało mu się. Usiadł i
pokazał na telefon leżący na biurku. HaJin podał mu urządzenie i
młody lekarz szybko wysłał wiadomość do kogoś.
Odpowiedź
przyszła w formie połączenia i starszy odebrał.
- Tu
Ahn HaJin.
-
Ahjussi! Czemu KyungWoo-Oppa nie przyjdzie dziś? - spytała drżącym
głosem Minnie.
-
Rozchorował się. Musi odpocząć kilka dni.
- A
przyjdzie w dzień operacji? - słychać było, że dziewczynka zaraz
się rozpłacze.
-
Niestety nie... Sumin... powiedz mu coś. - dodał starszy, patrząc
na bruneta. - On się zaraz rozpłacze...
-
Dobrze... Oppa! Wszystko będzie dobrze. Nie martw się, bo
rozchorujesz się jeszcze bardziej.
- Nie
pozwolę ,by coś nie poszło - rzucił HaJin - Jestem najlepszy.
- Wiem.
Do zobaczenia - dodała i rozłączyła się.
- Leż,
zaraz SooHyun przyniesie ci coś.
W tym
samym czasie dziewczyna przygotowywała tosty i herbatę dla swojego
chłopaka. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi i podbiegła, by je
otworzyć.
Matka
braci wparowała do środka, łapiąc szatynkę za policzki i
uśmiechając się szeroko.
- Już
wiem, skąd cię znam! - krzyczała - Jesteś córką Kim HyeYeon!
Mojej drogiej przyjaciółki. - uśmiechała się dalej.
- Znała
ją pani? - zdziwiła się SooHyun.
-
Oczywiście. Jak dziś pamiętam, gdy wróciła z tobą ze szpitala.
Byłaś taka malutka i urocza. - westchnęła - Już wtedy KyungWoo
był w tobie zakochany. Nie szczędził ci komplementów. Urocze
dziecko z niego było.
Dziewczyna
poczuła, jak na policzki wychodzą jej rumieńce.
- Nie
dawał mi spokoju. Ciągle chciał jechać do HyeYeon, by móc cię
zobaczyć. Nawet kiedyś mi powiedział, że chciałby mieć
siostrzyczkę. Z wszystkich czterech synów, on jedyny wolał ciebie
od reszty braci. - zaśmiała się uprzejmie - Urwisy z nich były.
SooHyun
zaprosiła ją do środka i zaproponowała herbaty.
-
Bardzo mi przykro, że twoja matka zmarła. Naprawdę... - ciągnęła
kobieta - Musiało ci być ciężko. Nawet jak wyjechałam,
przesyłała mi twoje zdjęcia, jak rośniesz.
- Czemu
pani wyjechała?
- Ah,
to długa historia... Jest ktoś oprócz ciebie w domu? - zmieniła
szybko temat. - KyungWoo na przykład?
- Je...
- Nie
ma - przerwał jej HaJin - Był na nocnej zmianie, przetrzymali go
jeszcze, a teraz pewnie śpi w swoim gabinecie. - dodał i rzucił
porozumiewawcze spojrzenie do SooHyun.
Nagle z
góry zaczęły dochodzić odgłosy głośnych miauknięć.
- Ojj -
wyrwało się dziewczynie - To pewnie mój telefon - zaśmiała się
nerwowo i pobiegła do swojego pokoju, by uciszyć kotki.
Zamknęła
za sobą drzwi i przytuliła zwierzątka.
- Co ja
z wami mam...
Kobieta wyszła po
jakiejś godzinie i dopiero wtedy SooHyun zeszła do KyungWoo.
Chłopak
spał tuląc małego, niebieskiego miśka, szatynka widząc to,
uśmiechnęła się słodko i przysiadła na łóżku.
- Moje
kochanie...
SooHyun
przez jakiś czas robiła chłopakowi zimne okłady, dopóki ten się
nie obudził.
-
Prawie się wydało, że mamy kotki - zaśmiała się cicho. - Musimy
coś z nimi zrobić.
Dziewczyna
zrobiła kilka plakatów i porozwieszała je w parku. Czekali kilka
dni, ale nikt się nie zgłosił, więc postanowili wydać jednego, a
drugiego zatrzymać.
Tego
też dnia Minnie miała mieć operacje. KyungWoo upierał się, że
musi iść się z nią zobaczyć, jednak HaJin mu zabronił i dodał,
że zadzwoni, jak będzie po wszystkim.
Brunet
chodził cały dzień tam i z powrotem po domu, czekając na telefon
od HaJin'a. Każdy dźwięk wyrywał go z „wędrówki”. SooHyun
patrzyła na niego zmartwiona, powtarzając mu, że wszystko będzie
dobrze.
Uspokoił
się, dopiero gdy starszy lekarz zadzwonił do niego.
- I
jak!? - wykrzyczał KyungWoo po odebraniu telefonu.
Szatyn
westchnął ciężko.
-
KyungWoo-ya! - krzyknął HaJin - Stawiasz mi piwo, jeszcze nigdy tak
się nie stresowałem. I to wszystko przez ciebie!
-
Hyung...
- Z
Minnie wszystko w porządku. - dodał po chwili ciszy - Operacja
przebiegła doskonale, bez żadnych komplikacji... Tylko...
Czekaliśmy chwilę, ale może dlatego, że ma dopiero dziesięć
lat... Poczekamy do rana.
- Nie
wybudza się? - spytał wystraszony KyungWoo.
- Muszę
kończyć, porozmawiamy, jak wrócę do domu.
Młody
lekarz następnego dnia nie mógł usiedzieć w domu. Mimo sprzeciwów
najstarszego brata poszedł do szpitala, zobaczyć się z Minnie.
Czuł się w miarę dobrze, by pojechać samemu.
Dopiero
w szpitalu dopadło go uczucie słabości i dostał lekkich zawrotów
głowy. Także nogi nie chciały go słuchać.
Mimo
wszystko zebrał się w sobie i doszedł do sali, gdzie leżała
dziewczynka. Przy jej łóżku siedziała jakieś małżeństwo.
KyungWoo
prychnął z pogardą. Rodzice dziewczynki nigdy nie przychodzili,
jedynie, gdy dostawali telefon od lekarzy i mało interesowali się
swoim chorym dzieckiem. Teraz jednak siedzieli tuż przy niej i
płakali.
Chłopak
stał w progu, opierając się o ramy drzwi. Kobieta coś mówiła,
ale zbyt cicho by ten mógł usłyszeć.
Kiedy w
końcu zobaczyli KyungWoo, podnieśli się i spojrzeli na niego
zdenerwowani.
- To
przez ciebie nasza Sumin chciała miechy tu operacje - krzyknęła
kobieta - Gdyby nie to, zabralibyśmy ją do lepszego szpitala.
Młody
lekarz wycofał się powoli i starał się ich uspokoić.
- Tu
jest najlepszy szpital. - wzbraniał się - proszę się uspokoić,
pacjenci potrzebują spokoju. Państwo też.
-
Proszę mi nie mówić, czego potrzebujemy! - krzyczała dalej – Na
pewno nie spokoju, a lepszych lekarzy! Nasze dziecko by się już
wybudziło, gdyby nie niedokładność tutejszego personelu.
-
Zadzwonię po... - KyungWoo wyjął z kieszeni telefon, ale nie
zdążył dokończyć.
Ojciec
dziewczynki zdenerwował się jeszcze bardziej. Wytrącił urządzenie
z dłoni chłopaka i szarpnął nim za koszulę.
Brunet
wystraszył się. Wiedział, że i tak nic nie może zrobić, więc
po prostu zaniechał jakichkolwiek działań.
- Nie
będziesz po nikogo dzwonić! - krzyczał mężczyzna - Zabieramy ją
stąd! - szarpnął chłopakiem ponownie i popchnął go na
najbliższą ścianę.
-
Proszę się uspokoić. - nadbiegł nagle HaJin. - To nie miejsce na
kłótnie. Sumin musi teraz mieć spokój, inni pacjenci także...
KyungWoo? W porządku? - rzucił szybko do brata.
- Tak,
tak.
-
Proszę za mną. Porozmawiamy na spokojnie. - dodał i zaprowadził
rodziców dziewczynki do swojego gabinetu.
W
międzyczasie KyungWoo uspokoił się i podszedł do Minnie. Jej
powieki lekko drżały, a włosy w nieładzie były rozrzucone po
poduszce. Brunet usiadł na skraju łóżka i ujął dłoń
dziewczynki. Zamyślił się i nie zorientował, kiedy ta ścisnęła
swoimi chudymi palcami jego rękę.
Otworzyła
powoli oczka, rozglądnęła się i jej wzrok spoczął na patrzącym
w pustą przestrzeń, młodym lekarzu.
-
KyungWoo-Oppa. - zaczęła cicho.
-
Minie...? Minnie! - ucieszył się - W końcu!! Już się bałem...
Tak się bałem... I boże! Poczekaj tu!
Chłopak
wybiegł szybko z sali i pognał do brata.
-
Minnie się wybudziła! - wykrzyczał.
- To
świetnie! - uśmiechnął się HaJin, którego fakt, że nie musi
się dalej kłócić, z rodzicami dziewczynki ucieszył bardziej, niż
to, że mała się wybudziła.
- To i
tak nie zmienia faktu, że zabieramy ją stąd. - dodała kobieta.
- Nie
mogą państwo! - rzucił KyungWoo, ale brat ucieszył go gestem
dłoni.
- Nie
zabraniam niczego, jednak Sumin musi odpoczywać, a jakakolwiek
podróż mogłaby na nią źle wpłynąć.
Po
dłuższym przekonywaniu rodziców dziewczynki, dali za wygraną.
Uznali, że nie chcą się już kłócić.
KyungWoo
się ucieszył, jednak zabolało go mocno, że małżeństwo nie
poszło się zobaczyć z córką, tylko wyszli bez słowa.
-
Dziwni ludzie... - westchnął młody lekarz.
-
Biedna Minnie - dodał HaJin.
KyungWoo
przesiadywał coraz więcej czasu z Minnie. W domu zrobiło się
cicho i drętwo. SooHyun była zazdrosna, że chłopak nie ma dla
niej czasu. Tylko przesiaduje w szpitalu od kilku dni. Nie wychodziła
z pokoju i rozmawiała tylko z HaJin'em, o jej lekach i nowym
lokatorze. Kiedy wyszła z pokoju i chciała iść do kuchni,
zatrzymała się kawałek przed nią, słysząc rozmowę najstarszego
brata, który rozmawiał przez telefon. Rozmawiał z kimś o tym, że
ciągle nie ma dawcy i nie pozostało jej wiele czasu. Dziewczyna
odwróciła się i zamknęła się w pokoju. Nie chciała nikogo
widzieć, traciła nadzieje, a jej chłopak nie był wtedy z nią.
Gdy starszy lekarz chciał wejść do jej pokoju, nie mógł, gdyż
drzwi były zamknięte. Po dłuższej chwili próbowania dostania się
do środka, zadzwonił do KyungWoo, który powiedział, że
przyjedzie. Kiedy zjawił się młodszy lekarz, poprosił brata, aby
ten poszedł do siebie i zostawił to mu. Zgodził się i poszedł do
pokoju. Wtedy Najmłodszy z braci zapukał delikatnie.
-
SooHyun? Otwórz, proszę. To ja KyungWoo – powiedział.
Dziewczyna
mu otwarła i wróciła na łóżku, gdzie wcześniej leżał plecami
do niego.
-
SooHyun, co się stało? - zapytał i usiadł na łóżku. - Jesteś
zazdrosna, że tyle czasu jestem w szpitalu, rozumiem. Ale Minnie
wychodzi za dwa tygodnie...
- Nie
będę brała leków … - szepnęła.
- Co?!
Dlaczego?! Zwariowałaś?! - wrzasnął.
- Nie
ma dawcy, nie mam nadziei – powiedziała cicho.
- O
czym ty mówisz?! - zdziwił się.
-
Słyszałam rozmowę HaJin'a! - usiadła gwałtownie. - Ja nie mam
nawet wystarczająco czasu, żeby spełnić swoje marzenia!
Łzy
spłynęły po jej policzkach.
-
Prawdopodobnie nie dożyje swoich urodzin w grudniu... nigdy nie
pójdę na studia... nie będę pracować … nie wyjdę za mąż...
Ty nie wiesz, jak to boli! - wrzasnęła.
Szatyn
szybko przytulił brunetkę. Znowu zaczęła za bardzo płakać i
zaczęła się dusić. Starszy lekarz przyszedł do nich, słysząc
jej krzyki.
-
Hyung, zadzwoń po jej brata... - powiedział cicho i głaskał ją
po włosach.
- Okey
– wyszedł.
-
SooHyun... Musisz brać leki. Nie możesz przestać...
- Ale
to nic nie da... - przerwała mu.
Oparł
swoje czoło o jej i spojrzał jej głęboko w oczy.
-
Obiecuję ci, a nawet przyrzekam ci, że dawca na pewno się
znajdzie. Ja zawsze z tobą będę, ten czas do twojej operacji
będzie najcudowniejszy, jaki możesz sobie wymarzyć. Ja nie chce
cię stracić, chcę, abyś nawet po operacji była tutaj ze mną –
powiedział spokojnie i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
Całował
ją delikatnie i głaskał po policzku. Do pokoju wszedł najstarszy
i odchrząknął. Kochankowie odsunęli się od siebie i brunetka
wtuliła się w niego.
-
Wiesz, jak zepsuć moment hyung! - powiedział oburzony KyungWoo.
- Zaraz
kończy zmianę. Przynieść leki?
- Tak,
przynieś – powiedział i pogłaskał ją po włosach.
Lekarz
wyszedł i poszedł po leki, kiedy młodszy lekarz wycierał mokre
policzki dziewczyny. Bolało go to, co powiedziała. Gdy wrócił
HaJin, wzięła posłusznie leki, po czym udała się z nimi do
salonu i usiadła razem z chłopakiem na kanapie. Czekali na jej
brata, aby porozmawiać o jej operacji. Nie musieli czekać długo,
gdyż ten śpieszył się do niej. Na dworze padało i błyskało
się, z czasem zaczęła słychać grzmoty. Burza była naprawdę
mocna. SooHyun martwiła się o JongHyun'a i wtulała mocno w
chłopaka. Ni stąd, ni zowąd usiadła i zasłoniła dłonią usta.
Zrobiło jej się niedobrze i pobiegła zwymiotować. KyungWoo
pobiegł za nią i nie słyszał, że ktoś pukał. Odgarnął włosy
z jej twarzy i trzymał je tak, aby mogła spokojnie zwymiotować.
Stało się to, czego lekarze się obawiali, zaczęła odrzucać
leki. W tym czasie, najstarszy z braci poszedł otworzyć i stanął,
jak przysłowiowy słup soli. Stał przed nim Park, ale z jego czoła
sączyła się krew, jakby dostał jakiegoś mocnego urazu. Kiedy ten
opadł bezwładnie na ziemię, ujrzał ojca swojej pacjentki. Chciał
zamknąć drzwi, ale nie zdążył. Najmłodszy słysząc hałas,
pociągnął dziewczynę do swojego pokoju, jednakże musieli
przelecieć przez salon, wtedy SooHyun zobaczyła na ziemi swojego
brata i jak jej ojciec przyciska HaJin'a do ściany. Jęknęła, więc
KyungWoo wrzucił ją do najbliższego pokoju, który należał do
pokoju NamJoon'a.
-
Zamknij drzwi i zadzwoń do NamJoon'a! - wrzasnął.
- Ale
Oppa! - wrzasnęła i złapała się za serce. - Oppa...
Brunetka
zaczęła trudniej oddychać. Musiała zostać już hospitalizowana.
Usiadła na łóżku i oddychała coraz trudniej. Kiedy szatyn nie
usłyszał zamka, wszedł i zaryglował drzwi. Podbiegł do niej i
uspokajał ją. Wyciągnął z szafki brata wodę i kazał jej pić,
aby się uspokoiła, a w międzyczasie dzwonił do brata. Od razu
odebrał, ale wtedy dziewczyna upadła na ziemię. Jej ojciec zaczął
dobijać się do pokoju i zaczął krzyczeć, obrażając dosyć
mocno SooHyun. Z komórki bruneta zaczęły dobiegać wrzaski
starszego brata, który wchodził do domu z dwoma przyjaciółmi.
Ojciec dziewczyny wyważył drzwi i zaczął zbliżać się do
zakochanych. Na jego twarzy widniał chytry uśmieszek, a w dłoni
trzymał rozbitą, zakrwawioną butelkę. KyungWoo zrozumiał, co
stało się z jego bratem. Spojrzał na niego wściekły, a mężczyzna
roześmiał się donośnie. Brunet oparł dziewczynę o szafkę i
zabrał z szafki złotą nagrodę brata. Spojrzał w oczy
psychopacie, sam mając pełen mordu. Kiedy ten rzucił się na
młodego lekarza, ten uniknął jego ataku butelką, ale zahaczył mu
o koszulkę, rozcinając ją lekko i pozostawiając małe zadrapanie
na jego brzuchu. Po chwili również na jego policzku powstały
zadrapania. W końcu KyungWoo uderzył mężczyznę złotą figurą i
ten opadł na ziemię.
NamJoon
był przerażony, widząc, że jego najstarszy brat zwija się z bólu
na ziemi, a brat dziewczyny leży nieprzytomny na ziemi. Kiedy
usłyszał wrzaski, pobiegł tam. Kiedy zobaczył, co się dzieje w
pokoju, wściekł się. Jego przyjaciele obezwładnili mężczyznę i
przywiązali go do krzesła. Mechanik wszedł do pokoju i kucnął
przy bracie, który próbował ocucić dziewczynę.
- Co
się dzieje?! - zapytał zmartwiony, patrząc na dziewczynę.
- Nie pryzmuje leków! Musi czym prędzej do szpitala się dostać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz