4/17/2015

|Our Lies| Rozdział 5

N/A: kocham ten gif ~


danger
HaJin z samego rana pojechał do szpitala. Prosił brata, aby przypilnował, żeby dziewczyna wyszła na badania, a oboje spotkają się na wieczornej operacji.
SooHyun zrobiła śniadanie i zjadła je w towarzystwie chłopaka. Posprzątali oboje i chwile siedzieli na kanapie. Wściekły NamJoon wyszedł z pokoju i wrzeszczał do telefonu. Wszedł do kuchni i rzucił komórkę na blat.
Spojrzał na brunetkę, jakby chciał ją zabić i prychnął. Zabrał puszkę piwa i poszedł usiąść w fotelu. Kiedy opustoszył puszkę, poszedł do kuchni wyrzucić.
- SooHyun - zaczął KyungWoo, tuląc ją. - Sio do szpitala - zaśmiał się.
- Tak. Zabieraj swoje rzeczy i wypierdalaj stąd - prychnął blondyn, przechodząc przed nimi.
- Hyung! To nie było zbyt miłe! - wrzasnął najmłodszy.
- Co mnie to! - warknął i wyszedł z domu.
- Co z nim jest nie tak? Ostatnio chodzi podenerwowany - westchnął.
Spojrzał na zegarek i wstał. Wrócił z pokoju najstarszego i postawił pudełka z tabletkami na stole.
- Smacznego. Twoje śniadanie - zaśmiał się.
- Dziękuje bardzo, panie Ginekologu - zaśmiała się również.
Zabrała po wydzielonej dawce leków i poszła do kuchni. Popiła wszystko wodą i spojrzała na blat. Komórka NamJoon'a ciągle dzwoniła. Wzięła jego telefon i odebrała.
- Przykro mi. NamJoon-Oppa, zostawił komórkę w domu - powiedziała.
- Przekaż mi telefon, jak najszybciej! - wrzasnął mężczyzna.
- Dobrze - mruknęła i rozłączyła się.
Zabrała swoje rzeczy i wyszła z kuchni.
- Oppa, wychodzę - oznajmiła.
Brunet pocałował ją czule w usta.
- Wracaj szybko - dobrze.
Przytaknęła i wyszła z domu. Rozejrzała się i zauważyła blondyna. Pobiegła za nim. Nie potrafiła go dogonić.
Widziała, jak wchodzi do jakiegoś warsztatu. Poszła więc za nim, ale w głębi siebie bała się strasznie.

KyungWoo dostał telefon od HaJin'a, że SooHyun nie przyszła na umówioną godzinę.
- Jak to nie przyszła? - powtórzył najmłodszy. - Miała tylko zanieść NamJoon'owi telefo... - utknął mu głos w gardle.
- KyungWoo-ya? Jesteś tam cały czas? - pytał HaJin.
- Tak, tak. Wybacz. Rozłączę się i spróbuje do niej zadzwonić.
- Próbowałem, nie odbiera.
- Cholera. Dobra, pójdę do NamJoon'a... Pewnie znowu się pokłócili. - dodał brunet lekko poddenerwowany. - To widzimy się w szpitalu. Część.
Rozłączył się i spróbował znowu zadzwonić do dziewczyny. Nie odbierała.
- Pewnie ma wyciszony... - pomyślał, po czym wykrzyknął - Cholera!
Wziął prysznic i ubrał się szybko i wyszedł z domu.

W połowie drogi do warsztatu, starszego brata poczuł na plecach czyjś wzrok. By się upewnić, oparł stopę o murek i udawał, że poprawia sznurówki. Rozejrzał się, ale wtedy to przeczucie zniknęło. Przeszedł kilka kroków. Ktoś go wepchnął w boczną uliczkę i druga osoba pociągnęła go głębiej. Mimo że słońce świeciło, tutaj było ciemno jak w nocy. W dodatku śmierdziało rozkładającym się jedzeniem.
- Witaj KyungWoo. - usłyszał czyjś głos.
Brunet uderzył mocno plecami o ścianę i kilka osób go trzymało. Próbował się wyswobodzić, jednak nic to nie dało. Byli za silni dla niego. Ktoś przyłożył mu szmatę do ust i nosa. Była czymś nasączona. Chłopak dobrze wiedział czym, jednak zanim zdążył zareagować, osunął się po ścianie, tracąc przytomność.

SooHyun przez dłuższą chwile wahała się, ale podeszła do jednego z mechaników, który pracował na zewnątrz. Był wyższy od niej, jego włosy były odcieniu brązu, a jego rysy łagodne i urocze.
Dziewczyna zarumieniła się lekko.
- Przepraszam? - zapytał.
Szatyn się odwrócił i przyjrzał jej się. Po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Co taka ładna pani tu robi? - zapytał.
- Jestem SooHyun, szukam Ahn NamJoon'a - cofnęła się lekko.
- Szefcio jest. Źle trafiłaś, ja jestem lepszy - zaśmiał się i objął ją ramieniem.
- Mam mu oddać komórkę. Zostawił ją w domu - cofnęła się.
- Okey już ci pokaże, gdzie jest Mon.
- „Mon”? - powtórzyła zdziwiona.
- Tak. Tutaj nazywa się „Monster” - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Rozumiem.
Wpuścił dziewczynę do środka. Przed trzema kolegami popisywał się, że to jego dziewczyna, aż w końcu nadepnęła go na stopę i kopnęła go, w kroczę.
- Gdzie jest NamJoon-Oppa? - zapytała poważnie.
- Ja Cię zaprowadzę - powiedział czerwonowłosy.
- Hope, w porządku? - zapytał brunet.
- Ta... Tylko jajka miech przestaną boleć - jęknął.
Wszyscy zaśmiali się, ale nie ona.
- Kooki, zajmij się nim. Ja ją zaprowadzę - powiedział.
- Dobrze, Suga-Hyung - uśmiechnął się i zabrał przyjaciela.
Suga zabrał dziewczynę do pomieszczenia, gdzie znajdował się Ahn. Był wściekły, że się tam znalazła. Nie lubił jej, a nawet nie cierpiał. Przez nią jego życie się zmieniło.
- Co ty tu kurwa robisz?! To nie miejsce dla ciebie! Tu jest niebezpiecznie! - wrzeszczał.
- Zapomniałeś tego ustrojstwa. Jakiś mężczyzna dzwonił, był wściekły. Wrzeszczał nawet na mnie.
- Fuck! Fuck! Fuck! Czemu Odebrałaś mój telefon! - wrzeszczał dalej.
- Bo kurwa dzwonił jak najęty! - zezłościła się.
- Jesteś upierdliwa - prychnął.
- Mon, mamy nowe zamówienie na Anfe i Kokę - powiedział rudzielec, wchodząc do pomieszczenia.
Zapadła cisza. NamJoon był wściekły, rudzielec lekko przestraszony, Suga ze zdziwioną miną, a brunetka przestraszona.
- V-ej ty dziwko, kurwa wypierdalaj! - wrzasnął Mon.
- Najmocniej przepraszam - ukłonił się i wyszedł.
- Czy tyś zwariował?! Jak możesz handlować takimi świństwami! Masz przecież braci lekarzy! - zaczęła wrzeszczeć.
Wyciągnęła telefon. Miała pełno nieodebranych połączeń.

~*~
Młody lekarz obudził. Leżał skulony w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Chciał wyprostować nogi. Dopiero wtedy zorientował się, co się stało, próbował usiąść, ale uderzył się o coś głową. Pomieszczenie było bardziej skrzynią. Rozejrzał się, na tyle ile mógł i zauważył jakieś nazwy i liczby.
Był w bagażniku jakiegoś auta. Zaczął panikować, krzyczeć i walić pięściami. Nikt nie zareagował, pewnie nawet nikt go nie słyszał, a auto zapewne stoi gdzieś w jakimś opuszczonym garażu za miastem.
- Panika mi nic nie da - powiedział do siebie i wyciągnął telefon z kieszeni. Zasięg był słaby, ale udało mu się dodzwonić do HaJin'a.
- Młody, gdzie ty jesteś?! - krzyczał zdenerwowany.
- Proszę, uspokój się - słysząc głos brata, prawie się rozpłakał.
- KyungWoo-ya? Co się dzieje? - spytał już spokojnym głosem lekarz. - Czekamy na ciebie, zaraz mamy przeprowadzić operacje, zapomniałeś?
- Hyung, proszę, pomóż mi. Boję się dzwonić na policję... - łkał cicho.
- Młody...?! - wykrzyknął HaJin, gdy nastąpiła długa chwila, głuchej ciszy.
- Jestem prawdopodobnie w jakimś bagażniku...
- Jak to w bagażniku?!
- To ludzie, którzy wpakowali mnie do więzienia... Gdy szedłem do NamJoon'a. - płakał cały czas.
- Boże. KyungWoo. Przez co ty musisz przechodzić... - głos HaJin'a drżał. - Postaram się coś zrobić. Zadzwonię do tego debila.
- Ostrzeż SooHyun! Ona poszła do niego! - wykrzyczał i w tym momencie klapa bagażnika się otworzyła. Stało tam dwóch ludzi.
- Nieładnie tak krzyczeć. - jeden przyłożył mu pistolet do czoła i zabrał telefon. - Chcemy naszej kasy. Ten skurwysyn ma dwa dni. A przy tym zabawimy się w mały okup. Musi przynieść dwa razy tyle. Jak się robi interesy trzeba mieć czym je robić - mówił do urządzenia, a HaJin po drugiej stronie słuchał przerażony. - Inaczej inni będą cierpieć.
Odsunął pistolet od czoła chłopaka i strzelił mu w nogę, po czym zamknął bagażnik.
- Nie rób mu krzywdy! - krzyknął HaJin.
- Dwa dni - dodał ponurym głosem mężczyzna i rozłączył się.



SooHyun widząc tyle nieodebranych połączeń, chciała zadzwonić do jednego z braci, jednak HaJin był szybszy. Odebrała bez wahania.
- Część Oppa - mówiła spokojnie - Wybacz, że nie przyszłam, ale musiałam przynieść temu debilowi telefon.
- Nie o to teraz chodzi - głos HaJin'a dalej drżał. - Nie spotkałaś gdzieś KyungWoo po drodze?
- Nie, widzieliśmy się ostatnio w domu - odpowiedziała.
- KyungWoo został porwany. Leży teraz w bagażniku jakiegoś samochodu. Chyba go postrzelili. Jacyś gangsterzy za niego też chcą pieniędzy - mówił lekarz na jednym tchu.
- Porwany? W bagażniku? Jakich pieniędzy - obróciła się i spojrzała na warsztat. Stał tam jeden z tych dziwnych chłopaków i przysłuchiwał się jej rozmowie.
- Chcą dwukrotną wartość jakiejś sumy. NamJoon na pewno wie, o jaką sumę chodzi... Nie wiem, gdzie teraz jesteś, ale najlepiej, gdybyś wróciłaś do domu i tam czekała na mnie. - powiedział stanowczo.
Dziewczyna przytaknęła i rozłączyła się, jednak nie poszła do domu. Wróciła się do warsztatu i z impetem weszła do pokoju, w którym siedział blondyn ze swoją zgrają.
Brunetka podeszła do Mon'a i uderzyła go w twarz. Łzy spływały po jwj policzkach.
- Błagam... Uratuj KyungWoo... Przez ciebie... Jest w tarapatach... Przez te pieprzone narkotyki... - wdarła się przez łzy.
- Że co?! - wstał i złapał ją za ramiona.
- Zadzwoń do HaJin'a... Wszystko ci powie... - zaczęła kaszleć.
Blondyn posadził ją na swoim fotelu i wyciągnął telefon.
- HaJin, SooHyun jest u mnie i się dusi - mówił przejęty.
- Ja ci nogi z dupy powyrywam! - wrzasnął najstarszy.
- Co zrobić z SooHyun? - zachował się, jakby tego nie usłyszał. - Hoseok, wody - spojrzał na Hope'a.
- Tak jest - powiedział i wyszedł.
- Przyjadę za kilka minut. Musi się uspokoić.
- SooHyun... Uratujemy KyungWoo. On też jest dla mnie ważny - podał jej wodę, która przyniósł szatyn.
Potrzebowała sporo czasu, a obecność tych mężczyzn. Nigdy nie spodziewała się, że brat jej chłopaka może być narkomanem, handlować narkotykami i mieć problemy z gangami, które ją dotkną.
Kiedy przyszedł HaJin, rozpętał prawdziwą wojnę z bratem. Dowiedział się o wszystkim i nie mógł w to uwierzyć. W nerwach zaczął się bić z bratem. Hope i Suga zabrali przerażona dziewczynę, a reszta odciągnęła ich od siebie.
- Masz zrobić wszystko, aby go sprowadzić.
- Wiem - powiedział, wycierając usta z krwi. - Wy też jesteście w niebezpieczeństwie. Suga i Hope i będą pilnować SooHyun. Ciebie będzie pilnować Jin i V-ej. Potrzebuje dnia, aby zebrać tyle pieniędzy.
- Masz się pospieszyć. Zabieram ją do szpitala. Będziemy tam do czasu, aż KyungWoo nie wróci cały.
KyungWoo leżał w ciemnym i dusznym bagażniku przez cały czas. Jedyne co czuł to okropne mrowienie i ból w nogach, których nie mógł wyprostować i zapach swojej krwi. Miał ją na dłoniach, rozerwał sobie koszulkę i przycisnął do rany, aby zatamować wypływającą krew. Coraz trudniej mu było oddychać, a chłód przejmował władzę nad jego ciałem.

Wtedy, jakiś dzień po porwaniu klapa bagażnika otwarła się. Świeże powietrze nareszcie dotarło do płuc chłopaka, a promienie słońca były zbawieniem.
Ktoś szarpnął nim mocno i wylądował na zimnym betonie. Próbował wstać, lecz od razu upadł. Kolejne szarpnięcie. Założyli mu worek na głowę i związali ręce, po czym wrzucili do samochodu na tylne siedzenia. Usłyszał jedynie dźwięk odpalanego silnika.
NamJoon stał przed warsztatem, zaciskając dłoń na uchwytach czarnej torby, w której znajdowała się równowartość czterdziestu baniek w dolarach. Poddenerwowany spoglądał co jakiś czas to na niższego kolegę, to na zegarek. Dochodziła 15. Rozejrzał się na drogę i rzucił krótkie „kurwa”.
Piętnaście minut później, na podjazd przed budynkiem wjechały trzy czarne mercedesy, z podrobionymi rejestracjami. Po chwili z każdego wysiadło po trzech facetów w czerni, z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i srebrnymi rolexami, na lewym nadgarstku.
Ze środkowego auta wyszedł mężczyzna w podeszłym wieku. Także w czarnym garniturze. Na głowie miał kapelusz, a przy obcasie buta były przyczepione ostrogi. NamJoon prychnął cicho, widząc cały ten teatrzyk.
- Gdzie jest KyungWoo? - rzucił z poirytowaniem.
- Też się cieszę, że cię widzę - dodał mężczyzna, z zachrypniętym głosem zapalając swoje kubańskie cygaro. - Gdzie moje pieniądze?
- Mam je. Jednakże nie dostaniesz ich w swoje łapy, dopóki nie zobaczę barta!
Szef całej zgrai przytaknął do jednego ze swoich ludzi. Ten wyciągnął z auta KyungWoo, rozwiązał mu ręce i ściągnął worek z głowy.
- Zmężniał chłopak - zaśmiał się, wypuszczając dym z ust.
Łysy popchnął bruneta. Ten zrobił kilka kroków, po czym krzyknął i upadł. NamJoon zrobił kilka kroków w stronę brata, lecz mężczyzna z cygarem w ustach i poprawiając kapelusz, na siwiejących już włosach, wycelował w niego pistoletem z tłumikiem. Blondyn zatrzymał się i roześmiał.
- Tłumik? Serio? - spytał.
- Nie robi tyle hałasu. Dawaj pieniądze!
NamJoon rzucił mu pod nogi torbę. Jeden z goryli zabrał ją i szybko przeliczył.
- Styka, jest tyle, ile być powinno.
Mężczyzna opuścił broń i zaśmiał się „przyjaźnie” widząc minę blondyna.
- Przecież my jak rodzina! - wykrzyknął, po czym wskazał na KyungWoo - Pilnuj tego szczyla. Sprytny jest i przebiegły.
- Słucham? - NamJoon był lekko zdziwiony tym, co usłyszał.
- Nie wiesz, że twój braciszek przesiedział pół roku przed studiami? - wypuścił dym z ust i gwizdnął przeciągle.
- C.. Co...? Za co?
- Ah, za twoje grzechy - zaśmiał się - zalazłeś nam zbytnio za skórę. Ale byłeś nam potrzebny. - podszedł do leżącego bruneta i spojrzał na niego z góry. - Więc wrobiliśmy cię, ale to już wiesz. - zerknął na blondyna - Skubany wynajął detektywa, który gnije już w grobie, ale nie ważne.
Bracia spojrzeli po sobie. Oboje oddychali szybko, jakby zaraz mieli wybuchnąć.
- A potem tyle kasy za to miał i wsadził połowę moich ludzi za kraty. Większość jeszcze siedzi, ale twój stary kolega, też mój człowiek złożył ci wizytę.
- Ty go nasłałeś...? - spytał KyungWoo słabo, siadając.
- Jak śmiesz, trochę szacunku! - wykrzyknął i uderzył go wierzchem dłoni w policzek.
- Tak ja. Narobił bałagan. Ojj, lubi te robotę bardzo.
- Przestań! - NamJoon w końcu wybuchnął - Masz pieniądze, a teraz wynoś się stąd!
- Więc żegnam i do zobaczenia - rzucił blondynowi, szybkie spojrzenie, po czym wsiadł ze swoimi gorylami do aut.
Ryk silników rozszedł się na okolicę i po chwili auta zniknęły za zakrętem. Młody raper podbiegł do brata. Nie zdążył nic powiedzieć, gdyż brunet zaczął go szarpać i wyzywać. Następnie rozpłakał się i brat go obejmował mocno, dopóki się nie uspokoił.
- Zawiozę cię do szpitala - powiedział i wziął młodego na ręce - Jimin, biorę twoje auto! - wykrzyknął do kolegi, wsadził bruneta na przednie siedzenie.
Zadzwonił do HaJin'a dopiero, gdy po operacji brata usłyszał od lekarzy, że wszystko będzie dobrze.
- No cześć - zaczął - Młodemu nic nie jest. Ma dziurę w nodze, ale się wyliże, powiedzieli, że będzie chodzić normalnie. Tylko przez jakiś czas będzie kuleć. Teraz śpi.
HaJin jakąś chwilę później był już w sali, gdzie spał najmłodszy. Bracia spojrzeli po sobie. NamJoon się rozejrzał.
- A gdzie jest SooHyun? - spytał najstarszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics