Życie
jest największym darem, który można otrzymać. Aczkolwiek powstaje
pytanie. Co to za dar? Przecież wszyscy go mają.
Mówią to głównie osoby, którzy mają je za nic. Każdy
lekarz wie, jak cenne jest ludzkie życie. Pragną oni ratować
ludzkie istnienie, ale nie są tylko bohaterami, są również
mordercami. Ich celem jest walka o życie pacjenta, każdego. Są po
to, aby pomagać.
Pod
szpital Myung Woo podjechała karetka, która wydała z siebie
syrenę. Wyciągnięto z niej zaledwie szesnastoletnią dziewczynę o
czarnych włosach. Była nieprzytomna i leżała na łóżku, mając
na twarzy maskę tlenową. Na jej twarzy widniały lekkie zadrapania.
Tuż za nią, obok dwóch ratunkowych, wyszedł wysoki brunet. Był
on starszym bratem poszkodowanej.
Brunetka
po kłótni z pijanym ojcem, który przez alkoholizm stracił nad nią
prawa zaledwie rok wcześniej, została przez niego uderzona butelką.
Emocje sprawiły, ujawniła się od dawna skrywana choroba serca.
Zaraz
przed wejściem stało kilku lekarzy. Wśród nich była dwójka
braci Ahn, HaJin i KyungWoo. Ahn HaJin szef grupy chirurgów,
spojrzał na nią, a następnie na ratowników.
- Co
się stało? - zapytał szybko.
-
Dziewczyna po kłótni z ojcem, została uderzona butelką. Straciła
przytomność i doszło do zatrzymania akcji serca. Jej brat, który
obecnie jest jej opiekunem, przeprowadził resuscytacje. Jednakże w
kartce dwukrotnie jej serce się zatrzymało - wyjaśnił jeden.
Starszy
z braci ocenił ją i zadecydował o szybkiej operacji. Kiwnął
głową do swojego zespołu i zabrano ją szybko na blok operacyjny.
Jej brat, był całkowicie przejęty i nie potrafił wypełnić nawet
papierów.
Jeszcze
w trakcie operacji przyszła do niego pielęgniarka powiedzieć, iż
wszystko w porządku. Upewniła go, iż operacje przeprowadzają
najlepsi lekarze tego szpitala. Poprosiła tylko o imię operowanej.
Park SooHyun - odpowiedział, biorąc głęboki oddech.
Sekundy
zmieniały się w minuty, minuty w godziny. Przez cały czas
pielęgniarki dbały o brata Park SooHyun. Przynosiły mu herbatę i
pytały, czy nie przyjmie leku na uspokojenie.
Z bloku
operacyjnego wyszło dwóch mężczyzn, ubranych w niebieskie stroje.
Podeszli do niego, a brunet energicznie wstał. Obecnie zegar
wskazywał na trzecią trzydzieści trzy w nocy.
-
Jesteś bratem Park SooHyun? - zapytał niższy.
- Tak.
Jestem Park JungHyun. Co z nią?! - zapytał przejęty.
- Trzy
krotnie jej serce zatrzymało się. Jest chora na poważną chorobę
serca. Konieczna jest hospitalizacja, gdyż obecnie niemożliwy jest
przeszczep serca - odpowiedział szef zespołu.
- Ale
my nie mamy na to pieniędzy! Ja ledwo zarabiam jako barman! - złapał
się za głowę.
- To
będzie do uzgodnienia później. Obecnie przewieziemy ją na oddział
intensywnej terapii. Proszę uzupełnić papiery - dodał młodszy,
spoglądając na brata znacząco.
Z bloku
wyjechała na łóżku SooHyun. Spała spokojnie, jakby nic się nie
stało. JungHyung podbiegł do łóżka i złapał ją za rękę.
-
SooHyun – wyszeptał, patrząc na nią zmartwiony.
-
Proszę się nie martwić. Operacje przeprowadzili bracia Ahn,
najlepsi lekarze, jakich posiada nasz szpital - powiedziała kobieta.
-
Dziękuje bardzo - spojrzał na kobietę i skinął jej głową.
Ukłonił
się przed braćmi Ahn i poszedł za siostrą na oddział.
Siedząc
obok niej na krześle, wypełnił papiery. Spoglądał na nią, co
chwile. W końcu któraś z pielęgniarek powiedziała, aby szedł do
domu. Gdyby coś się stało, zadzwonią. Zmęczony, przytaknął i
pożegnał się z młodszą siostrą, całując ją w czółko.
Opuścił oddział, a następnie Szpital.
~*~
Dwa dni
później, SooHyun nie potrzebowała rurki intubacyjnej. Leżała na
oddziale kardiologii i spała jeszcze. Jej organizm był bardzo
słaby, ale i wytrzymały.
Brunet
podszedł do jej łóżka i zaczął badać pacjentkę. Jego
spojrzenie było poważne i lekko obojętnie. Wszystko było w
porządku.
Powieki
dziewczyny otwarły się lekko. Nie widziała za dobrze przez chwile.
Kiedy dostrzegła młodego, przystojnego lekarza, otwarła lekko
usta.
-
Jesteś aniołem? - zapytała cicho.
Nie
dosłyszał jej. Nachylił się lekko nad nią.
-
Słucham? - zapytał.
-
Jesteś aniołem? - zapytała ponownie.
- Nie.
Jestem Ahn KyungWoo twój nowy lekarz - wyjaśnił.
Przewróciła
się na bok, leżąc plecami do niego i zamknęła oczy.
- Mam
przystojnego anioła - szepnęła.
Zasnęła
ponownie. KyungWoo zaśmiał się cicho i wyszedł. Kiedy wyszedł z
jej sali, poczuł się dziwnie. Spojrzał na nią przez ramię i
uśmiechnął się lekko.
Poczuł
czyjąś dłoń na ramieniu i odwrócił się, spoglądając na
starszego brata ponuro. Na twarzy szatyna widniał szeroki uśmiech,
a na nosie spoczywały okrągłe okulary.
- Co
braciszku? Wszystko z nią w porządku? - zapytał starszy.
- Tak,
jakoś. Budząc się, nazwała mnie aniołem... - westchnął ciężko
i wsunął dłonie do kieszeni.
Młody
Ahn zaczął iść korytarzem, ale zatrzymał się, widząc jej
brata. Odwrócił się i skinął głową do brata. Przeszli z
Park'iem do ich gabinetu i usiedli w fotelach.
- Co z
moją siostrą? - zapytał szybko.
- Póki,
co stan pacjentki jest stabilny...
- Jest
dziwna - dodał szybko brunet.
- Sam
jesteś dziwny debilu - powiedział mu brat.
Najmłodszy
z braci westchnął i odwrócił głowę.
-
Niestety, jej stan zdrowia, mimo że obecnie jest stabilny, może się
pogorszyć, a opieka domowa nie jest tania - mówił starszy.
- Nie
mamy pieniędzy... Ja ledwo zarabiam... - opuścił głowę
przerażony.
JongHyun
był załamany. Dopiero kilka tygodni temu dostał prawo opieki nad
swoją siostrą. Jeśli miałby je znowu stracić, nie wie, co by ze
sobą zrobił.
HaJin
przyglądał mu się uważnie. Nie chciał, aby coś stało się tej
pacjentce. Spotkał już ją kiedyś, a dokładniej, to ona mu
pokazała, iż być lekarzem i nie jest się tylko mordercą. Jej
brat nie rozpoznał go, ale to właśnie Ahn HaJin był asystentem
podczas operacji ich matki.
Podczas
tej operacji popełnił błąd. Od tamtej pory miał ogromne poczucie
winy, które nie chciało go opuścić.
- Zajmę
się ją osobiście. W naszym domu jest dużo wolnych pokoi.
-
Hyung! Nie możesz! NamJoon i HyoBin będą wściekli! - odezwał się
KyungWoo.
-
Jestem najstarszy i ja decyduję, co się będzie w tym domu robić!
Poza tym nie będzie tam za darmo - skarcił go wzrokiem.
- Nie
rozumiem - odezwał się Park.
-
Będziemy z bratem się nią opiekować. Zamieszka z nami, ale będzie
pomagać w pracach domowych - wyjaśnił.
- Nie
pójdą na to - wtrącił się kardiolog.
- Chcę,
aby SooHyun sama zdecydowała o swoim losie - wstał i ukłonił się
lekarzom.
Wyszedł
pośpiesznie i ruszył do siostry. Zatrzymali go jednak, tuż przed
jej drzwiami. Brunet wyjaśnił mu, żeby jeszcze z nią o tym nie
rozmawiał, gdyż jest za słaba.
Westchnął
i zgodził się.
~*~
Po
kilku dniach, SooHyun odzyskała siły i bawiła się z jakąś
dziewczynką na korytarzu. KyungWoo ją obserwował. Jej spojrzenia,
jej uśmiech, jej pogodę ducha. Kiedy miał tego dość, te dziwne
uczucie zaczęło go denerwować, podszedł do niej.
- Wiesz
dobrze, że powinnaś leżeć - powiedział ponuro.
Lekarz
przerażał dziewczynę. Nie chciała mu się sprzeciwiać, ponieważ
znała swój stan zdrowia.
Pożegnała
się z dziewczynką i poszła na sale. Poszedł za nią i dopilnował,
aby została w pokoju. Zanim weszła, jej brat i doktor HaJin
zawołali ją do gabinetu.
Usiadła
w fotelu obok brata. Pocieszał ją jego uśmiech. Kiedy spojrzała
na brata kardiologa, odczuła wrażanie, że już kiedyś go
widziała.
Przepraszam...
To moja wina, proszę, wybacz mi ...- złapała się za głowę.
-
Wszystko w porządku? - zapytał doktor.
- Głowa
mnie boli... - mruknęła.
-
Przełożymy może na jutro tę rozmowę - zaproponował młodszy.
- Nie,
spokojnie - uśmiechnęła się lekko.
- Więc.
Wiesz, jaki jest twój stan zdrowia i jaka opieka jest ci wymagana.
- Umrę
- spojrzała na nich. - Dobrze wiem, że nas nie stać na opiekę
domowa. Na leki też będzie trudno, a JungHyun-Oppa ledwo za szpital
płaci - spojrzała na ziemię.
- Nic
takiego się nie stanie. Doktor Ahn zaproponował, żebyś
zamieszkała u nich. Będziesz u nich mniej więcej gospodynią
domową. Będziesz im pomagać, a oni będą cię leczyć i
przygotują do przeszczepu. Oczywiście, decyzja należy do ciebie -
Powiedział JungHyun.
-
Rozumiem, tylko słyszałam, że u nich w domu jest czterech
mężczyzn...
-
Krępujesz się tak?
Przygryzła
wargę i przytaknęła. Szatyn spojrzał na brata i skinął mu
głową.
- Ja i
HaJin, nie pozwoliły, żeby ci się cokolwiek stało - powiedział
brunet, klnąc siebie w duchu, że to powiedział.
- Niech
będzie - przytaknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz