1/01/2015

|ONE-SHOT II| "Zaginiony" - Tao.

Przechodziłam właśnie przez hol terminalu w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą małą walizkę.
Właśnie wróciłam z Niemczech, a wcześniej z Pekinu. Mój wuj ma bardzo fajną prace, jest architektem i podróżuje po całym świecie. W ramach moich osiemnastych urodzin, zabrał mnie ze sobą do Chin. Nie był to najlepszy prezent, jaki dostałam na urodziny. Moi rodzice podarowali mi coś, dzięki czemu mogę normalnie żyć. Otrzymałam „nowe serce” i mogłam zacząć wszystko od nowa.
Miałam słuchawki na uszach i nie zwracałam na nic uwagi. Miałam spotkać się z mamą tuż przed wyjściem po dwutygodniowej rozłące. Zatrzymałam się i spojrzałam na bramkę, z której wychodził blondwłosy Azjata. Tuż nad drzwiami świecił się napis „Pekin".
Westchnęłam ciężko i ruszyłam przed siebie, nucąc piosenkę „Baby don't cry". Jednak poczułam na sobie zimne i beznamiętnie spojrzenie. Nie odwróciłam się, a wręcz przyśpieszyłam.
Zaczęłam się nieco bać, lecz kiedy zobaczyłam swoją rodzicielkę, wszystko zniknęło.

Minął tydzień, odkąd wróciłam i znowu stałam się służącą we własnych domu. Siostra wykorzystuje mnie na każdym kroku. Ciągle tylko zrób to, zrób tamto. Staje się to męczące, a jeszcze nadwyręża to moje zdrowie. Z każdym dniem czułam się gorzej. Zaczęłam nawet strasznie kaszleć i pluć krwią. Oczywiście nie powiedziałam tego rodzicom. Starałam się utrzymać to w tajemnicy do końca zaliczenia semestru.
Słońce dawno zakończyło swoją podróż po widnokręgu i niebo spowiła ciemność. Jedynie gwiazdy oświetlały je, nadając mu ten urok. Wracałam ze sklepu, trzymając w ręce dosyć ciężką torbę. Dzisiaj miał odbyć się maraton filmów grozy w tv i nie chciałam go przegapić. Na dodatek każdy coś chciał.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na niebo.
- Dlaczego każdy jest szczęśliwy, tylko nie ja? - szepnęłam do gwiazd.
Nagle gwiazda przecięła niebo. Zawsze w takich chwilę myślę sobie jedną i tą samą rzecz. Chcę przeżyć przygodę, która odmieni nie tylko mnie, ale pozwoli mi komuś pomóc. W jednej słuchawce usłyszałam właśnie refren „Baby don't cry to night”. Zaśmiałam się. Dziwny zbieg okoliczności.
Ruszyłam przed siebie, lecz po chwili zatrzymałam się obok śmietnika, skąd dochodziły dziwne odgłosy. Odgłosy przypominały odgłosy walki. Wyłączyłam muzykę w komórce i zajrzałam do środka.
W Polsce dosyć popularne stały się śmietniki „obudowane”, czyli znajdujące się w środku jakiegoś baraku. Czasem były one za duże i zbierali się różni kibole.
Moim zielonym oczom ukazała się jak zawsze grupka kiboli z RCH. Mieszkałam na ich terenie, więc nie miałam się co dziwić, lecz tym razem coś było inaczej. Nie znęcali się na tymi z Górnika, tylko na jakimś blondynie. Dopiero po chwili dostrzegłam jego śmiertelne spojrzenie.
- Panda – szepnęłam.
Teraz mnie oświeciło. Widziałam tego blondyna na lotnisku, kiedy wracałam. Nie był to byle jaki Azjata. Tylko jedna osoba miała oczy podobne do pandy. Huang Zi Tao, znany jako Tao lub Panda Tao. Dyskretnie odłożyłam zakupy na ziemię i oparłam się o ścianę. Zastanawiało mnie, dlaczego Tao nie walczy, przecież był mistrzem sztuk walki. Jeśli dobrze pamiętam. Spojrzałam ponownie i zobaczyłam blondyna na ziemi.
- Kurwa! - syknęłam.
Nagle usłyszałam dzwonek mojej komórki. (klik)
- Jezu – powiedziałam zrezygnowana.
- Kto tam, kurwa jest?! - wrzasnął jeden z kiboli.
Weszłam powoli do środka i stanęłam przed nimi, wyłączając telefon.
- Ja nic nie robię. Nie specjalnie mnie to interesuje – powiedziałam znudzona.
- To wracaj do domu chłopcze, dorośli pracują – powiedział.
Poczułam ukłucie w żołądku.
Nikt nie spodziewał się, że podejdę i uderzę gościa. Dostał ode mnie trzykrotnie i osunął się na ziemię. Pomachałam trochę ręką, gdyż nieco zabolało.
- To trochę bolało – przyznałam. - Nazywam się Pauline i nie jestem chłopakiem. Zrozumiano? - burknęłam.
- Ty mała! - wrzasnął jakiś szatyn.
- Nie jestem „mała”! - warknęłam. - Nie porównuj mnie do tych małolat!
Szatyn podszedł do mnie i chciał mnie uderzyć, lecz ja wymierzyłam mu pierwsza cios w nos. Osunął się ode mnie i zaczął skomleć.
- Wolny jesteś – skomentowałam.
- Ty dziwko! Zaraz zamkniesz japę! - krzyknął kolejny.
Nagle wszyscy rzucili się na mnie. Było to nawet zabawne. Nic nie robiłam, a oni się okładali. Unikałam ich ciosów i przemknęłam powoli do Tao.
- Are you oke? - zapytałam.
- Jest w porządku – powiedział.
- U, znasz polski. Fajnie – uśmiechnęłam się szeroko.
Pomogłam mu wstać i oprzeć się o ścianę.
- Oż ty dziwko! Jeszcze do tego chińczyka się kleisz!
- Je! - zaśmiałam się. - Trafiłeś! Tao to chińczyk!
- Co? Skąd wiesz? - zdziwił się sam Zi.
- Osoba, którą zamierzam bronić to Huang Zi Tao, członek zespołu EXO-M – powiedziałam, uśmiechając cię chytrze i podnosząc jakąś rurę z ziemi.
- Kim jesteś do cholery?!
- Jak mówiłam. Nazywam się Pauline i jestem mangowcem – powiedziałam szczerze.
- Co?
- Twoja babcia Genia! - zaśmiałam się.
- Brać ją!
Westchnęłam ciężko.
Nie ważne czy mieli coś w ręku, czy nie. Po chwili wszyscy leżeli na ziemi i zwijali się z bólu.
- Jak … - burknął szatyn.
- Miałam zajęcia z boksu, karate i judo – powiedziałam.
Pociągnęłam Tao za rękaw kurtki i wyszłam z nim. Zabrałam torbę z zakupami i zaczęliśmy się kierować w stronę mojego bloku.
- Jeśli ktoś będzie się coś ciebie pytał, potakuj. Nawet jeśli ci się to nie podoba – powiedziałam stanowczo.
- Dlaczego to robisz? - zapytał.
Zatrzymałam się.
- Dlaczego? Dobre pytanie – powiedziałam spokojnie.
Przeszłam z nogi na nogę.
- Wszystkie fanki pewnie by się we mnie wtulały i jęczały.
- Mówiłam, jestem mangowcem – powtórzyłam. - Dlaczego?
- Czekam, aż odpowiesz.
- Nie wiem. Impuls? Nie znam żadnych sztuk walki. Mam fotograficzną pamięć – powiedziałam.
- Jak to? To, co im zrobiłaś, było niezwykłe...
- …i może mnie kosztować życie – przerwałam mu.
- Co?
- Od miesiąca mam nowy narząd, lecz on wysiada – przyznałam.
Zaczęłam kaszleć. Zakryłam ręką usta dłonią. Po chwili kaszlu, na mojej dłoni pojawiła się krew.
- Musisz iść z tym do lekarza!
- Nie mogę! Muszę zdać zaliczenia! Mam maturę w tym roku! Nie było mnie dwa tygodnie, ponieważ byłam w Chinach z wujem!
- Życie jest ważniejsze. Nie możesz go tak lekceważyć! - wrzasnął, a jego spojrzenie mnie przeraziło.
Cofnęłam się o krok. Czułam się, jakby patrzył na mnie Aomine z KnB. Przełknęłam ślinę. Kąciki moich ust powędrowały ku górze.
- A co, jeśli chcę umrzeć? - zapytałam. - Co, jeśli nie powinnam nigdy się urodzić?
- Stul pysk – warknął.
- Nie. Moje życie powinnam dawno skończyć. Ja nie chce być służącą! - poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
- Masz piękne oczy, mówił ci to ktoś? - zapytał nagle.
- Tak, mówią mi to – powiedziałam lekko przerażona.
- Kiedy znajdę to, co szukam, to zabieram cię do Korei – powiedział stanowczo.
- Korea... zaraz. Moment. Czego ty szukasz? - zaplątałam się.
- Pewnej osoby, która powiedziała mi w twarz, że jestem „egoistycznym dupkiem”.
- „Egoistyczny dupek” - powtórzyłam, kładąc palec na policzku.
- Masz podobny głos do niej i włosy – zauważył.
- Czerwone są unikalne – zaśmiałam się.
Rozległ się dźwięk mojej komórki. (klik)
- Kurwa, znowu ona – odrzuciłam połączenie.
- Ładne słownictwo – skomentował.
- Gdyś miał taką siostrę... a nie ważne. Chodź. Pomogę ci – powiedziałam.
- Dobra.
Zrobiłam dwa kroki do przodu, kiedy zaświeciła mi jedna myśl.
- Dlaczego ty nie walczyłeś? - zapytałam.
- Nie chciało mi się – powiedział i zaśmiał się.
Spuściłam głowę i ścisnęłam mocniej reklamówkę. Ruszyłam bardzo szybko przed siebie. Chłopak dogonił mnie i szedł równie szybko co ja.
Wcisnęłam kod do drzwi i otwarłam je. Weszliśmy schodami na drugie piętro i podeszliśmy do mieszkania nr 15. Położyłam dłoń na klamce i spojrzałam na Tao.
- Pamiętaj, potakuj – przypomniałam.
- Dobra – powiedział.
Weszłam do środka i wpuściłam blondyna. Zamknęłam drzwi i położyłam zakupy na ziemię.
- O, wróciłaś – podeszła moja siostra. - A to kto?
- Mój chłopak – spojrzałam z uśmiechem na Zi.
- Tak – przytaknął. - Jestem Huang Zi Tao, można mówić mi Tao.
- Mamo, tato! Pauline ma chłopaka! Na dodatek Azjate! - powiedziała głośno.
Do przedpokoju weszli moi rodzice i zlustrowali go spojrzeniem.
- Jestem Huang Zi Tao, wszyscy zawracają się do mnie Tao – przedstawił się.
- Panda – zaśmiałam się.
- Pauline! - skarcił mnie ojciec.
- Tak tatko?
- Bez szaleństw – powiedział i poszedł z mamą do pokoju.
Moja siostra protestowała.
- Wybacz – szepnęłam.
- Spoko.
Rozebrałam się i weszłam do kuchni z siatką. Wzięłam to, co kupiłam dla siebie i weszłam do pokoju, a blondyn cały czas chodził za mną.
Zamknęłam drzwi na klucz i łączyłam komputer. Zi siedział na moim łóżku i przyglądał się zdjęciom powieszonym na tablicy.
- Zmieniłaś kolor włosów – zauważył. - Dlaczego?
- Ponieważ lubię B.A.P – przyznałam, wpisując hasło do komputera.
- Yongguk opowiedział mi w zeszłym roku o dziewczynie, która napisała do niego wiadomość o operacji i więcej się nie odezwała. Myśli, że nie żyje.
- Jak widać … - zacięłam się.
- Co się stało?
Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi i przykucnęłam.
- Ania spierdalaj! - wrzasnęłam.
- Ja nic nie robię! - krzyknęła.
Westchnęłam ciężko i usiadłam na krześle.
- Jak zamierzasz mi pomóc?
- Może powiesz mi, w ogóle jak do tego doszło, że nazwała cię tak, a nie inaczej?
- Wychodziłem z domu i poszedłem do parku, a spotkałem grono moich fanek. Wtedy ją zauważyłem. Siedziała na ławce i nie zwracała na mnie uwagi. Słuchała muzyki i rozglądała się po okolicy. Przeprosiłem fanki i podszedłem do niej. W ten sposób mogłem się oderwać od tych dziewczyn. Przedstawiłem się i zaproponowałem jej lunch. Zgodziła się. Spotykaliśmy się codziennie przez tydzień. Nie miałem nic w planach. Miałem wolne, więc tak wyszło. Bardzo mi się spodobała. Po tygodniu zaśpiewałem dla niej. Zdawała być zauroczona, więc chciałem ją pocałować, lecz ona uderzyła mnie i powiedziała to, co
powiedziała. Płakałem całe dnie, dopóki nie postanowiłem przylecieć tu – zaśmiał się.
- Słodkie – skomentowałam.
- Jak zamierzasz ją znaleźć?
- A skąd wiedziałeś, że gdzieś tu mieszka?
- Znalazłem jej notes, w którym był adres i parę innych rzeczy. Ładnie opisała Pekin i nasze spotkania.
- A przeczytałeś jej imię i nazwisko? - uniosłam brew do góry.
- Tak. Pauline Stein – powiedział – ale chciała, aby mówić do niej Yucchi.
Podeszłam bliżej niego i spojrzałam mu w oczy.
- Nie zastanowiło cię, dlaczego sprowadziłam cię tu i taką szopkę robię?
- Nie – powiedział zdziwiony.
- Ponieważ znalazłeś to, co szukałeś... - przyznałam się.
Jego oczy otwarły się szerzej i wstał. Był ode mnie wyższy o ponad głowę.
- Pytałeś dlaczego. Przypomniałeś mi dlaczego, zostawiłam wszystko w Pekinie.
- Dlaczego? - złapał mnie za ramiona.
- Byłam z wujem i nie mogłam sobie na nic pozwolić. Na dodatek, kiedy zrozumiałam, że jesteś aż tak sławny, nie wiedziałam co robić. Mówiłam, moje życie się kończy... - powiedziałam smutno.
- Głupia! - rozczochrał mi włosy.
Czułam łzy w oczach, lecz nie pozwoliłam im wypłynąć. Widząc uśmiech Tao, nie wiedziałam co robić.
- Proszę nie mów mi tu o śmierci – powiedział.
Nagle poczułam, jak nasze usta się stykają. Blondyn przytulił mnie, a ja zrobiłam to samo.
Nasz pocałunek stawał się coraz namiętniejszy, kiedy nagle odsunęłam się i spojrzałam w jego oczy.
- Naprawdę czytałeś mój pamiętnik? - zapytałam.
- Oj! - cofnął się o krok.
Rzuciłam mu się na tors, co spowodowało, że opadliśmy na łóżko.
- Przepraszam.
- Spokojnie. Już jest dobrze...
- Dlaczego wczoraj na internecie, napisali, że zaginąłeś?
- Ponieważ, zgubiłem telefon - zaśmiał się uroczo.
- Bakayoru – skomentowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics