danger
HaJin z
samego rana pojechał do szpitala. Prosił brata, aby przypilnował,
żeby dziewczyna wyszła na badania, a oboje spotkają się na
wieczornej operacji.
SooHyun
zrobiła śniadanie i zjadła je w towarzystwie chłopaka.
Posprzątali oboje i chwile siedzieli na kanapie. Wściekły NamJoon
wyszedł z pokoju i wrzeszczał do telefonu. Wszedł do kuchni i
rzucił komórkę na blat.
Spojrzał
na brunetkę, jakby chciał ją zabić i prychnął. Zabrał puszkę
piwa i poszedł usiąść w fotelu. Kiedy opustoszył puszkę,
poszedł do kuchni wyrzucić.
-
SooHyun - zaczął KyungWoo, tuląc ją. - Sio do szpitala - zaśmiał
się.
- Tak.
Zabieraj swoje rzeczy i wypierdalaj stąd - prychnął blondyn,
przechodząc przed nimi.
-
Hyung! To nie było zbyt miłe! - wrzasnął najmłodszy.
- Co
mnie to! - warknął i wyszedł z domu.
- Co z
nim jest nie tak? Ostatnio chodzi podenerwowany - westchnął.
Spojrzał
na zegarek i wstał. Wrócił z pokoju najstarszego i postawił
pudełka z tabletkami na stole.
-
Smacznego. Twoje śniadanie - zaśmiał się.
-
Dziękuje bardzo, panie Ginekologu - zaśmiała się również.
Zabrała
po wydzielonej dawce leków i poszła do kuchni. Popiła wszystko
wodą i spojrzała na blat. Komórka NamJoon'a ciągle dzwoniła.
Wzięła jego telefon i odebrała.
-
Przykro mi. NamJoon-Oppa, zostawił komórkę w domu - powiedziała.
-
Przekaż mi telefon, jak najszybciej! - wrzasnął mężczyzna.
-
Dobrze - mruknęła i rozłączyła się.
Zabrała
swoje rzeczy i wyszła z kuchni.
- Oppa,
wychodzę - oznajmiła.
Brunet
pocałował ją czule w usta.
-
Wracaj szybko - dobrze.
Przytaknęła
i wyszła z domu. Rozejrzała się i zauważyła blondyna. Pobiegła
za nim. Nie potrafiła go dogonić.
Widziała,
jak wchodzi do jakiegoś warsztatu. Poszła więc za nim, ale w głębi
siebie bała się strasznie.
KyungWoo
dostał telefon od HaJin'a, że SooHyun nie przyszła na umówioną
godzinę.
- Jak
to nie przyszła? - powtórzył najmłodszy. - Miała tylko zanieść
NamJoon'owi telefo... - utknął mu głos w gardle.
-
KyungWoo-ya? Jesteś tam cały czas? - pytał HaJin.
- Tak,
tak. Wybacz. Rozłączę się i spróbuje do niej zadzwonić.
-
Próbowałem, nie odbiera.
-
Cholera. Dobra, pójdę do NamJoon'a... Pewnie znowu się pokłócili.
- dodał brunet lekko poddenerwowany. - To widzimy się w szpitalu.
Część.
Rozłączył
się i spróbował znowu zadzwonić do dziewczyny. Nie odbierała.
-
Pewnie ma wyciszony... - pomyślał, po czym wykrzyknął - Cholera!
Wziął
prysznic i ubrał się szybko i wyszedł z domu.
W
połowie drogi do warsztatu, starszego brata poczuł na plecach czyjś
wzrok. By się upewnić, oparł stopę o murek i udawał, że
poprawia sznurówki. Rozejrzał się, ale wtedy to przeczucie
zniknęło. Przeszedł kilka kroków. Ktoś go wepchnął w boczną
uliczkę i druga osoba pociągnęła go głębiej. Mimo że słońce
świeciło, tutaj było ciemno jak w nocy. W dodatku śmierdziało
rozkładającym się jedzeniem.
- Witaj
KyungWoo. - usłyszał czyjś głos.
Brunet
uderzył mocno plecami o ścianę i kilka osób go trzymało.
Próbował się wyswobodzić, jednak nic to nie dało. Byli za silni
dla niego. Ktoś przyłożył mu szmatę do ust i nosa. Była czymś
nasączona. Chłopak dobrze wiedział czym, jednak zanim zdążył
zareagować, osunął się po ścianie, tracąc przytomność.
SooHyun
przez dłuższą chwile wahała się, ale podeszła do jednego z
mechaników, który pracował na zewnątrz. Był wyższy od niej,
jego włosy były odcieniu brązu, a jego rysy łagodne i urocze.
Dziewczyna
zarumieniła się lekko.
-
Przepraszam? - zapytał.
Szatyn
się odwrócił i przyjrzał jej się. Po chwili na jego twarzy
pojawił się szeroki uśmiech.
- Co
taka ładna pani tu robi? - zapytał.
-
Jestem SooHyun, szukam Ahn NamJoon'a - cofnęła się lekko.
-
Szefcio jest. Źle trafiłaś, ja jestem lepszy - zaśmiał się i
objął ją ramieniem.
- Mam
mu oddać komórkę. Zostawił ją w domu - cofnęła się.
- Okey
już ci pokaże, gdzie jest Mon.
-
„Mon”? - powtórzyła zdziwiona.
- Tak.
Tutaj nazywa się „Monster” - uśmiech nie schodził z jego
twarzy.
-
Rozumiem.
Wpuścił
dziewczynę do środka. Przed trzema kolegami popisywał się, że to
jego dziewczyna, aż w końcu nadepnęła go na stopę i kopnęła
go, w kroczę.
- Gdzie
jest NamJoon-Oppa? - zapytała poważnie.
- Ja
Cię zaprowadzę - powiedział czerwonowłosy.
- Hope,
w porządku? - zapytał brunet.
- Ta...
Tylko jajka miech przestaną boleć - jęknął.
Wszyscy
zaśmiali się, ale nie ona.
-
Kooki, zajmij się nim. Ja ją zaprowadzę - powiedział.
-
Dobrze, Suga-Hyung - uśmiechnął się i zabrał przyjaciela.
Suga
zabrał dziewczynę do pomieszczenia, gdzie znajdował się Ahn. Był
wściekły, że się tam znalazła. Nie lubił jej, a nawet nie
cierpiał. Przez nią jego życie się zmieniło.
- Co ty
tu kurwa robisz?! To nie miejsce dla ciebie! Tu jest niebezpiecznie!
- wrzeszczał.
-
Zapomniałeś tego ustrojstwa. Jakiś mężczyzna dzwonił, był
wściekły. Wrzeszczał nawet na mnie.
- Fuck!
Fuck! Fuck! Czemu Odebrałaś mój telefon! - wrzeszczał dalej.
- Bo
kurwa dzwonił jak najęty! - zezłościła się.
-
Jesteś upierdliwa - prychnął.
- Mon,
mamy nowe zamówienie na Anfe i Kokę - powiedział rudzielec,
wchodząc do pomieszczenia.
Zapadła
cisza. NamJoon był wściekły, rudzielec lekko przestraszony, Suga
ze zdziwioną miną, a brunetka przestraszona.
- V-ej
ty dziwko, kurwa wypierdalaj! - wrzasnął Mon.
-
Najmocniej przepraszam - ukłonił się i wyszedł.
- Czy
tyś zwariował?! Jak możesz handlować takimi świństwami! Masz
przecież braci lekarzy! - zaczęła wrzeszczeć.
Wyciągnęła
telefon. Miała pełno nieodebranych połączeń.
~*~
Młody
lekarz obudził. Leżał skulony w jakimś ciemnym pomieszczeniu.
Chciał wyprostować nogi. Dopiero wtedy zorientował się, co się
stało, próbował usiąść, ale uderzył się o coś głową.
Pomieszczenie było bardziej skrzynią. Rozejrzał się, na tyle ile
mógł i zauważył jakieś nazwy i liczby.
Był w
bagażniku jakiegoś auta. Zaczął panikować, krzyczeć i walić
pięściami. Nikt nie zareagował, pewnie nawet nikt go nie słyszał,
a auto zapewne stoi gdzieś w jakimś opuszczonym garażu za miastem.
-
Panika mi nic nie da - powiedział do siebie i wyciągnął telefon z
kieszeni. Zasięg był słaby, ale udało mu się dodzwonić do
HaJin'a.
-
Młody, gdzie ty jesteś?! - krzyczał zdenerwowany.
-
Proszę, uspokój się - słysząc głos brata, prawie się
rozpłakał.
-
KyungWoo-ya? Co się dzieje? - spytał już spokojnym głosem lekarz.
- Czekamy na ciebie, zaraz mamy przeprowadzić operacje, zapomniałeś?
-
Hyung, proszę, pomóż mi. Boję się dzwonić na policję... - łkał
cicho.
-
Młody...?! - wykrzyknął HaJin, gdy nastąpiła długa chwila,
głuchej ciszy.
-
Jestem prawdopodobnie w jakimś bagażniku...
- Jak
to w bagażniku?!
- To
ludzie, którzy wpakowali mnie do więzienia... Gdy szedłem do
NamJoon'a. - płakał cały czas.
- Boże.
KyungWoo. Przez co ty musisz przechodzić... - głos HaJin'a drżał.
- Postaram się coś zrobić. Zadzwonię do tego debila.
-
Ostrzeż SooHyun! Ona poszła do niego! - wykrzyczał i w tym
momencie klapa bagażnika się otworzyła. Stało tam dwóch ludzi.
-
Nieładnie tak krzyczeć. - jeden przyłożył mu pistolet do czoła
i zabrał telefon. - Chcemy naszej kasy. Ten skurwysyn ma dwa dni. A
przy tym zabawimy się w mały okup. Musi przynieść dwa razy tyle.
Jak się robi interesy trzeba mieć czym je robić - mówił do
urządzenia, a HaJin po drugiej stronie słuchał przerażony. -
Inaczej inni będą cierpieć.
Odsunął
pistolet od czoła chłopaka i strzelił mu w nogę, po czym zamknął
bagażnik.
- Nie
rób mu krzywdy! - krzyknął HaJin.
- Dwa
dni - dodał ponurym głosem mężczyzna i rozłączył się.
SooHyun
widząc tyle nieodebranych połączeń, chciała zadzwonić do
jednego z braci, jednak HaJin był szybszy. Odebrała bez wahania.
- Część
Oppa - mówiła spokojnie - Wybacz, że nie przyszłam, ale musiałam
przynieść temu debilowi telefon.
- Nie o
to teraz chodzi - głos HaJin'a dalej drżał. - Nie spotkałaś
gdzieś KyungWoo po drodze?
- Nie,
widzieliśmy się ostatnio w domu - odpowiedziała.
-
KyungWoo został porwany. Leży teraz w bagażniku jakiegoś
samochodu. Chyba go postrzelili. Jacyś gangsterzy za niego też chcą
pieniędzy - mówił lekarz na jednym tchu.
-
Porwany? W bagażniku? Jakich pieniędzy - obróciła się i
spojrzała na warsztat. Stał tam jeden z tych dziwnych chłopaków i
przysłuchiwał się jej rozmowie.
- Chcą
dwukrotną wartość jakiejś sumy. NamJoon na pewno wie, o jaką
sumę chodzi... Nie wiem, gdzie teraz jesteś, ale najlepiej, gdybyś
wróciłaś do domu i tam czekała na mnie. - powiedział stanowczo.
Dziewczyna
przytaknęła i rozłączyła się, jednak nie poszła do domu.
Wróciła się do warsztatu i z impetem weszła do pokoju, w którym
siedział blondyn ze swoją zgrają.
Brunetka
podeszła do Mon'a i uderzyła go w twarz. Łzy spływały po jwj
policzkach.
-
Błagam... Uratuj KyungWoo... Przez ciebie... Jest w tarapatach...
Przez te pieprzone narkotyki... - wdarła się przez łzy.
- Że
co?! - wstał i złapał ją za ramiona.
-
Zadzwoń do HaJin'a... Wszystko ci powie... - zaczęła kaszleć.
Blondyn
posadził ją na swoim fotelu i wyciągnął telefon.
-
HaJin, SooHyun jest u mnie i się dusi - mówił przejęty.
- Ja ci
nogi z dupy powyrywam! - wrzasnął najstarszy.
- Co
zrobić z SooHyun? - zachował się, jakby tego nie usłyszał. -
Hoseok, wody - spojrzał na Hope'a.
- Tak
jest - powiedział i wyszedł.
-
Przyjadę za kilka minut. Musi się uspokoić.
-
SooHyun... Uratujemy KyungWoo. On też jest dla mnie ważny - podał
jej wodę, która przyniósł szatyn.
Potrzebowała
sporo czasu, a obecność tych mężczyzn. Nigdy nie spodziewała
się, że brat jej chłopaka może być narkomanem, handlować
narkotykami i mieć problemy z gangami, które ją dotkną.
Kiedy
przyszedł HaJin, rozpętał prawdziwą wojnę z bratem. Dowiedział
się o wszystkim i nie mógł w to uwierzyć. W nerwach zaczął się
bić z bratem. Hope i Suga zabrali przerażona dziewczynę, a reszta
odciągnęła ich od siebie.
- Masz
zrobić wszystko, aby go sprowadzić.
- Wiem
- powiedział, wycierając usta z krwi. - Wy też jesteście w
niebezpieczeństwie. Suga i Hope i będą pilnować SooHyun. Ciebie
będzie pilnować Jin i V-ej. Potrzebuje dnia, aby zebrać tyle
pieniędzy.
-
Masz się pospieszyć. Zabieram ją do szpitala. Będziemy tam do
czasu, aż KyungWoo nie wróci cały.
KyungWoo
leżał w ciemnym i dusznym bagażniku przez cały czas. Jedyne co
czuł to okropne mrowienie i ból w nogach, których nie mógł
wyprostować i zapach swojej krwi. Miał ją na dłoniach, rozerwał
sobie koszulkę i przycisnął do rany, aby zatamować wypływającą
krew. Coraz trudniej mu było oddychać, a chłód przejmował władzę
nad jego ciałem.
Wtedy,
jakiś dzień po porwaniu klapa bagażnika otwarła się. Świeże
powietrze nareszcie dotarło do płuc chłopaka, a promienie słońca
były zbawieniem.
Ktoś
szarpnął nim mocno i wylądował na zimnym betonie. Próbował
wstać, lecz od razu upadł. Kolejne szarpnięcie. Założyli mu
worek na głowę i związali ręce, po czym wrzucili do samochodu na
tylne siedzenia. Usłyszał jedynie dźwięk odpalanego silnika.
NamJoon
stał przed warsztatem, zaciskając dłoń na uchwytach czarnej
torby, w której znajdowała się równowartość czterdziestu baniek
w dolarach. Poddenerwowany spoglądał co jakiś czas to na niższego
kolegę, to na zegarek. Dochodziła 15. Rozejrzał się na drogę i
rzucił krótkie „kurwa”.
Piętnaście
minut później, na podjazd przed budynkiem wjechały trzy czarne
mercedesy, z podrobionymi rejestracjami. Po chwili z każdego
wysiadło po trzech facetów w czerni, z okularami przeciwsłonecznymi
na nosie i srebrnymi rolexami, na lewym nadgarstku.
Ze
środkowego auta wyszedł mężczyzna w podeszłym wieku. Także w
czarnym garniturze. Na głowie miał kapelusz, a przy obcasie buta
były przyczepione ostrogi. NamJoon prychnął cicho, widząc cały
ten teatrzyk.
- Gdzie
jest KyungWoo? - rzucił z poirytowaniem.
- Też
się cieszę, że cię widzę - dodał mężczyzna, z zachrypniętym
głosem zapalając swoje kubańskie cygaro. - Gdzie moje pieniądze?
- Mam
je. Jednakże nie dostaniesz ich w swoje łapy, dopóki nie zobaczę
barta!
Szef
całej zgrai przytaknął do jednego ze swoich ludzi. Ten wyciągnął
z auta KyungWoo, rozwiązał mu ręce i ściągnął worek z głowy.
-
Zmężniał chłopak - zaśmiał się, wypuszczając dym z ust.
Łysy
popchnął bruneta. Ten zrobił kilka kroków, po czym krzyknął i
upadł. NamJoon zrobił kilka kroków w stronę brata, lecz mężczyzna
z cygarem w ustach i poprawiając kapelusz, na siwiejących już
włosach, wycelował w niego pistoletem z tłumikiem. Blondyn
zatrzymał się i roześmiał.
-
Tłumik? Serio? - spytał.
- Nie
robi tyle hałasu. Dawaj pieniądze!
NamJoon
rzucił mu pod nogi torbę. Jeden z goryli zabrał ją i szybko
przeliczył.
-
Styka, jest tyle, ile być powinno.
Mężczyzna
opuścił broń i zaśmiał się „przyjaźnie” widząc minę
blondyna.
-
Przecież my jak rodzina! - wykrzyknął, po czym wskazał na
KyungWoo - Pilnuj tego szczyla. Sprytny jest i przebiegły.
-
Słucham? - NamJoon był lekko zdziwiony tym, co usłyszał.
- Nie
wiesz, że twój braciszek przesiedział pół roku przed studiami? -
wypuścił dym z ust i gwizdnął przeciągle.
- C..
Co...? Za co?
- Ah,
za twoje grzechy - zaśmiał się - zalazłeś nam zbytnio za skórę.
Ale byłeś nam potrzebny. - podszedł do leżącego bruneta i
spojrzał na niego z góry. - Więc wrobiliśmy cię, ale to już
wiesz. - zerknął na blondyna - Skubany wynajął detektywa, który
gnije już w grobie, ale nie ważne.
Bracia
spojrzeli po sobie. Oboje oddychali szybko, jakby zaraz mieli
wybuchnąć.
- A
potem tyle kasy za to miał i wsadził połowę moich ludzi za kraty.
Większość jeszcze siedzi, ale twój stary kolega, też mój
człowiek złożył ci wizytę.
- Ty go
nasłałeś...? - spytał KyungWoo słabo, siadając.
- Jak
śmiesz, trochę szacunku! - wykrzyknął i uderzył go wierzchem
dłoni w policzek.
- Tak
ja. Narobił bałagan. Ojj, lubi te robotę bardzo.
-
Przestań! - NamJoon w końcu wybuchnął - Masz pieniądze, a teraz
wynoś się stąd!
- Więc
żegnam i do zobaczenia - rzucił blondynowi, szybkie spojrzenie, po
czym wsiadł ze swoimi gorylami do aut.
Ryk
silników rozszedł się na okolicę i po chwili auta zniknęły za
zakrętem. Młody raper podbiegł do brata. Nie zdążył nic
powiedzieć, gdyż brunet zaczął go szarpać i wyzywać. Następnie
rozpłakał się i brat go obejmował mocno, dopóki się nie
uspokoił.
-
Zawiozę cię do szpitala - powiedział i wziął młodego na ręce
- Jimin,
biorę twoje auto! - wykrzyknął do kolegi, wsadził bruneta na
przednie siedzenie.
Zadzwonił
do HaJin'a dopiero, gdy po operacji brata usłyszał od lekarzy, że
wszystko będzie dobrze.
- No
cześć - zaczął - Młodemu nic nie jest. Ma dziurę w nodze, ale
się wyliże, powiedzieli, że będzie chodzić normalnie. Tylko
przez jakiś czas będzie kuleć. Teraz śpi.
HaJin
jakąś chwilę później był już w sali, gdzie spał najmłodszy.
Bracia spojrzeli po sobie. NamJoon się rozejrzał.
- A
gdzie jest SooHyun? - spytał najstarszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz