Idąc
przez most, brunet ledwo trzymał się na nogach. Z jego skroni i
kącika ust sączyła się krew. Na jego policzkach, rękach i na
kolanach znajdowały się zadrapania. Jego ubrania były podarte oraz na jego ciele znajdowało się wiele świeżych siniaków. Puste spojrzenie skierował na wodę.
Chciał zrzucić się z mostu do wody i nie myśleć o swoim
zniszczonym sercu. Zatrzymał się, ale zamiast skoczyć, upadł na
kolana, a następnie cały leżał na ziemi, spoglądając na wodę.
Po chwili jego świadomość zaczęła zanikać. Jego ostatnim
widokiem była dziewczyna, o jasnych włosach i zielonych lub
błękitnych oczach, a raczej mieszanką. Chłopak wyszeptał „Anioł”
i odpłynął całkowicie.
~*~
Brunet
obudził się otumaniony i słaby. Spojrzał na rękę, a raczej
dłoń, na której miał wenflon. Spojrzał zdziwiony w górę, gdzie
znajdowała się butelka z kroplówką. Rozejrzał się uważnie po
otoczeniu.
Wszystko
było sterylne i od razu można było stwierdzić, że to
pomieszczenie jakiejś mniejszej kliniki, ponieważ wszystko było
ubogie. Chciał usiąść, ale zabolał go brzuch. Syknął z bólu i
opadł na plecy, zaciskając mocno oczy.
Kiedy
usłyszał, że drzwi się otwarły, zaczął udawać, iż śpi. Ktoś
usiadł na krześle, które znajdowało się obok łóżka. Słuchać
było, jak osoba siedzącą zabiera rzeczy z szafki. Po chwili
niedoszły samobójca, poczuł na swoim brzuchu delikatne dłonie,
które zmieniały mu opatrunek. Robiły to powoli i z bardzo dużym
wyczuciem. Nie czuł w ogóle bólu, tylko lekkie pieczenie i
szczypanie. Kiedy nieznajomy zaczął mu zmieniać opatrunek na
ramieniu, otworzył gwałtownie oczy, czując ból. Wystraszony,
odepchnął osobę siedzącą na krześle i złapał się za ramię,
a nieznajomy upadł na ziemię. Kiedy brunet spojrzał na osobę,
ujrzał tą samą dziewczynę, którą widział na moście. Tylko tym
razem jej oczy nie były tak spokojnie i piękne, ale bardzo
wystraszone.
- Czy
ja... Jestem w niebie? - powiedział cicho.
Przestraszona
blondynka pisnęła dosyć głośno i uciekła z pokoju. Zdziwiony
chłopak spojrzał za nią, wypowiadając cicho „poczekaj”, ale
uciekła zbyt szybko.
Podniósł
się, opierając się na przedramionach i westchnął. Zamknął oczy
i zastanawiał się, gdzie jest i co tu robi. Z myślenia wyrwał go
trzask drzwi, przed którymi stał wysoki, dobrze zbudowany brunet w
kitlu. Na jego twarzy widniał wesoły uśmiech, śmiał się z
czegoś. Kiedy podszedł do bruneta, ten położył się i odwrócił
wzrok.
-
Ładnie to tak straszyć mojego małego aniołka, niedoszły
samobójco? Co moja siostra Ci takiego zrobiła? - zaśmiał się.
-
Trzeba było mnie zostawić... - powiedział cicho.
-
Powiedz to Naris... - westchnął i usiadł. - Panie niedoszły
samobójco, wszystkie rany zostały opatrzone, w prawym ramieniu był
wbity lekko pręt. Był mały, ale trudno było go wyciągnąć, nie
raniąc nerwów. Do tego - westchnął. - ... Uszkodzona nerka -
widząc spanikowanego pacjenta, uśmiechnął się. - Spokojnie, jest
na swoim miejscu.
-
Dzięki Bogu... - odetchnął z ulgą.
- Ty, a
ja myślałem, że nie chcesz żyć - zaśmiał się lekarz.
- Bo
tak było... - ściszył głos. - ... Dopóki nie widziałem
anioła... - dodał dużo ciężej.
- Kiedy
wróci tu moja siostra, zachowujesz się grzecznie, dajesz sie
opatrzyć i wypełniasz papiery. Zgoda? - klepnął go lekko w ramię.
-
Dobrze... - Przytaknął.
- A tak
w ogóle, jestem Oh KwangSoo, twój lekarz - uśmiechnął się
szeroko.
- Song
KyuHyun - powiedział cicho.
- Do
zobaczenia później - powiedział i wstał.
- Ile
bylem nieprzytomny? - zapytał.
-
Prawie dwa tygodnie - powiedział lekarz, wychodząc.
- Dwa
tygodnie... - powtórzył cicho.
Po
kilkunastu minutach, blondynka wróciła i zaczęła zbierać rzeczy
z ziemi. Wyrzuciła je i wyciągnęła z szafki nowe bandaże, gazy i
tym podobne. Usiadła na krześle i ostrożnie kończyła zmieniać
opatrunek na przed ramieniu. Unikała jego spojrzenia jak ognia, lecz
kiedy je spotkała, błyskawicznie odwróciła wzrok i rumieniła
się. Panowała cisza, którą tylko przerywał respirator, poprzez
swoje ciche tykanie. Gdy tylko Naris skończyła, wyrzuciła brudne
opatrunki i sięgnęła po podkładkę z dokumentami oraz niebieski
długopis z głową kotka.
-
Proszę podać: Imię i Nazwisko - zaczęła.
- Song
KyuHyun, a ty? - zapytał.
- Naris
- odparła bez zastanowienia.
Kiedy
Oh zrozumiała, co powiedziała, pokręciła głową.
- Data
urodzenia - ciągnęła.
KyuHyun
odpowiadał na każde pytanie blondynki. Miała włosy spięte w
lekkiego francuza, a kosmyki, które nie były spięte, opadały
lekko na jej twarz. Jej zielono-niebieskie oczy uważnie śledziły
wyrazy na kartkach.
- Numer
kontaktowy do kogoś bliskiego? - zapytała.
- Nic
nie wpisuj - powiedział stanowczo i ponuro.
-
Dobrze - przytaknęła i postawiła w odpowiednim miejscu kreskę.
- To
wszystko? - zapytał.
-
Tak,proszę pana - wstała.
- Mów
mi po imieniu. Mam do ciebie jedno pytanie - spojrzał na nią.
-
Słucham.
-
Dlaczego, wtedy mnie zabrałaś? Dlaczego tu?
Dziewczyna
zmieszała się i nie wiedziała, co odpowiedzieć.
-
Rekonstrukcja kosztowałaby za dużo... A widząc, że rany są
poważne... Ja po prostu nie mogłam zostawić Cię w potrzebie! -
ostatnie słowa prawie wykrzyczała i wybiegła.
Zdziwiony
i lekko przestraszony Song, położył się i układał wszystko w
głowie.
Tymczasem
Naris, zostawiła podkładkę i recepcji i pobiegła do pokoju, który
znajdował się z przeciwnej strony kliniki. Rzuciła się na łóżko
i schowała twarz w poduszce. Zaciskała mocno powieki i czerwieniła
się. Zrobiła coś, czego nie powinna. Zakochała się w pacjencie,
który zapewne zniknie z jej życia. Blondynka również zakochała
się w pacjencie dwa lata temu, ale niestety ten zmarł. Przezywała
depresję i nie wychodziła z pokoju przez kilka tygodni, a nawet
miesięcy.
Ten
nocy nie mogła zasnąć, myślała o nowym pacjencie, który był
całkiem sam. Zastanawiała się też, dlaczego niw podał informacji
o rodzinie lub o kimś bliskim. Poszła pod prysznic około drugiej
nad ranem. Siedziała w wannie pełnej wody i wpatrywała się w
pianę. Kiedy ktoś zapukał, szybko umyła włosy i ubrała pidżamę.
Gdy otwarła drzwi, oparty o ścianę czekał jej brat.
- Co ja
ci mówiłem, o chodzeniu o tej porze do łazienki? Znowu masz
problem ze snem? - zapytał.
- Może
? - opuściła wzrok.
-
Chodź, rozczeszę ci włosy - powiedział.
Posłusznie
poszła z bratem do swojego pokoju i usiadła na ziemi przed łóżkiem.
KwangSoo usiadł na łóżku i rozczesywał jej włosy. Wzrok
młodszej był skierowany w pustkę, a starszego w jej włosy, aby
jej nie pociągać. Kiedy uznał, że juz są gotowe, zaczął je
pleść w mocny francuz. Od dziesięciu lat tak robili, kiedy to ich
matka zmarła, a ojciec bez słowa i powodu. Została im tylko
babcia, która bardzo dbała o wnuczęta.
-
Naris... Czy ty zakochałaś się w tym nowym? - zapytał,
przerywając ciszę.
- Nie,
wcale nie - skłamała.
-
Wiesz, że nie chce, aby takie rzeczy działy się w naszym szpitalu
- mówił spokojnie, ale zarazem poważnie.
- Wiem
braciszku, wiem - mruknęła.
Zawiązał
małą zieloną gumkę na końcu kucyka.
-
Proszę. Gotowe - oznajmił. - a teraz spać.
- Tak
braciszku - powiedziała i weszła pod pościel.
Lekarz
ucałował jej policzek i wyszedł z pokoju, gasząc światło.
Poszedł jeszcze do swoich pacjentów.
Dziewczyna
nie spała jeszcze, wpatrując się w niebo i gwiazdy. Nie wiedziała,
że również wpatruje się w nie KyuHyun, który nie mógł zasnąć,
gdyż rozmyślał nad swoim życiem i siostrze swojego lekarza, a
raczej swojej bohaterce.
~*~
Naris
po obudzeniu się, poszła do kuchni i pomogła kucharce przygotować
śniadanie, które potem zawsze zawoziła do pacjentów.
Kiedy
wszystko było gotowe, zaczęła odwiedzać pacjentów swojego brata
i podawała im, zawsze się cieszyła, widząc uśmiech na ich
twarzach. Jednakże zanim weszła do pokoju nowego pacjenta, wzięła
głęboki oddech. Widząc, że KyuHyun śpi, postawiła miseczkę
ryżu i kubek herbaty na szafce i już chciała wychodzić, gdy
poczuła uścisk na nadgarstku. Odwróciła się do bruneta,
wypowiadając ciche „hm”.
-
Usiądź - powiedział, patrząc na nią zaspany.
Blondynka
posłusznie usiadła, ale w głębi duszy bała się spojrzeć na
niego.
- Coś
się stało? Mam zachować lekarza? - zapytała.
- Nie,
nie trzeba. Chciałem Ci podziękować - próbował usiąść, ale od
razu się położył.
-
Proszę, nie wstawaj. Nie możesz jeszcze wstawać. A o chodzeniu nie
ma mowy - otuliła go pościelą.
Mając
ręce po jego obu stronach, podniosła głowę i spojrzała w jego
ciemne oczy. Po chwili na jej policzki wstępował jasnoróżowy
rumieniec, podkreślając jej śnieżnobiałą cerę.
Wpatrywali
się w oczy drugiej osoby, kiedy drzwi do pomieszczenia wszedł
KwangSoo. Blondynka błyskawicznie odsunęła się, ale brat złapał
ją za kołnierzyk białej koszulki i pociągnął ją do tyłu.
-
Aniołku, proszę nakarmić naszego pacjenta, a następnie zmienić
mu opatrunek - powiedział z dużym uśmiechem.
- Tak
braciszku, właśnie chciałam to zrobić, ale pacjent chciał wstać
- powiedziała lekko przestraszona.
- Że
co?! - spojrzał na bruneta. - Jak mi spróbujesz chociaż wstać,
twój pobyt tu, Naris nie będzie umilała.
- Oppa
... - szepnęła. - Postaw mnie.
Postawił
ją i wyszedł. Dziewczyna usiadła i westchnęła.
-
Świetnie się dogadujecie - skomentował Song.
- To
coś jest niezrównoważone psychicznie - zaśmiała się cicho, co
było jak melodia dla pacjenta.
-
Słodko się śmiejesz - uśmiechnął się.
Na
twarzy Naris ponownie zjawił się rumieniec.
-
Miałam Cię nakarmić - zmieniła szybko temat i zabrała miseczkę
z ryżem.
Zaczęła
powoli karmić pacjenta, wszystko zjadł i wypił herbatę. Następnie
dziewczyna zmieniła mu opatrunek.
~*~
Przez
następne dni, Naris spędzała więcej czasu z KyuHyun'em, niż
powinna. Jej brat nie był zadowolony, ale nie mógł nic zrobić.
-
Naris? - zapytał KyuHyun.
-
Słucham? - oderwała się od jego rany na przedramieniu i spojrzała
na niego.
-
Możesz zabrać mnie na mały spacer? Chyba już mogę - zapytał.
-
Dobrze, tylko będziesz mi pomagać z pacjentami - uśmiechnęła
się.
- Z
przyjemnością - przytaknął.
Dziewczyna
posadziła go na wózku, ale kiedy się prostowała, brunet ucałował
delikatnie jej policzek. Zarumieniła się i spojrzała na niego.
-
KyuHyun-Oppa... - szepnęła.
-
Idziemy czy nie? - zaśmiał się.
- Tak,
tak - powiedziała szybko i wyszła z nim na korytarz.
Korytarz
był śnieżnobiały i za oknami rozciągał się lub polana. Okolica
była bardzo urodziwa, zapach świeżego leśnego powietrza zawsze
witał pacjentów o poranku do południa, a później dało się
wyczuć piękne zapachy polnych kwiatów.
-
Mieszkacie tu od urodzenia? - zapytał.
- Nie.
Mieszkaliśmy w mieście, ale po tym jak ojciec nas zostawił,
przenieśliśmy się do babci, a brat założył klinikę dla
mieszkańców tej wsi - wyjaśniła.
-
Dlaczego zniknął? - zapytał zdziwiony.
-
Pewnie załamał się po śmierci swojej żony... - powiedziała
cicho.
Song
chciał coś powiedzieć, ale widząc jej zmartwioną minę,
spasował. Wpatrywał się w piękne widoki za oknami, a kiedy
dziewczyna pomagała starszym pacjentom, czekał na korytarzu. Oh
wyjaśniła mu, że w klinice znajduje dwudziestu trzech pacjentów.
Dwunastu emerytów, siedmioro dzieci i czterech dorosłych włącznie
z nim. Gdy weszła do jednego pacjenta, który był po
pięćdziesiątce, leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit.
Naris ostrożnie zmieniła mu kroplówkę, ale ten popchnął ja
mocno, przez co upadła.
- Ty
mała suko! Patrz, co robisz! Oblałaś mnie tym!
KyuHyun
wściekł się i wstał, wbrew poleceniom lekarza. Podszedł do niej
i pomógł jej wstać, a kiedy spojrzał na starca ze żądzą mordu
w oczach, ten uciszył się.
- Może
tak grzeczniej! Przecież panu nic nie zrobiła! - warknął.
-
KyuHyun-Oppa... Twoja rana ... - powiedziała cicho, wtulając się w
niego.
Do
pomieszczenia wbiegł przerażony KwangSoo. Uspokoił pacjenta i
kazał brunetowi zaprowadzić dziewczynę do jej pokoju. Zrobił, jak
chciał, ale dalej czuł ból rany na brzuchu. Wchodząc do ich
mieszkania, stwierdził, że trochę pieniędzy to oni mają. Poszedł
za nią do pokoju i posadził ja na łóżku.
-
Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
- To
niepierwszy raz ... - szepnęła.
Usiadł
obok niej i szybko ją przytulił. Gładził delikatnie jej włosy,
ale odsunął sie gwałtownie i złapał za brzuch.
-
Oppa?! - pociągnęła mu koszulkę i pobiegła po opatrunek.
Kiedy
wróciła, położyła go i zmieniła mu opatrunek.
- Nie
powinieneś się przemęczać... - powiedziała cicho.
- Wiem,
ale nie patrzeć, jak cie tak traktują - powiedział poważnie i
usiadł.
-
Dlaczego?
- Jak
myślisz, czy twój brat zgodzi się, abym wam tu pomagał? Jestem po
medycynie, ale praca w jakimś szpitalu do mnie nie pasowała. Więc,
żyłem z tego, co miałem po rodzicach.
-
Naprawdę chcesz tu zostać?! - ucieszyła się nagle.
- Tak.
Chce.
~*~
Po
miesiącu, gdy KyuHyun doszedł do siebie i mógł wspierać KwangSoo
w klinice. Chciał wrócić do miasta po swoje rzeczy i zamieszkać
razem z rodziną Oh. Naris postanowiła pojechać z nim, ponieważ
musiała odebrać rzeczy do kliniki.
Rozdzielili
się pod hurtownią, Song zostawił tam dziewczynę i pojechał do
swojego mieszkania. W tym czasie, Oh kupowała zaopatrzenie.
KyuHyun
wchodząc do mieszkania, czuł się dziwnie. Wspomnienia wracały i
kłębiły się. Usiadł w zniszczonym mieszkaniu i rozglądał się.
Kiedy
Naris wyszła z hurtowni, z dwoma kartonami nie widziała KyuHyun'a.
Pojechała do centrum i kupiła kilka drobiazgów. Jak książki,
kosmetyki i jakieś słodycze. Wychodząc ze sklepu, spotkała
bruneta.
- Masz
wszystko? - zapytał.
- Tak.
- To
chodź, auto czeka - zabrał od niej kartony.
Dziewczyna
spojrzała na niego, a raczej na osobę za nim. W jej oczach pojawiły
się łzy i upuściła siatki.
-
Naris? Co się stało? - zapytał zmartwiony.
-
A-appa... - powiedziała drżącym głosem.
Song
odwrócił się szybko i zamarł. Obok mężczyzny stała dziewczyna,
która nie była zwykłą dziewczyną. Szatynka była jego byłą.
Kiedy
mężczyzna spojrzał na swoją córkę, zamarł. Również, kiedy
spojrzenie szatynki spotkało chłopaka, też zamarła.
Mimo
hałasu na ulicy zapadła cisza.
-
A...ppa... - powiedziała głośniej.
-
ChuChun? - mruknął mężczyzna.
-
CzupaCzups? - powiedziała jego towarzyszka.
W
oczach Naris zebrały się łzy, a po chwili spłynęły jej po
policzku. Pokręciła głową i uciekła. Brunet zabrał rzeczy i
pobiegł za nią.
Szukał
ją dosyć długo. Znalazł ją na fontannie, siedzącą na murku
zapłakaną. Kucnął przed nią i pogłaskał po policzku,
wycierając jej łzy.
-
Naris... Spójrz na mnie - powiedział cicho.
Spojrzała
na niego czerwonymi od płaczu oczami.
-
Rozumiem, że to trudne... Ta szatynka... To przez nią chciałem...
Wiesz...
Blondynka
rzuciła się na niego i objęła za szyję, płacząc dalej.
Płakała, dopóki nie zasnęła zmęczona. KyuHyun poprosił
jakiegoś chłopca, aby zabrał rzeczy, a sam zabrał dziewczynę do
samochodu. Dał chłopcu jakieś drobne i pojechał w stronę wsi.
~*~
Brunet
nie był zadowolony z tego, co się stało. Stojąc przed swoim nowym
współpracownikiem, nie mógł pohamować emocji i wymierzył
pięścią KyuHyun'owi w nos. Song nie miał nic przeciwko, ale
musiał opatrzyć sobie nos. Blondynka wyszła z pokoju, mając dalej
czerwone od płaczu oczy. Ujęła szybko jego twarz w dłonie i
przyglądała mu się przestraszona.
- Kto
Ci to zrobił? - zapytała zmartwiona.
- Nie
ważne, nie martw się - przytulił ją mocno.
-
Opatrzyć Ci to? - zapytała.
-
Możesz mi pomóc - uśmiechnął się lekko.
Po
chwili oboje poszli do zabiegowego i tam wspólnie opatrzyli nos
młodego lekarza. Siedzieli razem na kozetce, dziewczyna składaka
pozostały fragment gazy, a KyuHyun przyglądał się jej. W końcu
nie wytrzymał i złapał jej policzki w dłonie. Musnął delikatnie
jej usta, co wywołało na twarzy Naris ogromne zdziwienie i
rumieniec. Zaczął całować ją bardziej zachłannie i namiętnie.
Dziewczyna była za słaba i uległa mu. Odwzajemniła jego
pocałunek. Opuścił jedną rękę na jej udo i zaczął ją
delikatnie głaskać po niebieskich rajstopach, wsuwając lekko dłoń
pod jej spódniczkę. Oh wzdrygnęła się, ale nie odsunęła się.
Położyła dłonie na jego tors i odwzajemniała. Pod wpływem jego
ciężaru położyła się na plecach. Jego dłoń zawędrowała na
jej pośladek i ścisnął go lekko. Blondynka odsunęła go i
spojrzała na niego.
-
Proszę... Nie... - mruknęła cicho.
-
Przepraszam, nie powinienem - odsunął się i opuścił głowę.
Naris
usiadła i położyła dłonie na jego policzkach.
-
Oppa... Proszę, powoli - dała mu buziaka i zaczęła sprzątać.
Brunet
od razu jej pomógł i poszedł z nią do pacjentów.
~*~
Blondynka
siedziała nad dokumentami do późna w gabinecie brata. Niestety
KwangSoo musiał wyjechać na kilka dni do miasta na jakąś
konferencje, więc to Naris miała całą dokumentacje na głowie, a
KyuHyun wszystkich pacjentów.
Nagle
do pomieszczenia wszedł brunet.
- Oppa?
- oderwała wzrok od papierów.
Nic nie
odpowiedział, tylko zabrał jej dokumenty i pochował je.
- Oppa!
Muszę to skończyć! - wstała zła.
Dalej
nic nie mówił. Ujął jej twarz w dłonie i dał jej dłuższego
buziaka. Dziewczyna uspokoiła się i spojrzała naburmuszona w bok.
- Jest
druga w nocy... no prawie trzecia. Idziesz spać – powiedział z
dużym uśmiechem.
- Nie,
muszę teraz skończyć … - powiedziała cicho.
- Wcale
nie – powiedział i zabrał ją na ręce.
- Oppa!
Co ty robisz?! Postaw mnie! - zdziwiła się.
- Nie –
zaśmiał się i podszedł do przełącznika światła. - Zgaś.
Wykonała
posłusznie jego polecenie i wtuliła się w niego. Młodszy lekarz
zaniósł ją do swojego pokoju i położył na łóżku. Sam
ściągnął kitel i rzucił go na fotel od biurka, po czym położył
się obok niej i wpatrywał się jej głęboko w oczy. Blondynka
obserwowała jego rękę suwającą się po jej tali. Ni stąd, ni
zowąd złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie, wpijając
się w jego usta. Song zdziwił się, ale od razu zaczął
odwzajemniać jej pocałunek. Nachylił się nad nią i zaczął ją
całować namiętnie. Natomiast ona zaczęła rozpinać jego koszulę
i położyła dłonie na jego torsie. Brunet szybko rozpiął jej
koszulę i zsunął jej spódniczkę. Na jej twarzy pojawił się
rumieniec, ale nie chciała przestać. KyuHyun zaczął całować ją
po szyi i schodził powoli niżej. Ściągnął jej stanik i rzucił
gdzieś w kąt, po czym zassał się na jej sutku. Naris jęknęła
cicho, ale mu nie przerwała. Nagle rozległo się skrzypienie drzwi
i kochankowie odsunęli się od siebie jak oparzeni. Blondynka
odruchowo zasłoniła się koszulą, a kiedy jej wzrok napotkał
KwangSoo, zawstydzona oblała się czerwienią na twarzy. Przerażona
i równie zawstydzona, zabrała swoje rzeczy i uciekła do pokoju.
Naris
zamknęła się w pokoju i płakała, siedząc na ziemi. Tymczasem,
brat dziewczyny wpatrywał się poważnie we współpracownika.
- Pakuj
swoje rzeczy, nie chce cię tu więcej widzieć – powiedział
oschle.
- Nie –
wpatrywał się w niego równie poważnie.
-
Wypierdalaj stąd albo wezwę policję! - wrzasnął.
- To
usunął mnie stąd siłą. Kocham Naris i wiem, że ona mnie też.
Nie zniszczysz tego – Stanął przed nim.
Wściekły
lekarz złapał bruneta za szyję i przycisnął go do ściany,
dusząc go.
- Albo
się stąd wyniesiesz, albo wyniesiesz się stąd w worku! -
przycisnął go mocniej.
Młodszemu lekarzowi zaczęło brakować tchu. Zamknął oczy i z
całej siły go odepchnął. Kochał Naris, ale w takiej sytuacji nic
nie mógł zrobić. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł.
Kiedy
stanął przed budynkiem, spojrzał w okno, które należało do jej
pokoju. Wypowiedział ciche „przepraszam” i ruszył w kierunku
miasteczka. Miał nadzieje, że ktoś go przenocuje do rana.
~*~
Od
tamtego wydarzenia minęły prawie dwa miesiące. Naris pomagała
bratu, ale nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Kiedy rozmawiali,
dochodziło do kłótni, że dziewczyna dalej kocha KyuHyun'a.
Wściekły lekarz nie chciał o tym słyszeć i nakładał na jej
barki coraz więcej obowiązków. Zabraniał wychodzić jej do
miasta. Była ciągle była kontrolowana.
Niestety.
W centrum miasta zdarzył się wypadek, a główny chirurg był poza
granicami kraju. KwangSoo otrzymał pilny telefon, żeby zjawić się
w miejskim szpitalu. W klinice znajdowali się tylko osoby starsze,
które miały zostać jutro wypisane. Tak, więc brunet zadecydował,
że Naris pojedzie z nim, a w szpitalu zostanie ich babcia.
Kiedy
rodzeństwo znalazło się w mieście, blondynka nie podniosła
głowy. Nie chciała patrzeć na miasto ani ludzi.
Będąc
niecałe dwie ulice od szpitala, pijany kierowca uderzył w samochód
rodzeństwa Oh. Miali wiele szczęścia, gdyż lekarz poturbował się
lekko, a dziewczyna uderzyła się tylko o szybę. Przestraszony
brat, szybko zobaczył czoło swojej siostry, z którego ciekła
stróżka krwi.
Któryś
z przechodni wezwał pogotowie. Oboje pojechali do szpitala, a w
samej karetce opatrzono ich lekkie rany.
Kiedy
wysiedli, od razu poszli pod blok operacyjny. Naris zatrzymała się
zdziwiona i przyglądała się uważnie mężczyźnie stojącego do
nich tyłem.
-
Siostra? - powiedział cicho lekarz.
Blondynka
podbiegła do młodego mężczyzny, który odwrócił się. Wtuliła
się w niego mocno i rozpłakała.
-
Naris?! - powiedział zdziwiony, a zarazem przestraszony KyuHyun,
widząc opatrunek na jej czole.
-
Oppa... - jęknęła cicho, czując, jak mocno ją przytula.
Wściekły
lekarz szybko odciągnął ją, ale ta szybko się odwróciła i
uderzyła brata w twarz. Miała łzy w oczach i wpatrywała się w
brata.
- Mam
dość! Nie jestem małym dzieckiem! Nie masz prawa mnie już
kontrolować! Kocham go, a tobie gówno do tego! Przestań się
zachowywać jakbym była twoją własnością! - wrzasnęła na
brata.
-
Naris... - szepnął brunet, trzymając dłoń na policzku.
- Mam
dość... rozumiesz to …? - powiedziała ciszej i łzy spłynęły
po jej policzkach.
KyuHyun
bez wahania objął ją i wtulił mocno w siebie. Zmieszany KwangSoo
usiadł na krześle i pochylając się do przodu, opuścił głowę.
Odezwał się dopiero po kilku, jakże długich minutach.
-
Przepraszam... - powiedział cicho. - Wybaczycie mi?
-
KwangSoo-Oppa... jesteś moim bratem i kocham cię... ale pozwól mi
być szczęśliwą...
- Ja...
tak... pozwolę... - wstał z krzesła i spojrzał poważnie na
Song'a. - Co z naszym pacjentem?
- Chyba
z twoim. Ja mam tylko przekazać dokumenty – wskazał na teczkę
leżącą na stoliku.
-
Widzimy się później. Dbaj o nią, jak nie to wiesz – powiedział
brunet, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Po
chwili Oh zniknął za drzwiami, a KyuHyun z ogromnej tęsknoty wpił
się w usta blondynki, kładąc swoje słonie na jej policzkach. Nie
zamierzał przestać, całował ją namiętnie i nie chciał, żeby
go zostawiła. Był szczęśliwy tym, że mogą być razem.
Dziewczyna cały czas odwzajemniała jego pocałunek, ale musiała
się odsunąć, żeby złapać oddech.
-
Oppa... - szepnęła.
-
Wybacz...
-
Kocham cię – spojrzała w jego oczy.
- Ja
ciebie też... ja ciebie też... - przytulił ją mocno.
~*~
Minął
rok, a KyuHyun oświadczył się Naris i planowali ślub.
Leżeli
oboje na polanie, całkowicie schowanie w gęstej roślinności.
Wpatrywali się w siebie i uśmiechali lekko. Byli bardzo szczęśliwi
i nie martwili się niczym. Song wrócił do kliniki i razem z
KwangSoo byli głównymi lekarzami w miasteczku. Brunet ucałował
delikatnie jej usta i uśmiechnął się.
-
Kocham cię – powiedział i patrzył jej w oczy.
- Ja
ciebie też – wtuliła się w niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz