4/24/2015

|Our Lies| Rozdział 7

 
N/A: Action: Poker crime. Bosze. Teraz mi to w głosie siedzi xD Muszę więcej dawać, aby JoongKi pisał po nocach. Druga część jest taka piękna. xD

 Action: "Poker crime" and her return

Nadeszły ostatnie ciepłe dni lata. Noce stawały się zimniejsze, a dni krótsze i chłodniejsze.
Dzień zbudził się wraz z pierwszymi promieniami słońca, przez niewielkie okno dostały się do piwnicy - pokoju najmłodszego z braci. Spał oparty o ścianę, a na jego kolanach SooHyun. Jej powieki, drżały lekko przez ciepłe promienie słońca, które otulały ją niczym istotę wrażliwą na wszelkie zmiany. Delikatny spadek lub wzrost temperatury mógłby być dla niej zabójczy.
Dłoń ujęta przez KyungWoo gładziła delikatną skórę ukochanego.
Jego oczy nagle otworzyły się, słysząc hałas, dochodzący z góry. Ostrożnie odsunął głowę swojej księżniczki, położył ją na poduszce i wyszedł z pokoju. Przy drzwiach do piwnicy siedział w miarę trzeźwy HyoBin.
- Hej młody. - zaczął, widząc brata.
- Hyung? W porządku? - spytał KyungWoo.
- Zrób mi śniadanie, dopiero co z pracy wróciłem. A nie chcę mi się...
- No dobra...
Zrobił kilka naleśników, które HyoBin zjadł od razu. Napili się herbaty i siedzieli sami w kuchni, w ciszy. Przerwać ją było trudno. Mimo że byli braćmi nie mieli zbyt wiele wspólnych tematów.
- Mama przyjeżdża za tydzień. - wspomniał starszy.
Brunet przyglądnął mu się, badając, czy żartuje, czy mówi prawdę.
- Pomieszkam sobie w hotelu przez jakiś czas. - rzucił młody, ogarniając pomieszczenie.
- Na pewno chciałaby cię zobaczyć i pobyć z tobą trochę czasu.
- Mogła myśleć o takich rzeczach, zanim wyjechała.
- To było piętnaście lat temu!
- Ale jednak!! - brunet zrzucił jakąś szmatę na podłogę w złości. - zabiorę SooHyun ze sobą.
- Nie możesz, ledwo chodzisz...
- Dam sobie radę. - dodał i wrócił do swojego pokoju.
- A temu co? - spytał HaJin, który wszedł niezauważony i stał przed otwartą lodówką.
- Mama przyjeżdża...
- A, to wszystko jasne.
Dzień minął szybko, każdy siedział w swoim pokoju, brunetka pojechała do brata. A ''kwartet'' Ahn siedział przy stole, grając w karty. Zamiast pieniędzy używali kieliszków z soju. Przegrany pił kolejkę, a na następne porażki, podrząd pił dwa razy tyle.
Dwaj młodsi trzymali się, a dwaj starsi siedzieli już ''ululani''.

Wieczorem nasze panie... Panowie. Czterech młodych i przystojnych siedziało przy ogrodowym stole, na którym były porozrzucane karty i kilka butelek soju stało lub leżało.
Najstarszy, szatyn z całą czerwoną twarzą starał się wybierać i podawać karty starannie, ale wychodziło mu to dość ślamazarnie. Kolejny, HyoBin, który strzelił sobie wiśniową czerwień na włosy, siedział z turbanem, z ręcznika na głowie. Jego organizm był najbardziej przystosowany do alkoholu, więc mimo dużej ilości, którą wypił tego wieczora, był w lepszym stanie niż HaJin.
NamJoon, jak na razie gra szła mu najlepiej, zaciągając się swoimi „aromatycznymi” fajkami. Dym wypuszczał w rożny sposób. Robił obręcze, gdy był pewny wygranej, sapał niczym smok, a dym wychodził nosem, gdy przeczuwał stratę, kiedy nie była jego kolej wypuszczał do góry.
W końcu najmłodszy. Siedział najciszej ze wszystkich, brał udział w grze, ale tak jakby jedynie ciałem był z rodzeństwem. Brunet niby słuchał, niby nie, rzucał kartami prawie na oślep, wkurzając tym braci.
Po jakimś czasie wszedł na chwilę do domu, nalał sobie szklankę wody i wrócił do ogrodu. Podstępni bracia zamienili połowę wody ze szklanki w alkohol, ale że KyungWoo nawet na to nie zwrócił uwagi, wypił wszystko prawie od razu.
Dopiero wtedy się rozgadał i w końcu był sobą. Kłócił się o prawie wszystko, po czym wybuchał śmiechem i tak na zmianę.
W pewnym momencie najstarszy, pijany jak bela zaproponował rozbieranego pokera. Bracia się zgodzili, ale musieli wrócić do domu, by nikt nie przyuważył ich zabawy.
Zsunęli w salonie i wszystkie meble i usiedli na środku. Dalej pili i doszły do tego skręty blondyna. Każdy po jednym, ale jednak zrobiło swoje.
Grali, dopóki wszyscy nie skończyli w samych gaciach, albo i bez.
Przed trzecią padli, gdzie siedzieli. Wszyscy w bieliźnie prócz HaJin'a, który spał z gołą dupą.
SooHyun tę noc spędziła u koleżanki, więc nie była świadkiem całego tego zajścia.
Na szczęście.
Wróciła w południe.
Panowie nadal spali, a po domu rozchodziła się okropna woń alkoholu wymieszana z dymem papierosowym.
Dziewczyna ledwo weszła do domu i zaczęła kaszleć. Przechodząc przez salon do kuchni, krzyknęła na widok czterech braci śpiących jak małe dzieci. HaJin i NamJoon solo, a KyungWoo wtulony w HyoBin'a.
Nie obudzili się.
Dziewczyna pootwierała wszystkie okna i drzwi, by zrobić przeciąg i wywietrzyć dom.
Było jej dość trudno z czterema gorącymi, nagimi ciachami leżącym na podłodze, ale jakoś dała radę z tym burakiem na twarzy.
Oczywiście nie mogła sobie odmówić, by zrobić im zdjęcie. Następnie posprzątała, przygotowała dzbanek z kawą i włączyła kamerę w telefonie.
- Wstajemy!! - krzyknęła, waląc drewnianą łyżką w garnek.
Wszyscy się zerwali z miejsc, czerwono - włosy i brunet z odrazą odsunęli się od siebie, a dwóch pozostałych łapało się za głowy, które wydawało się im, że wybuchną zaraz.
- Pięknie! - śmiała się SooHyun - Kawa na stole. - dodała i uciekła jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej, do swojego pokoju.
- Co tu się stało wczoraj? - spytał KyungWoo, czochrając się po włosach.
- Urodziny taty...? - spytał Namjoon.
- Nigdy więcej... - powiedzieli w jednej chwili lekarze i rzucili się w stronę łazienek, gdzie zwymiotowali.
Kolejny wieczór także spędziliśmy razem, z workami wypełnionymi kostkami lodu, owiniętymi ręcznikami, na głowach i z kubkiem kawy w ręku.
- Joonie? - zaczął HaJin.
- No? - dopytał blondyn.
- Co było w tych fajkach...?
- Oj Hyung, lepiej, żebyś nie wiedział...
- Czy my znowu graliśmy w rozbieranego pokera? - spytał brunet - Mieliśmy już tego nie robić po ostatnich urodzinach Bin'a.
SooHyun obserwowała ich i dziwiła się, jak mogli doprowadzić się do takiego stanu. Było jej też przykro, bo KyungWoo kończył dziś 26 urodziny. Przygotowała różne rzeczy, kupiła mu prezent, ale on widocznie zapomniał, a chciała spędzić z nim miło czas.
Westchnęła cicho, poszła do pokoju, gdzie zasnęła prawie od razu.
- Jak dobrze, że mamy wolne - zaśmiał się szatyn. - przez kolejny tydzień...
- Dwa tygodnie. - poprawił go młody.
- Czekaj skoro Namjoon ma dragi, czyli my wczoraj też...? - ciągnął HaJin.
- Tak - przerwał mu blondyn.
- O ja pierdole...
- A tak przy okazji. Wszystkiego najlepszego młody. - powiedział HyoBin.
- Ja mam dziś urodziny? - dopytał brunet.
- A nie?
- A tak?
- A idź rzesz ty... - zaśmiał się czerwono - włosy.
- Ah, ChangHo w piątek przyjdzie i kolejne chlanie... - rzucił do siebie młody. - Na co mi urodziny... Jak on przyjdzie, to będzie to trwać dwa dni!
- No to mamy po spokojnym urlopie - HaJin zaczął się śmiać.
- Idę się przespać...
Wszyscy się zgodzili i skończyły się rodzinne obrady.

Poranek SooHyun przesiedziała w swoim pokoju, siedząc na parapecie i czytając książkę z historii. Uważnie śledziła oczami tekst, kiedy w jej stronę pędziła piłka. Miała otwarte okno, więc opuściła książkę i złapała piłkę.
- Księżniczko! Choć trochę zagrać! - zawołał radośnie NamJoon.
- Ale...
- Żadne, ale! Za dużo się uczysz! Już południe!
- No dobrze. Tylko pójdę do kuchni - rzuciła mu piłkę i poszła odłożyć książkę.
Po chwili była w kuchni i piła sok. Kiedy nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła spokojnie otworzyć i ujrzała młodego listonosza. Przez dobre 5 minut komplementował ją, a ta rumieniła się i śmiała. W końcu poirytowany blondyn przyszedł i szturchnął ją w ramię.
- KyungWoo czeka na Ciebie w ogrodzie - skłamał, widząc, że listonosz trzyma list z sądu.
- Dobrze już idę - poszła spokojnie.
- Mam list do pana HyoBin'a. - powiedział chłopak.
- Podpiszę - powiedział i podpisał świstek.
Zabrał list i zamknął drzwi. Wyszedł do salonu, a zaraz po nim SooHyun, która była na niego zła.
- HYOBIN! TY DEBILU, PRZYCHODŹ TU NATYCHMIAST! WYPATROSZĘ CIĘ CHYBA KURWA! - wrzasnął, a szatynka zasłoniła rękami uszy.
- Kurwa pali się czy coś?! - przyszedł wściekły.
- Co to ma być! - pokazał mu list.
- O kurwa ona to zrobiła - zasłonił ręką oczy.
- Ja? - zdziwiła się.
- Nie ty... - westchnął brunet.
Do domu weszli lekarze i spojrzeli na wszystkich zdziwieni. Widząc minę SooHyun, KyungWoo ją przytulił, myśląc, że znów się kłócili. W końcu HaJin zobaczył list i zasłonił dłonią oczy, odwrócił się, odchylił lekko głowę i wypowiedział wiązankę przekleństw pod nosem.
- Czy żaden z was, nie może być normalny jak SooHyun?! - westchnął ciężko.
- Mnie w to nie mieszajcie - schowała się za chłopakiem.
- Po pierwsze. NAMJOON NIE WYDZIERAJ SIĘ TAK! NA ULICY CIĘ SŁYCHAĆ! - sam wrzasnął.
Szatyn zasłonił dziewczynie uszy.
- Hyung, teraz ty wrzeszczysz - powiedział poważnie.
- Wybacz SooHyun. Po drugie. HyoBin, co to jest? - powiedział spokojnie.
- No więc... - zmieszał się.
Nagle ktoś zapytał do drzwi i zadzwonił kilkukrotnie.
- Kogo tu diabli niosą – muzyk usiadł w fotelu.
- Otworzę - powiedziała Park i poszła do drzwi.
Kiedy otwarła drzwi, tuż za nimi stała czerwonowłosa dziewczyna. Ubrana dosyć wyzywająco i z walizką.
- Oppa! - krzyknęła.
- Ja do Doktorka ~
Do drzwi podeszli obejmuje lekarze, młodszy jeszcze bardziej zdziwiony od starszego. Kiedy zobaczył minę SooHyun, a następnie dziewczynę, spojrzał na brata i pociągnął swoją dziewczynę za rękę do siebie.
- Hyung, od kiedy ty się z kimś umawiasz? - zapytał zdziwiony.
- Ja? Co? Nie?! - bronił się.
- Nazywam się Moon AhJin, jestem studentką.
- Aaaa! Ja wybrałem Ciebie na stażystkę! Co tu robisz? - spojrzał na walizkę.
- Wyrzucili mnie z akademiku... - zrobiła skruszoną minę. - Nie mam się gdzie podziać i... i...
- JAK TO JESTEŚ OJCEM! - wrzasnął NamJoon, przez co wszyscy wraz z nowo przybyłą, poszli do salonu.
Raper leżał na ziemi i udawał, że umiera. Mamrocząc, że w tak młodym wieku został wujkiem.
- HyoBin wyjaśnij - powiedział HaJin.
- Pierw, ty wyjaśnij, kim jest ta piękna pani - spojrzał na nią NamJoon.
- To moja stażysta. Wyrzucili ją z akademika i zamieszka z nami, do czasu aż sobie czegoś nie znajdzie. Teraz HyoBin.
- Noo... podczas jednej trasy byłem z taką jedną lalą, z którą no... wiadomo... i przez dwa lata unikałem odpowiedzialności, za to, że zaszła w ciążę... - opuścił głowę.
- To może ja zabiorę Noonę do pokoju obok mojego, a wy sobie to wyjaśnicie? - zapytała szatynka.
- Tak będzie najlepiej - powiedział KyungWoo i usiadł na kanapie.
- Mam tylko jedno pytanie - wszyscy spojrzeli na gościa.
- Słuchamy - powiedział najmłodszy.
- Co tam jest? - wskazała na coś między meblami.
- Faceci grali w pokera - powiedziała Park i pociągnęła studentkę za rękę do pokoju.
NamJoon jak najszybciej usunął dowód swojej „pokerowej zbrodni”. Wrócił szybko i usiadł obok braci na kanapie. Długo trwała ich rozmowa. Padały różne przekleństwa, nawet HaJin chciał pobić się z HyoBin'em, gdyby nie mechanik i młodszy lekarz. W tym czasie, SooHyun oprowadziła AhJin po domu. Pokazała jej pokój i siedziały później w pokoju szatynki, popijając ciepłą herbatkę. Młodsza opowiadała jej o wszystkich braciach i o tym, że jest z KyungWoo, ale w ciągu ostatnich wydarzeń, nie wie czy to się nie osłabiło. Oczywiście starsza ją pocieszała. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniły.

Następnego dnia z rana HyoBin zadzwonił do najlepszego adwokata i prosił o pilne przybycie. W tym czasie, SooHyun czytała książkę oparta o chłopaka, HaJin i AhJin rozmawiali o jej stażu, a NamJoon grał w kosza za domem. Wydawało się, że wszystko jest normalne. Jednakże kiedy zbliżała się godzina spotkania, najstarsi bracia poszli do salonu, ponieważ chcieli wiedzieć, jakie adwokat da rady ich bratu. Jako że szatynka zasnęła, KyungWoo tulił ją i głaskał. Rozległ się dzwonek dzwonka. HyoBin podbiegł do drzwi i otworzył je. Na zewnątrz szalała burza, deszcz walił po szybach niczym rozgrzewający się perkusista. Do środka wleciała słodka woń perfum, przywodzących na myśl egzotyczne miejsca. W progu stała dziewczyna, odziana w lekki płaszczyk w kolorze jasnego brązu. Spod niego nic nie wystawało, jedyne zgrabne i długie nogi na jasnoróżowych szpilkach. Jej włosy, opadające poniżej pasa, w różnych odcieniu ciemnego blondu były mokre, jak i płaszczyk, i potargane przez wiatr. Parasol zapewne leżał w jakimś rowie, połamany i wygięty. Dziewczyna spokojnie uniosła głowę, ukazując mleczną i delikatną cerę oraz wyzywające, czerwone usta. Kiedy się uśmiechnęła i przywitała z czerwono włosym, ten ledwo trzymał się na nogach pod wpływem jej uroku i piękna. Ci, co byli w domu przyglądali się jej z zaciekawieniem, tak, jak ona im i wystrojowi domu. Kiedy ściągnęła, już w pomieszczeniu, płaszcz, ukazała się elegancka, trochę przykrótka, łososiowa sukienka z rękawami 3/4. HyoBin uznał, że miała dłonie jak księżniczka. Doskonale zadbane i chude. Paznokcie były pomalowane na jasno różowo, a na nadgarstkach było kilka złotych bransoletek. HyoBin, kiedy się ocknął, zaprosił ją do kuchni i zaproponował kawę.
Niespodziewanie dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się ponownie. Tym razem KyungWoo wstał i otworzył.
Zobaczył starszą kobietę w czarnym, przeciw - deszczowym płaszczu i żółtym parasolem w dłoni. Była średniego wzrostu i krępej budowy.
- Kim pani jest? - spytał brunet, patrząc na nią.
- Kim ja jestem? Kim pan jest!? - wybuchnęła, nie rozpoznając syna i widząc, że nie odpowiada, ciągnęła dalej - Jesteś bezczelny! I co ty robisz w domu moich synów, gnojku! Uznali cię za równego sobie? Chyba ci się coś pomyliło. Nigdy by nie się nie zniżyli do twojego poziomu! Pewnie cię rodzice nawet nie kochają - odepchnęła chłopaka i weszła do środka.
KyungWoo stał jak słup, drzwi były nadal otwarte i z zewnątrz wiało prosto na niego.
HaJin podbiegł szybko do matki i przywitał się z nią, tak samo pozostała dwójka, która przyszła z kuchni. Chcieli jej wytłumaczyć, ale była szybsza.
- Gdzie KyungWoo? - spytała pani Ahn.
Trójka braci spojrzała po sobie potem na najmłodszego. Ściskał klamkę i trząsł się z zimna i ze strachu. Zanim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, wsunął szybko buty i wybiegł z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
Do przedpokoju weszła trójka dziewczyn, adwokat, studentka i SooHyun, były także lekko przestraszonego po tym, co usłyszały.
- Mój boże, to KyungWoo? - zdziwiła się kobieta.
- Tak... - odpowiedział najstarszy.
- Nie poznałam go - miała w oczach łzy.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby teraz sobie coś zrobił - powiedział cicho HyoBin, nie zwracając uwagi na wartość tych słów.
Kiedy się w końcu zorientował, usłyszał jedynie kolejne trzaśnięcie drzwi, za HaJin'em i SooHyun.
- Przyjechałaś w złą porę. Miałaś być za tydzień - zaczął Namjoon do matki.
- Ale chciałam was już zobaczyć... - odpowiedziała mu.
W międzyczasie czerwono włosy przeprosił dwie dziewczyny za to, co widziały i słyszały.
- Mamy wiele problemów, które musimy skończyć jak najprędzej, a twój przyjazd nam nie pomaga - ciągnął blondyn.
- Jakie?! Poważne? Nie macie pieniędzy? Ktoś wam grozi? - wypytywała.
- Nie, nie...

KyungWoo biegł przed siebie, tak szybko, jak pozwalały mu na to nogi. Siły go nie opuszczały, czuł jedynie powinność, jaką była ucieczka. Czuł strach, irytację i wstyd za jednym razem. Nie chciał się już pokazywać braciom ani tym bardziej SooHyun czy matce na oczy. Zatrzymał się dopiero pod jakimś mostem, gdzie upadł na kolana i nie mógł przestać płakać. Deszcz i burza nie ustępowały. Może chciały zagłuszyć cierpienie młodego lekarza, by reszta mogła żyć normalnie, szczęśliwie. Chłopak po jakimś czasie wszedł na most. Wszystkie wypadki i cierpienie skumulowały się i nie miał już siły... HaJin i SooHyun widzieli go, już spokojnego i cieszącego się końcem, spadającego z dużej wysokości do wody. Szatyn nie czekał ani chwili i wskoczył do rzeki na ratunek. Bezwładne ciało leżało na ziemi dopiero po kilkunastu minutach. Nie mieli nawet czasu, by zadzwonić po pomoc, a wokół nie było nikogo. Zero ludzi, pojazdów. Minuty stawały się coraz dłuższe. Uczucie bezradności nachodziło ich bardziej. Zegar gdzieś niedaleko wybił pełną godzinę. HaJin powoli słabnął. SooHyun płakała. Chwila. Moment. Młody mógłby już się ocknąć, ale sam tego nie chciał, co stało się silniejsze od nacisków i próby ratunku.
- Nie możesz tego zrobić - łkał cicho szatyn. - No dalej, błagam cię... Nie teraz, błagam...
Kolejne uciski.
Kolejne chwile bezradności.
Nagle KyungWoo zerwał się, kaszląc i wypluwając wodę, po czym opadł, oddychając głęboko.
- Ty chuju pierdolony! - zaśmiał się nerwowo HaJin i objął brata, ale ten odsunął i jego i dziewczynę od siebie.
- Czemu to zrobiliście? - spytał słabym głosem. - Nie macie własnych problemów...?
- Ty nim jesteś... - najstarszy trzepnął brata po głowie.
- Oppa...?
- Dajcie mi spokój. Żyjcie własnym życiem i nie wtrącajcie się. - brunet wstał, zachwiał się lecz SooHyun go podtrzymała, składając na jego ustach pocałunek.
- Nie mów tak... - płakała ciągle - Ty nim jesteś.
- Nie wrócę do domu...
- Nic nas to nie obchodzi. - rzucił HaJin i wziął go jak worek ziemniaków, po czym zaczął iść w stronę, skąd przyszli.
- Nie dobrze mi tak... - marudził KyungWoo.
- Trudno - zaśmiała się cicho brunetka.
W domu dostało się najmłodszemu za tę, akcje. Pani Ahn jeszcze była, popijała herbatę sama w kuchni. KyungWoo na siłę tam przyszedł.
- Jak ty wyglądasz... - zaczęła kobieta.
- Jesz coś w ogóle?
- Nie było cię piętnaście lat. Faktycznie, rodzice mnie nie kochają, bracia mnie akceptują tylko dlatego, żeby nie robić mi przykrości, gardzą mną. Tak, to prawda. To przeze mnie ojciec zmarł tak wcześnie. Teraz możesz się zbierać i już nie wracać.
- Wróciłam sześć lat temu! Gdzie wtedy byłeś?
- Tam gdzie nie musiałem na ciebie patrzeć.
Kobieta wstała energicznie.
- Jak śmiesz mówić tak do matki?!
- Nie mam matki.
Pani Ahn zdenerwowała się jeszcze bardziej i uderzyła syna wierzchem dłoni w policzek. Suche już włosy, opadły KyungWoo na oczy, a po policzku poleciała łza wymieszana z krwią.
- Przepraszam cię... - kobieta zaczęła drżącym głosem - Ja nie chciałam. KyungWoo-ya. Mój synu... Wybacz mi wszystko... Twój ojciec... Mnie zdradzał, ale wygrał sprawę o was i kazał mi wyjechać... Wybacz mi... Błagam...
- Za późno... - powiedział cicho i poszedł do swojego pokoju, wstyd i irytacja ogarniały go jeszcze bardziej.
SooHyun czekała na chłopaka u niego, ale na jego widok rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Masz zamiar wyć, czy chcesz mi coś powiedzieć? - rzucił jej szorstko KyungWoo.
- Uciekaj jak najdalej stąd, nie wracaj. Tu nie jest bezpiecznie. Nie przy nas. Nie przy mnie.
- Spokojnie.
- Sama się uspokój! - podniósł ją z łóżka i przycisnął do ściany.
- Teraz mogę zrobić z tobą wszystko, co zechcę.
- Nie zrobisz - dziewczyna zaczynała się obawiać chłopaka.
- Skąd wiesz? Co?! Nikt się nie dowie, a jeśli, będzie za późno - szarpnął nią kilka razy. - Mogę się zabawić, potem urządzić ci cierpienie, bolesną śmierć... Co ty na to?
- Pomocy!! - krzyknęła jak najgłośniej.
- Skąd wiesz, że tego nie zrobię... Skąd... Skąd... - zaczęło mu brakować tchu i odsunął się od niej i pochylił lekko.
SooHyun nie wiedząc, co się dzieje kopnęła go, przez co się przewrócił i padł nieprzytomny. Dziewczyna wybiegła z pokoju i wpadła na HaJin'a.
- Co się dzieje? Czemu krzyczałaś? - przytulił ją mocno, nie pozwalając się wyrwać.
- Chciał mi zrobić krzywdę... - głos jej drżał, trzęsła się, a jej serce biło aż za szybko. - Słabo mi...
- Już dobrze, nie pozwolę cię skrzywdzić...
- Nie wiem czy on oddycha... Chyba nie... - mamrotała coś pod nosem. - Mam nadzieję, że nie...
- Idź do swojego pokoju, zamknij drzwi i nie otwieraj nikomu.

Młody lekarz obudził się w szpitalu, z podłączonym respiratorem i kroplówką.
- ...chwilowe zmiany. Pewnie dlatego jak mówiłeś... Że spadł z dużej wysokości do wody. - mówił ktoś spokojnym głosem - To chwilowe, gdy się zbudzi, znowu będzie normalny.
- Rozumiem, dziękuję ci - powiedział HaJin i SooHyun dodała także krótkie podziękowanie.
- KyungWoo... KyungWoo... Ahn KyungWoo... - powtarzał swoje imię brunet.
- Oppa! - wykrzyknęła dziewczyna. - Jestem Ahn KyungWoo... Lekarz... Chirurg... Kardiolog...
- Tak, tak. Odpoczywaj... Wszystko będzie dobrze. - dodał najstarszy z braci.
- To głupie imię. - zaśmiał się cicho najmłodszy.
- Mnie się bardzo podoba - uśmiechnęła się brunetka.
- Skoro tak... To niech zostanie... Ahn KyungWoo...
- I zostanie.
- Kocham cię księżniczko...

Chłopak nie był w poważnym stanie i wieczorem mógł wrócić do domu. Tam czekał już na niego ChangHo z ekipą, na jutrzejszą imprezę urodzinową.
- Oto i nasz solenizant - wykrzyknął wysoki szatyn z zabawną mordą.
- Ty tutaj? - spytał zdziwiony KyungWoo.
- Ah no tak... Zaraz do ciebie przyjdę. Muszę położyć mój skarb do spania.
- Jesteś starszy o dziesięć lat? - spytała spokojnie, SooHyun już leżąc w swoim łóżku.
- Na to wygląda. - przeciągnął KyungWoo - Przepraszam cię za to, co wydarzyło się na dole... Nie będę się tłumaczyć... Byłem w pełni świado...
Nie mógł dokończyć, gdyż brunetka zaczęła go całować swoimi słodkimi ustami. Przytulił ją mocno i odwzajemnił pocałunek, na dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics