Action: "Poker crime" and her return
Nadeszły
ostatnie ciepłe dni lata. Noce stawały się zimniejsze, a dni
krótsze i chłodniejsze.
Dzień
zbudził się wraz z pierwszymi promieniami słońca, przez
niewielkie okno dostały się do piwnicy - pokoju najmłodszego z
braci. Spał oparty o ścianę, a na jego kolanach SooHyun. Jej
powieki, drżały lekko przez ciepłe promienie słońca, które
otulały ją niczym istotę wrażliwą na wszelkie zmiany. Delikatny
spadek lub wzrost temperatury mógłby być dla niej zabójczy.
Dłoń
ujęta przez KyungWoo gładziła delikatną skórę ukochanego.
Jego
oczy nagle otworzyły się, słysząc hałas, dochodzący z góry.
Ostrożnie odsunął głowę swojej księżniczki, położył ją na
poduszce i wyszedł z pokoju. Przy drzwiach do piwnicy siedział w
miarę trzeźwy HyoBin.
- Hej
młody. - zaczął, widząc brata.
-
Hyung? W porządku? - spytał KyungWoo.
- Zrób
mi śniadanie, dopiero co z pracy wróciłem. A nie chcę mi się...
- No
dobra...
Zrobił
kilka naleśników, które HyoBin zjadł od razu. Napili się herbaty
i siedzieli sami w kuchni, w ciszy. Przerwać ją było trudno. Mimo
że byli braćmi nie mieli zbyt wiele wspólnych tematów.
- Mama
przyjeżdża za tydzień. - wspomniał starszy.
Brunet
przyglądnął mu się, badając, czy żartuje, czy mówi prawdę.
-
Pomieszkam sobie w hotelu przez jakiś czas. - rzucił młody,
ogarniając pomieszczenie.
- Na
pewno chciałaby cię zobaczyć i pobyć z tobą trochę czasu.
- Mogła
myśleć o takich rzeczach, zanim wyjechała.
- To
było piętnaście lat temu!
- Ale
jednak!! - brunet zrzucił jakąś szmatę na podłogę w złości. -
zabiorę SooHyun ze sobą.
- Nie
możesz, ledwo chodzisz...
- Dam
sobie radę. - dodał i wrócił do swojego pokoju.
- A
temu co? - spytał HaJin, który wszedł niezauważony i stał przed
otwartą lodówką.
- Mama
przyjeżdża...
- A, to
wszystko jasne.
Dzień
minął szybko, każdy siedział w swoim pokoju, brunetka pojechała
do brata. A ''kwartet'' Ahn siedział przy stole, grając w karty.
Zamiast pieniędzy używali kieliszków z soju. Przegrany pił
kolejkę, a na następne porażki, podrząd pił dwa razy tyle.
Dwaj
młodsi trzymali się, a dwaj starsi siedzieli już ''ululani''.
Wieczorem
nasze panie... Panowie. Czterech młodych i przystojnych siedziało
przy ogrodowym stole, na którym były porozrzucane karty i kilka
butelek soju stało lub leżało.
Najstarszy,
szatyn z całą czerwoną twarzą starał się wybierać i podawać
karty starannie, ale wychodziło mu to dość ślamazarnie. Kolejny,
HyoBin, który strzelił sobie wiśniową czerwień na włosy,
siedział z turbanem, z ręcznika na głowie. Jego organizm był
najbardziej przystosowany do alkoholu, więc mimo dużej ilości,
którą wypił tego wieczora, był w lepszym stanie niż HaJin.
NamJoon,
jak na razie gra szła mu najlepiej, zaciągając się swoimi
„aromatycznymi” fajkami. Dym wypuszczał w rożny sposób. Robił
obręcze, gdy był pewny wygranej, sapał niczym smok, a dym
wychodził nosem, gdy przeczuwał stratę, kiedy nie była jego kolej
wypuszczał do góry.
W końcu
najmłodszy. Siedział najciszej ze wszystkich, brał udział w grze,
ale tak jakby jedynie ciałem był z rodzeństwem. Brunet niby
słuchał, niby nie, rzucał kartami prawie na oślep, wkurzając tym
braci.
Po
jakimś czasie wszedł na chwilę do domu, nalał sobie szklankę
wody i wrócił do ogrodu. Podstępni bracia zamienili połowę wody
ze szklanki w alkohol, ale że KyungWoo nawet na to nie zwrócił
uwagi, wypił wszystko prawie od razu.
Dopiero
wtedy się rozgadał i w końcu był sobą. Kłócił się o prawie
wszystko, po czym wybuchał śmiechem i tak na zmianę.
W
pewnym momencie najstarszy, pijany jak bela zaproponował
rozbieranego pokera. Bracia się zgodzili, ale musieli wrócić do
domu, by nikt nie przyuważył ich zabawy.
Zsunęli
w salonie i wszystkie meble i usiedli na środku. Dalej pili i doszły
do tego skręty blondyna. Każdy po jednym, ale jednak zrobiło
swoje.
Grali,
dopóki wszyscy nie skończyli w samych gaciach, albo i bez.
Przed
trzecią padli, gdzie siedzieli. Wszyscy w bieliźnie prócz HaJin'a,
który spał z gołą dupą.
SooHyun
tę noc spędziła u koleżanki, więc nie była świadkiem całego
tego zajścia.
Na
szczęście.
Wróciła
w południe.
Panowie
nadal spali, a po domu rozchodziła się okropna woń alkoholu
wymieszana z dymem papierosowym.
Dziewczyna
ledwo weszła do domu i zaczęła kaszleć. Przechodząc przez salon
do kuchni, krzyknęła na widok czterech braci śpiących jak małe
dzieci. HaJin i NamJoon solo, a KyungWoo wtulony w HyoBin'a.
Nie
obudzili się.
Dziewczyna
pootwierała wszystkie okna i drzwi, by zrobić przeciąg i
wywietrzyć dom.
Było
jej dość trudno z czterema gorącymi, nagimi ciachami leżącym na
podłodze, ale jakoś dała radę z tym burakiem na twarzy.
Oczywiście
nie mogła sobie odmówić, by zrobić im zdjęcie. Następnie
posprzątała, przygotowała dzbanek z kawą i włączyła kamerę w
telefonie.
-
Wstajemy!! - krzyknęła, waląc drewnianą łyżką w garnek.
Wszyscy
się zerwali z miejsc, czerwono - włosy i brunet z odrazą odsunęli
się od siebie, a dwóch pozostałych łapało się za głowy, które
wydawało się im, że wybuchną zaraz.
-
Pięknie! - śmiała się SooHyun - Kawa na stole. - dodała i
uciekła jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej, do swojego
pokoju.
- Co tu
się stało wczoraj? - spytał KyungWoo, czochrając się po włosach.
-
Urodziny taty...? - spytał Namjoon.
- Nigdy
więcej... - powiedzieli w jednej chwili lekarze i rzucili się w
stronę łazienek, gdzie zwymiotowali.
Kolejny
wieczór także spędziliśmy razem, z workami wypełnionymi kostkami
lodu, owiniętymi ręcznikami, na głowach i z kubkiem kawy w ręku.
-
Joonie? - zaczął HaJin.
- No? -
dopytał blondyn.
- Co
było w tych fajkach...?
- Oj
Hyung, lepiej, żebyś nie wiedział...
- Czy
my znowu graliśmy w rozbieranego pokera? - spytał brunet - Mieliśmy
już tego nie robić po ostatnich urodzinach Bin'a.
SooHyun
obserwowała ich i dziwiła się, jak mogli doprowadzić się do
takiego stanu. Było jej też przykro, bo KyungWoo kończył dziś 26
urodziny. Przygotowała różne rzeczy, kupiła mu prezent, ale on
widocznie zapomniał, a chciała spędzić z nim miło czas.
Westchnęła
cicho, poszła do pokoju, gdzie zasnęła prawie od razu.
- Jak
dobrze, że mamy wolne - zaśmiał się szatyn. - przez kolejny
tydzień...
- Dwa
tygodnie. - poprawił go młody.
-
Czekaj skoro Namjoon ma dragi, czyli my wczoraj też...? - ciągnął
HaJin.
- Tak -
przerwał mu blondyn.
- O ja
pierdole...
- A tak
przy okazji. Wszystkiego najlepszego młody. - powiedział HyoBin.
- Ja
mam dziś urodziny? - dopytał brunet.
- A
nie?
- A
tak?
- A idź
rzesz ty... - zaśmiał się czerwono - włosy.
- Ah,
ChangHo w piątek przyjdzie i kolejne chlanie... - rzucił do siebie
młody. - Na co mi urodziny... Jak on przyjdzie, to będzie to trwać
dwa dni!
- No to
mamy po spokojnym urlopie - HaJin zaczął się śmiać.
- Idę
się przespać...
Wszyscy
się zgodzili i skończyły się rodzinne obrady.
Poranek
SooHyun przesiedziała w swoim pokoju, siedząc na parapecie i
czytając książkę z historii. Uważnie śledziła oczami tekst,
kiedy w jej stronę pędziła piłka. Miała otwarte okno, więc
opuściła książkę i złapała piłkę.
-
Księżniczko! Choć trochę zagrać! - zawołał radośnie NamJoon.
-
Ale...
-
Żadne, ale! Za dużo się uczysz! Już południe!
- No
dobrze. Tylko pójdę do kuchni - rzuciła mu piłkę i poszła
odłożyć książkę.
Po
chwili była w kuchni i piła sok. Kiedy nagle usłyszała dzwonek do
drzwi. Poszła spokojnie otworzyć i ujrzała młodego listonosza.
Przez dobre 5 minut komplementował ją, a ta rumieniła się i
śmiała. W końcu poirytowany blondyn przyszedł i szturchnął ją
w ramię.
-
KyungWoo czeka na Ciebie w ogrodzie - skłamał, widząc, że
listonosz trzyma list z sądu.
-
Dobrze już idę - poszła spokojnie.
- Mam
list do pana HyoBin'a. - powiedział chłopak.
-
Podpiszę - powiedział i podpisał świstek.
Zabrał
list i zamknął drzwi. Wyszedł do salonu, a zaraz po nim SooHyun,
która była na niego zła.
-
HYOBIN! TY DEBILU, PRZYCHODŹ
TU NATYCHMIAST! WYPATROSZĘ CIĘ CHYBA KURWA!
- wrzasnął, a szatynka zasłoniła rękami uszy.
- Kurwa
pali się czy coś?! - przyszedł wściekły.
- Co to
ma być! - pokazał mu list.
- O
kurwa ona to zrobiła - zasłonił ręką oczy.
- Ja? -
zdziwiła się.
- Nie
ty... - westchnął brunet.
Do domu
weszli lekarze i spojrzeli na wszystkich zdziwieni. Widząc minę
SooHyun, KyungWoo ją przytulił, myśląc, że znów się kłócili.
W końcu HaJin zobaczył list i zasłonił dłonią oczy, odwrócił
się, odchylił lekko głowę i wypowiedział wiązankę przekleństw
pod nosem.
- Czy
żaden z was, nie może być normalny jak SooHyun?! - westchnął
ciężko.
- Mnie
w to nie mieszajcie - schowała się za chłopakiem.
- Po
pierwsze. NAMJOON NIE WYDZIERAJ
SIĘ TAK! NA ULICY CIĘ SŁYCHAĆ! - sam wrzasnął.
Szatyn
zasłonił dziewczynie uszy.
-
Hyung, teraz ty wrzeszczysz - powiedział poważnie.
-
Wybacz SooHyun. Po drugie. HyoBin, co to jest? - powiedział
spokojnie.
- No
więc... - zmieszał się.
Nagle
ktoś zapytał do drzwi i zadzwonił kilkukrotnie.
- Kogo
tu diabli niosą – muzyk usiadł w fotelu.
-
Otworzę - powiedziała Park i poszła do drzwi.
Kiedy
otwarła drzwi, tuż za nimi stała czerwonowłosa dziewczyna. Ubrana
dosyć wyzywająco i z walizką.
- Oppa!
- krzyknęła.
- Ja do
Doktorka ~
Do
drzwi podeszli obejmuje lekarze, młodszy jeszcze bardziej zdziwiony
od starszego. Kiedy zobaczył minę SooHyun, a następnie dziewczynę,
spojrzał na brata i pociągnął swoją dziewczynę za rękę do
siebie.
-
Hyung, od kiedy ty się z kimś umawiasz? - zapytał zdziwiony.
- Ja?
Co? Nie?! - bronił się.
-
Nazywam się Moon AhJin, jestem studentką.
- Aaaa!
Ja wybrałem Ciebie na stażystkę! Co tu robisz? - spojrzał na
walizkę.
-
Wyrzucili mnie z akademiku... - zrobiła skruszoną minę. - Nie mam
się gdzie podziać i... i...
- JAK
TO JESTEŚ OJCEM! - wrzasnął NamJoon, przez co wszyscy wraz z
nowo przybyłą, poszli do salonu.
Raper
leżał na ziemi i udawał, że umiera. Mamrocząc, że w tak młodym
wieku został wujkiem.
-
HyoBin wyjaśnij - powiedział HaJin.
-
Pierw, ty wyjaśnij, kim jest ta piękna pani - spojrzał na nią
NamJoon.
- To
moja stażysta. Wyrzucili ją z akademika i zamieszka z nami, do
czasu aż sobie czegoś nie znajdzie. Teraz HyoBin.
-
Noo... podczas jednej trasy byłem z taką jedną lalą, z którą
no... wiadomo... i przez dwa lata unikałem odpowiedzialności, za
to, że zaszła w ciążę... - opuścił głowę.
- To
może ja zabiorę Noonę do pokoju obok mojego, a wy sobie to
wyjaśnicie? - zapytała szatynka.
- Tak
będzie najlepiej - powiedział KyungWoo i usiadł na kanapie.
- Mam
tylko jedno pytanie - wszyscy spojrzeli na gościa.
-
Słuchamy - powiedział najmłodszy.
- Co
tam jest? - wskazała na coś między meblami.
-
Faceci grali w pokera - powiedziała Park i pociągnęła studentkę
za rękę do pokoju.
NamJoon
jak najszybciej usunął dowód swojej „pokerowej zbrodni”.
Wrócił szybko i usiadł obok braci na kanapie. Długo trwała ich
rozmowa. Padały różne przekleństwa, nawet HaJin chciał pobić
się z HyoBin'em, gdyby nie mechanik i młodszy lekarz. W tym czasie,
SooHyun oprowadziła AhJin po domu. Pokazała jej pokój i siedziały
później w pokoju szatynki, popijając ciepłą herbatkę. Młodsza
opowiadała jej o wszystkich braciach i o tym, że jest z KyungWoo,
ale w ciągu ostatnich wydarzeń, nie wie czy to się nie osłabiło.
Oczywiście starsza ją pocieszała. Można powiedzieć, że się
zaprzyjaźniły.
Następnego
dnia z rana HyoBin zadzwonił do najlepszego adwokata i prosił o
pilne przybycie. W tym czasie, SooHyun czytała książkę oparta o
chłopaka, HaJin i AhJin rozmawiali o jej stażu, a NamJoon grał w
kosza za domem. Wydawało się, że wszystko jest normalne. Jednakże
kiedy zbliżała się godzina spotkania, najstarsi bracia poszli do
salonu, ponieważ chcieli wiedzieć, jakie adwokat da rady ich bratu.
Jako że szatynka zasnęła, KyungWoo tulił ją i głaskał. Rozległ
się dzwonek dzwonka. HyoBin podbiegł do drzwi i otworzył je. Na
zewnątrz szalała burza, deszcz walił po szybach niczym
rozgrzewający się perkusista. Do środka wleciała słodka woń
perfum, przywodzących na myśl egzotyczne miejsca. W progu stała
dziewczyna, odziana w lekki płaszczyk w kolorze jasnego brązu. Spod
niego nic nie wystawało, jedyne zgrabne i długie nogi na
jasnoróżowych szpilkach. Jej włosy, opadające poniżej pasa, w
różnych odcieniu ciemnego blondu były mokre, jak i płaszczyk, i
potargane przez wiatr. Parasol zapewne leżał w jakimś rowie,
połamany i wygięty. Dziewczyna spokojnie uniosła głowę, ukazując
mleczną i delikatną cerę oraz wyzywające, czerwone usta. Kiedy
się uśmiechnęła i przywitała z czerwono włosym, ten ledwo
trzymał się na nogach pod wpływem jej uroku i piękna. Ci, co byli
w domu przyglądali się jej z zaciekawieniem, tak, jak ona im i
wystrojowi domu. Kiedy ściągnęła, już w pomieszczeniu, płaszcz,
ukazała się elegancka, trochę przykrótka, łososiowa sukienka z
rękawami 3/4. HyoBin uznał, że miała dłonie jak księżniczka.
Doskonale zadbane i chude. Paznokcie były pomalowane na jasno
różowo, a na nadgarstkach było kilka złotych bransoletek. HyoBin,
kiedy się ocknął, zaprosił ją do kuchni i zaproponował kawę.
Niespodziewanie
dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się ponownie. Tym razem KyungWoo
wstał i otworzył.
Zobaczył
starszą kobietę w czarnym, przeciw - deszczowym płaszczu i żółtym
parasolem w dłoni. Była średniego wzrostu i krępej budowy.
- Kim
pani jest? - spytał brunet, patrząc na nią.
- Kim
ja jestem? Kim pan jest!? - wybuchnęła, nie rozpoznając syna i
widząc, że nie odpowiada, ciągnęła dalej - Jesteś bezczelny! I
co ty robisz w domu moich synów, gnojku! Uznali cię za równego
sobie? Chyba ci się coś pomyliło. Nigdy by nie się nie zniżyli
do twojego poziomu! Pewnie cię rodzice nawet nie kochają -
odepchnęła chłopaka i weszła do środka.
KyungWoo
stał jak słup, drzwi były nadal otwarte i z zewnątrz wiało
prosto na niego.
HaJin
podbiegł szybko do matki i przywitał się z nią, tak samo
pozostała dwójka, która przyszła z kuchni. Chcieli jej
wytłumaczyć, ale była szybsza.
- Gdzie
KyungWoo? - spytała pani Ahn.
Trójka
braci spojrzała po sobie potem na najmłodszego. Ściskał klamkę i
trząsł się z zimna i ze strachu. Zanim ktokolwiek zdołał coś
powiedzieć, wsunął szybko buty i wybiegł z domu, trzaskając za
sobą drzwiami.
Do
przedpokoju weszła trójka dziewczyn, adwokat, studentka i SooHyun,
były także lekko przestraszonego po tym, co usłyszały.
- Mój
boże, to KyungWoo? - zdziwiła się kobieta.
-
Tak... - odpowiedział najstarszy.
- Nie
poznałam go - miała w oczach łzy.
- Nie
zdziwiłbym się, gdyby teraz sobie coś zrobił - powiedział cicho
HyoBin, nie zwracając uwagi na wartość tych słów.
Kiedy
się w końcu zorientował, usłyszał jedynie kolejne trzaśnięcie
drzwi, za HaJin'em i SooHyun.
-
Przyjechałaś w złą porę. Miałaś być za tydzień - zaczął
Namjoon do matki.
- Ale
chciałam was już zobaczyć... - odpowiedziała mu.
W
międzyczasie czerwono włosy przeprosił dwie dziewczyny za to, co
widziały i słyszały.
- Mamy
wiele problemów, które musimy skończyć jak najprędzej, a twój
przyjazd nam nie pomaga - ciągnął blondyn.
-
Jakie?! Poważne? Nie macie pieniędzy? Ktoś wam grozi? -
wypytywała.
- Nie,
nie...
KyungWoo
biegł przed siebie, tak szybko, jak pozwalały mu na to nogi. Siły
go nie opuszczały, czuł jedynie powinność, jaką była ucieczka.
Czuł strach, irytację i wstyd za jednym razem. Nie chciał się już
pokazywać braciom ani tym bardziej SooHyun czy matce na oczy.
Zatrzymał się dopiero pod jakimś mostem, gdzie upadł na kolana i
nie mógł przestać płakać. Deszcz i burza nie ustępowały. Może
chciały zagłuszyć cierpienie młodego lekarza, by reszta mogła
żyć normalnie, szczęśliwie. Chłopak po jakimś czasie wszedł na
most. Wszystkie wypadki i cierpienie skumulowały się i nie miał
już siły... HaJin i SooHyun widzieli go, już spokojnego i
cieszącego się końcem, spadającego z dużej wysokości do wody.
Szatyn nie czekał ani chwili i wskoczył do rzeki na ratunek.
Bezwładne ciało leżało na ziemi dopiero po kilkunastu minutach.
Nie mieli nawet czasu, by zadzwonić po pomoc, a wokół nie było
nikogo. Zero ludzi, pojazdów. Minuty stawały się coraz dłuższe.
Uczucie bezradności nachodziło ich bardziej. Zegar gdzieś
niedaleko wybił pełną godzinę. HaJin powoli słabnął. SooHyun
płakała. Chwila. Moment. Młody mógłby już się ocknąć, ale
sam tego nie chciał, co stało się silniejsze od nacisków i próby
ratunku.
- Nie
możesz tego zrobić - łkał cicho szatyn. - No dalej, błagam
cię... Nie teraz, błagam...
Kolejne
uciski.
Kolejne
chwile bezradności.
Nagle
KyungWoo zerwał się, kaszląc i wypluwając wodę, po czym opadł,
oddychając głęboko.
- Ty
chuju pierdolony! - zaśmiał się nerwowo HaJin i objął brata, ale
ten odsunął i jego i dziewczynę od siebie.
- Czemu
to zrobiliście? - spytał słabym głosem. - Nie macie własnych
problemów...?
- Ty
nim jesteś... - najstarszy trzepnął brata po głowie.
-
Oppa...?
-
Dajcie mi spokój. Żyjcie własnym życiem i nie wtrącajcie się. -
brunet wstał, zachwiał się lecz SooHyun go podtrzymała, składając
na jego ustach pocałunek.
- Nie
mów tak... - płakała ciągle - Ty nim jesteś.
- Nie
wrócę do domu...
- Nic
nas to nie obchodzi. - rzucił HaJin i wziął go jak worek
ziemniaków, po czym zaczął iść w stronę, skąd przyszli.
- Nie
dobrze mi tak... - marudził KyungWoo.
-
Trudno - zaśmiała się cicho brunetka.
W domu
dostało się najmłodszemu za tę, akcje. Pani Ahn jeszcze była,
popijała herbatę sama w kuchni. KyungWoo na siłę tam przyszedł.
- Jak
ty wyglądasz... - zaczęła kobieta.
- Jesz
coś w ogóle?
- Nie
było cię piętnaście lat. Faktycznie, rodzice mnie nie kochają,
bracia mnie akceptują tylko dlatego, żeby nie robić mi przykrości,
gardzą mną. Tak, to prawda. To przeze mnie ojciec zmarł tak
wcześnie. Teraz możesz się zbierać i już nie wracać.
-
Wróciłam sześć lat temu! Gdzie wtedy byłeś?
- Tam
gdzie nie musiałem na ciebie patrzeć.
Kobieta
wstała energicznie.
- Jak
śmiesz mówić tak do matki?!
- Nie
mam matki.
Pani
Ahn zdenerwowała się jeszcze bardziej i uderzyła syna wierzchem
dłoni w policzek. Suche już włosy, opadły KyungWoo na oczy, a po
policzku poleciała łza wymieszana z krwią.
-
Przepraszam cię... - kobieta zaczęła drżącym głosem - Ja nie
chciałam. KyungWoo-ya. Mój synu... Wybacz mi wszystko... Twój
ojciec... Mnie zdradzał, ale wygrał sprawę o was i kazał mi
wyjechać... Wybacz mi... Błagam...
- Za
późno... - powiedział cicho i poszedł do swojego pokoju, wstyd i
irytacja ogarniały go jeszcze bardziej.
SooHyun
czekała na chłopaka u niego, ale na jego widok rozpłakała się
jeszcze bardziej.
- Masz
zamiar wyć, czy chcesz mi coś powiedzieć? - rzucił jej szorstko
KyungWoo.
-
Uciekaj jak najdalej stąd, nie wracaj. Tu nie jest bezpiecznie. Nie
przy nas. Nie przy mnie.
-
Spokojnie.
- Sama
się uspokój! - podniósł ją z łóżka i przycisnął do ściany.
- Teraz
mogę zrobić z tobą wszystko, co zechcę.
- Nie
zrobisz - dziewczyna zaczynała się obawiać chłopaka.
- Skąd
wiesz? Co?! Nikt się nie dowie, a jeśli, będzie za późno -
szarpnął nią kilka razy. - Mogę się zabawić, potem urządzić
ci cierpienie, bolesną śmierć... Co ty na to?
-
Pomocy!! - krzyknęła jak najgłośniej.
- Skąd
wiesz, że tego nie zrobię... Skąd... Skąd... - zaczęło mu
brakować tchu i odsunął się od niej i pochylił lekko.
SooHyun
nie wiedząc, co się dzieje kopnęła go, przez co się przewrócił
i padł nieprzytomny. Dziewczyna wybiegła z pokoju i wpadła na
HaJin'a.
- Co
się dzieje? Czemu krzyczałaś? - przytulił ją mocno, nie
pozwalając się wyrwać.
-
Chciał mi zrobić krzywdę... - głos jej drżał, trzęsła się, a
jej serce biło aż za szybko. - Słabo mi...
- Już
dobrze, nie pozwolę cię skrzywdzić...
- Nie
wiem czy on oddycha... Chyba nie... - mamrotała coś pod nosem. -
Mam nadzieję, że nie...
- Idź
do swojego pokoju, zamknij drzwi i nie otwieraj nikomu.
Młody
lekarz obudził się w szpitalu, z podłączonym respiratorem i
kroplówką.
-
...chwilowe zmiany. Pewnie dlatego jak mówiłeś... Że spadł z
dużej wysokości do wody. - mówił ktoś spokojnym głosem - To
chwilowe, gdy się zbudzi, znowu będzie normalny.
-
Rozumiem, dziękuję ci - powiedział HaJin i SooHyun dodała także
krótkie podziękowanie.
-
KyungWoo... KyungWoo... Ahn KyungWoo... - powtarzał swoje imię
brunet.
- Oppa!
- wykrzyknęła dziewczyna. - Jestem Ahn KyungWoo... Lekarz...
Chirurg... Kardiolog...
- Tak,
tak. Odpoczywaj... Wszystko będzie dobrze. - dodał najstarszy z
braci.
- To
głupie imię. - zaśmiał się cicho najmłodszy.
- Mnie
się bardzo podoba - uśmiechnęła się brunetka.
- Skoro
tak... To niech zostanie... Ahn KyungWoo...
- I
zostanie.
-
Kocham cię księżniczko...
Chłopak
nie był w poważnym stanie i wieczorem mógł wrócić do domu. Tam
czekał już na niego ChangHo z ekipą, na jutrzejszą imprezę
urodzinową.
- Oto i
nasz solenizant - wykrzyknął wysoki szatyn z zabawną mordą.
- Ty
tutaj? - spytał zdziwiony KyungWoo.
- Ah no
tak... Zaraz do ciebie przyjdę. Muszę położyć mój skarb do
spania.
-
Jesteś starszy o dziesięć lat? - spytała spokojnie, SooHyun już
leżąc w swoim łóżku.
- Na to
wygląda. - przeciągnął KyungWoo - Przepraszam cię za to, co
wydarzyło się na dole... Nie będę się tłumaczyć... Byłem w
pełni świado...
Nie
mógł dokończyć, gdyż brunetka zaczęła go całować swoimi
słodkimi ustami. Przytulił ją mocno i odwzajemnił pocałunek, na
dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz