N/A: Przerobiłam opowiadanie, które miało być długie na trzy części. Będą one długie. Specjalnie dla tego upierdziucha u góry. Ale i tak kocham mojego wilczka ❤
ZBLIŻENIE
|3-osobówka|
"Wiedzieć jest niczym, wyobrazić sobie - wszystkim"
JoongKi
był zwyczajnym chłopakiem. Cieszył się życiem, dobrze się
uczył, ale miał też swoje za uszami. Tuż przed studniówką miał
wypadek, w którym stracił pamięć. Jednakże zawsze chodził
rozbawiony i szczęśliwy. Niestety miał dosyć specyficznych
rodziców, jak i całą rodzinę. Zerwał z nimi wszelkie kontakty.
Obecnie
żyje sam. Ma sporo przyjaciół. Pewnego dnia pomógł mu pewien
mężczyzna, który powiedział, że jeśli zajdzie jakąś potrzeba,
może przyjść zawsze. Pan Ishi jest psychiatrą i z pochodzenia
Japończykiem, samotnie wychowuje córkę i jej kuzyna, który
mieszka z nimi, ze względu na bliskość do szkoły.
Song
nie chce pamiętać tego, co było i pewnego dnia wprowadza się do
pana Ishi'ego. Córka pana domu nie ma nic przeciwko, aczkolwiek jej
kuzyn już tak. Rozpęta się piekło?
|*|
Całe
pomieszczenie było spowite w ciemności. Jedynie, co chwilę
pojawiło się światło księżyca, które oświetlało fragment
pomieszczania i stopy chłopaka. Siedział na ziemi oparty o ścianę
i wpatrywał się tępawo w przestrzeń. Nikogo poza nim nie było w
pokoju. Nie było też żadnych mebli. Chłopak o czarnych włosach
nie miał na sobie ani koszuli, ani skarpet. Jego spojrzenie było
nieobecne. W jego dłoni trzymał lekko komórkę, z której rozległ
się dźwięk. Przez kilka sekund ignorował to. W końcu spojrzał
na ekran, na którym był napis „ChangHo”. Przejechał palcem po
ekranie i przystawił sobie urządzenie do ucha.
-
Yoboseyo? - mruknął, nie odwracając wzroku od niewidocznego punktu
w przestrzeni.
-
JoongKi, co powiesz, aby spotkać się z paczką? - zapytał go męski
głos.
- Nie
mam ochoty. Jutro się przeprowadzam do profesora – odpowiedział
mu zmęczonym tonem.
-
Racja... Może w czymś ci pomóc? - chłopak wypuścił ciężko
powietrze i przymknął oczy.
-
Podziękuję. Chcę pobyć sam – rozłączył się i wstał,
chowając telefon do kieszeni.
JoongKi
wyszedł z pomieszczenia i udał się do kuchni. Sięgnął po
butelkę wody i nalał zawartość butelki do szklanki. Odłożył
butelkę i za jednym razem wypił cała zawartość. Od razu włożył
szklankę do umywalki i ruszył do salonu, gdzie położył się na
kanapie. Po dłuższej chwili zasnął.
~*~
Pierwsze
promienie słońca dostały się do pomieszczenia i zatrzymały się
na twarzy bruneta. Przez chwilę jego wyraz twarzy zmieniał się ze
zdegustowanej na spokojną i tak kilka razy. W końcu otwarł powieki
i usiadł. Wstał i bez słowa poszedł do łazienki i rozebrał się.
Wziął szybki prysznic i ubrał się w elegancką koszulę, spodnie
i nałożył na siebie czarną marynarkę. Ułożył specjalnie
grzywkę i wyszedł z pomieszczenia. Przeszedł przez korytarz do
salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizor. Oglądał przez
jakiś czas dramę, a po chwili wyłączył.
Westchnął
ciężko. Wstał i wyszedł z mieszkania. Idąc powoli chodnikiem,
wsunął dłonie do kieszeni i szedł zamyślony. Zatrzymał się i
zatrzymał nogą piłkę. Podbiegł do niego mały chłopczyk,
którego pyzate policzki dodawały tysiąc razy więcej uroku. Brunet
uśmiechnął się i podał mu piłkę. Na twarzy małego szatyna,
pojawił się szeroki uśmiech.
Serce
JoongKi'ego drgnęło. Poczochrał chłopczyka po główce i zaśmiał
się. Odszedł od niego, machając mu.
Idąc z
uśmiechem na twarzy, znalazł się w parku. Przyglądał się
przelotnie ludziom i uśmiechał się. Otrzymał wiadomość na
telefon i zatrzymał się. Przeczytał sms-a i uśmiechnął się. Od
razu przesunął się w bok. W miejsce, w którym stał chwile temu,
uderzyła o ziemię piłka do koszykówki. Odwrócił się i
uśmiechnął do szatyna z dużym uśmiechem.
- Miło
cię widzieć ChangHo.
-
Ciebie też stary.
Uścisnęli
sobie dłonie i przytulili, klepiąc się wzajemnie po plecach.
Odsunęli się od siebie i uśmiechali do siebie.
- Co
tutaj robisz? - zapytał szatyn.
-
Spaceruje. A ty? Idziesz na boisko? - zaśmiał się, ponieważ to
było oczywiste.
Było
to oczywiste z dwóch powodów. Pierwszym, rzucona piłka do
koszykówki. Drugim, ubiór chłopaka.
-
Dołączysz? - zaproponował.
- Drogi
Kim'ie ChangHo. Jestem zmuszony ci odmówić, mój drogi przyjacielu.
Za godzinę mam spotkanie z profesorem - powiedział poważnie.
Po
chwili oboje się roześmiali. Kim poszedł po piłkę, nie
przestając się śmiać.
-
Jesteś świetnym aktorem, wiesz o tym? - zabrał piłkę z trawnika
i wrócił do towarzysza.
- Wiem,
ale serio. Umówiłem się z nim za godzinę - uśmiechnął się
JoongKi.
-
Zadzwonię. Reszta czeka - przytulił go znowu i zaczął się
oddalać.
-
Pozdrów ode mnie ChaeRin - dodał.
- Tak,
tak Song! Jak zawsze - zniknął za drzewami.
Song
odetchnął i ruszył powoli w swoim kierunku. Pogoda była
wyśmienita. Było ciepło i słonecznie, więc ściągnął
marynarkę i szedł, trzymając ją w ręku.
Chłopak
często spacerował po parku. Od czasu wypadku,tylko tutaj potrafił
się uspokoić i przestać myśleć o powrocie wspomnień. Nie
chciał, aby wróciły. Postanowił żyć dalej, ignorując
poprzednie życie.
Spojrzał
na zegarek w komórce i odwrócił się na pięcie. Ruszył w stronę
centrum, identycznym rytmem, co w swoim poprzednim kierunku. Nie
zajęło mu to dłużej niż piętnaście minut. Wszedł do
mniejszego, białego budynku z napisem "Klinika Psychiatryczna
Haneul". Przywitał się z miło wyglądającą recepcjonistką
i poszedł białym korytarzem, zatrzymał się przy drzwiach z
napisem „DYREKTOR PROF. ISHI”.
Wziął
głęboki oddech i zapukał do środka. Usłyszał ciche „proszę”.
Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Starszy mężczyzna
uśmiechnął się na jego widok i wstał. Brunet ukłonił się i
podszedł do biurka. Profesor wstał i uścisnął jego dłoń, a
drugą wskazał na fotel. JoongKi zasiadł w fotelu, uśmiechając
się cały czas.
-
JoongKi, możesz jechać sam do mojego domu? - westchnął ciężko
dyrektor.
-
Dobrze, tylko nie wiem, jak się zachować - podrapał się w tył
głowy i zaśmiał głupio.
-
Spokojnie. Zadzwonię do mojej córki, aby czekała na ciebie -
uśmiechnął się i oparł o oparcie.
-
Dziękuję.
Mężczyzna
spojrzał na niego poważnie.
- Co z
twoimi snami? - zapytał.
-
Ciągle mam problem. Większość nocy siedzę i gapie się w
przestrzeń - westchnął.
Zapadła
cisza. JoongKi wiedział, jakie będzie następne pytanie.
-
Czy... - zaczął mężczyzna.
- Nie
wracają i lepiej, żeby nie wróciły. Wiem, że jestem teraz innym
człowiekiem. Nie będę taki jak kiedyś. Nie będę taki, jak
chciała moja rodzina - spojrzał na niego, jak najbardziej poważnie.
-
Zawsze to mówisz - zaśmiał się. - Dam ci klucze i możesz iść.
Mam dzisiaj sporo pracy z nowymi pacjentami.
-
Rozumiem.
Profesor
wyciągnął z kieszeni klucze i podał mu.
- Zaraz
zadzwonię do Yuki - uśmiechnął się i wyciągnął telefon.
Chłopak
siedział cicho.
- Hej,
księżniczko - uśmiechnął się szeroko.
-
Słucham Oto-san? - zapytał.
- Yuki,
koreański - poprawił ją.
- Appa
- poprawiła się.
- Gdzie
jesteś?
-
Wchodzę do kliniki, chciałam cię wyciągnąć na obiad -
powiedziała.
- O!
Cudownie! Pójdziemy...
Nagle
do pomieszczenia weszła niższa blondynka o zielonych oczach.
Spojrzała zdziwiona na ojca, a następnie na chłopaka. W ręku
trzymała telefon.
-
Przepraszam, nie wiedziałam, że masz pacjenta - zaczęła się
cofać.
-
Spokojnie Yuki, wejdź - zaśmiał się.
Dziewczyna
podeszła, ukłoniła się przed chłopakiem i uśmiechnęła.
- Yuki
to jest JoongKi. Ten, który zamieszka z nami - uśmiechnął się.
- Miło
mi cię poznać - wstał i wyciągnął do niej rękę.
Dziewczyna
uśmiechnęła się i uścisnęła jego rękę.
- Mi
również miło, JoongKi-Oppa.
Zielone
oczy Ishi, zauroczyły go. Nie wiedział, co powiedzieć. Trzymał
jej dłoń i patrzył jej w oczy.
-
Idziemy na ten obiad? - zapytał dyrektor.
Puścili
swoje ręce i odsunęli się od siebie.
- Tak,
Appa – mruknęła.
W
głosie blondynki było słychać silny akcent. Song był zauroczoną
nowo poznaną. Bez sprzeciwu, a nawet z wielka chęcią i pozytywnym
nastawieniem. Wybrali się do ulubionej restauracji córki dyrektora.
Każdy
zamówił inne danie. Zjedli je z dużym smakiem, opowiadając sobie
różne historie i żarty. Brunet włączył się do rozmowy. Yuki
słuchała go z wielką uwagą. Reszta zdawała się nie istnieć.
Milczała i bawiła się patyczkami w misce ryżu. Przez przypadek
zepchnęła szklankę i jęknęła.
-
Wszystko w porządku? - zapytał chłopak.
- Tak,
tak - mruknęła.
- To
dzieciaki, ja już pójdę. Zjedźcie deser na mój koszt - wyciągnął
z portfela kartę kredytową i podał córce.
-
Dziękujemy - powiedziała za ich oboje.
- Ale
to do zwrotu - zaśmiał się.
Kelnerka
posprzątała szkło, a pan Ishi opuścił restauracje.
- To,
co? Zamawiamy? - zapytał.
Przytaknęła
i zaczęła przeglądać menu. Wybrała dla siebie deser, a chłopak
dla siebie. Zjedli, śmiejąc się i wydurniając. Zachowywali się,
jakby znali się naprawdę długo.
Kiedy
wyszli z budynku, udali sie do domu. Szli rozmawiali o tym, co ich w
życiu spotkało. Zielonooka posmutniała słysząc jego historie.
Kiedy opowiedziała swoją, o tym jakie miała problemy w życiu
przez siostrę, o śmierci matki i problemach w szkole.
Prawie
się rozpłakała. JoongKi przytulił ją mocno. Otwarła szerzej
oczy ze zdumienia. Usłyszała bicie jego serca. „Każdy ma
niezwykłe i niepowtarzalne bicie serca. Tak jak każdy ma inną
twarz. Każdy rytm jest inny. Jest tylko
jedna osoba, która dzieli z tobą bicie serca. Twoja bratnia dusza.”
- usłyszała w głowie słowa swojej matki.
Ich
serca biły jednakowo. Blondynka zamknęła oczy i wsłuchiwała się.
Oboje nie chcieli się odsunąć. Było już ciemno. Latarnia jedna
po drugiej zaczęły się zapalać. Lekko odsunęli się od siebie i
spojrzeli sobie w oczy. Z chwilą ich twarze zaczęły się
przybliżać do siebie. Usta JoongKi'ego musnęły delikatnie jej
słodkie usta. Odwzajemniła delikatnie i zamknęła oczy. Całowali
się przez chwile, zapominając o całym świecie. Kiedy odsunęli
się od siebie, ona była czerwona jak burak, a on lekko
zarumieniony.
-
Prze...przepraszam - mruknął.
Naciągniętym
rękawem zasłoniła sobie usta i nos. Pokręciła głową, że
wszystko w porządku. Poczuła się dziwnie. Zakochała się w jednym
dniu. Miłość od pierwszego wejrzenia? Bratnia dusza? Przeznaczenie
- myśli kłębiły się w jej głowie.
-
Wiesz... Ja chyba zakochałam się w tobie - szepnęła.
Brunet
stanął osłupiały. Kiedy ją zobaczył po raz pierwszy, jego serce
drżało. Przez cały dzień nie umiał go uspokoić, a po jej
słowach samo się uspokoiło. Złapał jej policzki w dłonie i wpił
się w jej usta. Całował je z pożądaniem i namiętnością.
Dziewczyna starała się odwzajemniać, ale nie potrafiła.
Z
transu wyrwał ich przejeżdżający samochód, który zatrąbił.
Odsunęli się od siebie zawstydzeni. Yuki ponownie zasłoniła usta
i nos, a drugą złapała go za rękę.
Ścisnął
jej dłoń i zaczęli iść powoli. Szli w ciszy. Nie wiedząc, co
teraz powiedzieć. Wiedzieli, że nie może dowiedzieć się o tym
jej ojciec.
Weszli
do domu i Ishi pokazała mu jego pokój i inne pomieszczenia. Ktoś
wszedł do domu i rzucił czymś na ziemie.
-
Wróciłem! - oznajmił męski głos.
- To
JinYoung. Mój kuzyn - powiedziała do chłopaka.
Zeszli
na dół i blondynka przywitała kuzyna, tuląc go.
- Witaj
Oppa - uśmiechnęła się.
- Cześć
księżniczko - zaśmiał się i spojrzał na Song'a. - Kto to?
- Nasz
współlokator, o którym mówił ojciec - odsunęła się.
- Jung
JinYoung. Miło mi - wyciągnął do niego dłoń.
- Song
JoongKi, cała przyjemność po mojej stronie - uścisnął jego
rękę.
- O
nie! Nie zabieraj mi jej! - zaśmiał się szatyn.
- no
dobrze, dobrze - zaśmiał się.
-
Zjecie coś? - zapytała.
- Jasne
- odpowiedzieli chórem.
Zaśmiali
się znowu i poszli do salonu, a dziewczyna do kuchni. Zabrała się
za przygotowywanie tostów, kiedy ktoś położył dłonie na jej
pasie. Odwróciła się zdziwiona.
- Oppa,
co ty robisz? - zapytała szeptem.
- Nic -
uśmiechnął się i cmoknął ją w usta.
- Ale
on może tu przyjść - mruknęła.
-
Spokojnie - pocałował ją znowu.
-
Jesteś słodki, ale daj mi skończyć - odwróciła się i wróciła
do robienia tostów.
Brunet
nalał sobie do szklanki soku i upił łyk. Widząc, jak zielonooka
kieruje się ku ziemi, upuścił szklankę i ją złapał. Dziewczyna
drżała i oddychała płytko. Nie wiedział, co zrobić, a był
przerażony.
-
JinYoung! Chodź tu szybko! - zawołał jej kuzyna.
Ten
przyszedł szybko i kucnął obok.
- Yuki?
Słabo ci? - poklepał ją po policzku.
Przytaknęła
lekko.
Jung
wstał szybko i wyciągnął pomarańczowe pudełeczko.
-
Uważaj na szkło - powiedział przestraszony Song.
Kuzyn
dziewczyny odsuną jej koszulkę, wykonał jej zastrzyk i nalał
szybko soku. Przyłożył jej do ust i pomógł się jej napić.
- Co
jej jest? - zapytał.
-
Spadek cukru. Zaraz będzie dobrze - odetchnął JinYoung.
- To
dobrze...
Telefon
zielonookiej zadzwonił i odebrał szybko jej krewniak.
-
Wujek?
- Co z
Yuki?
- W
porządku, cukier jej spadł.
- Okey.
Muszę zostać na nocny dyżur.
- Mam
trening, a potem spotkanie. Zostawię ją z JoongKi'm.
-
Dobrze. Cieszę się, że mu ufacie. Dobrej nocy - rozłączył się.
Westchnął
i odłożył telefon.
- Nieś
ją na kanapę, ja muszę iść. Wrócę rano przed wujem - oznajmił.
- A
gdyby coś się stało?
-
Zadzwoń do profesora - uśmiechnął się i wyszedł.
Brunet
zaniósł ją na kanapę i usiadł obok. Kiedy upewniony, że jej
kuzyn wyszedł, zaczął ją głaskać po policzku.
Po
kilkunastu minutach otwarła oczy.
- Hej.
Jak się czujesz? - zapytał.
-
Dobrze. Przepraszam, za to - uuśmiechnęła się.
- Nie
przepraszaj. Zostaliśmy sami do rana - odwzajemnił uśmiech i
cmoknął ją w czółko.
-
Rozumiem. Wiec JinYoung idzie do dziewczyny...
-
Głodna?
-
Bardzo - zaśmiała się.
- Pójdę
skończyć tosty.
Blondynka
leżała i czekała. Włączyła telewizor i oglądała jakąś
dramę. Po chwili Song przyszedł z tostami i herbatką.
Zjedli
oboje, po czym chłopak posprzątał i poszedł zamknąć drzwi
wejściowe. Wrócił do niej i zaczęli oglądać film, tuląc się
nawzajem. Kiedy dochodziło do północy, poszli do jego pokoju
posiedzieć. JoongKi miał w pokoju to, czego potrzebował.
Telewizor, biurko, laptop, łózko i inne meble. Włączyli jego
telewizor i oglądali jakiś film.
Spojrzał
na nią i pogłaskał ją po policzku. Odwróciła się do niego i
uśmiechnęła. Przybliżył się do niej i zaczął ją delikatnie
całować. Zamknęła oczy, obejmując go za szyje i odwzajemniła. Z
czasem ich pocałunki pogłębiały się i stawały się gorące i
namiętne.
Jego
dłoń spoczęła na jej biodrze. Zarumieniła się. Nachylił się
nad nią i zaczął całować z pożądaniem.
Po
dłuższej chwili odsunęła się. Spojrzała w jego oczy.
-
Jesteś uroczy - usiadła.
- Co
się stało? - zapytał.
- Nic -
uśmiechnęła się i wstała. - Pójdę do siebie. Dobranoc.
-
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz