3/06/2015

|Our Lies| Rozdział 3



First
Wściekły szatyn zabrał dziewczynę na ręce i zaniósł ją do jej pokoju. Położył ją ostrożnie na łóżku i usiadł obok. Pogłaskał ją chwile po policzku i cmoknął ją w czółko.
Ruszył wściekły do brata i trzasnął drzwiami w swoim pokoju. Spojrzał na niego i usiadł w fotelu obok biurka. Odwrócił się w kierunku KyungWoo.
- Nie możesz z nią być - powiedział poważnie i ponuro.
- Dlaczego?! - zapytał, siadając gwałtownie.
- Noż kurwa, chyba nie chcesz przechodzić tego, co wszyscy za dwa miesiące, jak ona umrze! - uderzył pięścią w biurko.
- Nie doceniasz mnie - uśmiechnął się chytrze.
HaJin wstał i uderzył go w twarz.
- Nie wykorzystasz jej, a teraz zejdź mi z oczu! - krzyknął.
Brunet spojrzał na niego z niedowierzaniem, że to zrobił. Wstał z łóżka i wyszedł. Poszedł do pokoju dla gości, zasłonił okna i usiadł na ziemi przy łóżku. Miał całkowity mentlik w głowie. Nie wiedział, co zrobić. Posłuchać brata lub nie.

Brunetka obudziła się i poszła do kuchni, uważając na HyoBin'a. Podeszła do lodówki i wyjęła mleko. Następnie sięgnęła po miskę. Wyciągnęła z szafki płatki i wsypała do miski. Zalała ostrożnie mlekiem i włożyła do mikrofalówki.
Do kuchni wszedł brunet, popchnął dziewczynę i bez słowa wyciągnął ciastka. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Uważaj - mruknęła.
- Sama kurwa uważaj, nie jesteś u siebie - prychnął.
- Ale... - zdziwiła się.
- Nikt cię tu nie chce! Mamy swoje życia, swoje pragnienia! Ty kurwa zniszczyłaś wszystko, kiedy tylko Przeszłaś przez próg! Gdyby to ode mnie zależało, już by cię tu nie było! Udawałem miłego i mam dość! Zejdź mi z oczu! - krzyczał.
Po policzku SooHyun spłynęła łza. Pobiegła do pokoju, zabrała torbe I wybiegła z ich domu.

Spędziła cały dzień poza domem. Była w szkole, mimo że miała zwolnienie, w bibliotece, na mieście spacerując bez celu, słuchając cały czas muzyki.
Kiedy wróciła, nic nie powiedziała zmartwionemu HaJin'owi. Zamknęła się w pokoju i nie wychodziła z niego.
Spędziła tak kilka dni, unikając kogokolwiek. Nie spotkała się nawet z bratem. Była dla wszystkich Utrapieniem i wrzodem na tyłku.
Pojechała nad morze i oglądała je długo. Często przyjeżdżała z matką. Potem ukrywała się przed ojcem.

Wróciła wieczorem. Wściekły HaJin złapał ją za ramie i pytał ją o wszystko. Odepchnęła go i zamknęła się w pokoju.
KyungWoo wyszedł w tym samym momencie, gdy dziewczyna uciekła do pokoju. Uderzyła go przez przypadek z bara, jednak nie zatrzymała się ani nic.
- Gdzieś był? - zaczął teraz HaJin wypytywać brata.
- W pokoju... - odpowiedział mu.
- Nie było cię, jak tam wszedłem.
- Ups... - wymamrotał
- Przemyślałeś sobie wszystko?
- Odczep się... - warknął.
Nagle szatyn złapał go za ramię i uderzył nim o ścianę. Młody lekarz zasłonił dłonią usta i zaczął kaszleć, zaciskając oczy. Nie mógł przestać, aż osunął się na ziemię.
- KyungWoo....? Ej... Młody...?
Chłopak zaczął pluć krwią i dopiero wtedy najstarszy zobaczył na jego twarzy zadrapania i siniaki.
- Biłeś się...? Z kim?! - lekarz szybko obejrzał brata, odsuwając mu koszulkę, ujrzał cały zakrwawiony bandaż. - O boże...
- Odzyskałem to, co moje, a on... Skończył, gdzie zaczął - uśmiechnął się lekko, gdy uspokoił oddech.
- Oszalałeś?! Chciałeś zginąć?!
- Skoro i tak prędzej czy później wszyscy umrzemy. A nóż, jedno cięcie czy dwa... To nic... Jak mały siniak.
HaJin zmierzył bratu puls, po czym spojrzał mu w rozbiegane oczy.
- Trzymaj się... - poderwał się i pobiegł szybko po ręczniki i bandaże.
Po chwili wrócił i zaczął dociskać najmłodszemu ranę.
- Zadzwoniłem.... Karetka zaraz cię zabierze...
Z pokoju wyszła SooHyun, z opuchniętymi oczami i rozczochranymi włosami.
- Oppa...? Co się dzieje...? - spytała drżącym głosem.
W tym momencie strzeliły korki w mieszkaniu, a zaraz po tym ciemność rozjaśnił blask błyskawicy, która uderzyła niedaleko.
- Chce bym, coś zrobił, a nie siedział bezczynnie - zaśmiał się słabo KyungWoo.
- O czym ty...? - zaczął szatyn - SooHyun! Przynieś zimną wodę w misce!!
Dziewczyna skuliła się wystraszona, zaczęła płakać znowu. Ale nie miała siły pobiec do pokoju.
- SooHyun proszę... - dodał spokojnym głosem lekarz.
Park w końcu wstała i zrobiła, co jej kazał.
Trzymając ręcznik zmoczony w zimnej, wodzie wycierała najmłodszemu z braci twarz.
- Oppa... - łkała cicho.
Mimo jego postawy, co do niej, nie mogła sobie pozwolić na to, by targane nią emocje wzięły górę.
KyungWoo miał płytki oddech. Oprócz burzy zaczęło mocno padać. Deszcz walił o szyby z taką siłą, jakby ktoś rzucał małymi kamieniami o nie.
Nie ułatwiało to sytuacji, na dodatek po jakimś czasie HyoBin wyszedł z pokoju, krzycząc, czemu nikt się nie zajmie tymi głupimi korkami. Włączył latarkę w telefonie i oświetlił trójkę osób siedzących na podłodze.
Szczęka mu opadła na widok zakrwawionych ręczników.
- O boże... Młody... Co mu...?
- Nie zadawaj pytań! Idź, wyjedź z garażu. Nie doczekamy się na tą karetkę...
Muzyk przytaknął i zrobił, co mu kazano. W tej samej chwili KyungWoo stracił przytomność. HaJin ostrożnie wziął brata na ręce i wyszedł z domu.
- Jadę z wami! - wykrzyknęła dziewczyna i nie słuchając sprzeciwów wsiadła do auta.
Widoczność była prawie zerowa. Lampy uliczne nie działały, a na światłach migała żółta barwa.
Puls chłopaka spadał i zaczął coś mamrotać.
- Kiedy to się stało? - dopytywał się HyoBin.
- Nie wiem... Widziałem go ostatnio jakieś cztery dni temu... Pokłóciliśmy się...
- Widziałam go rano potem! - dodała SooHyun drżącym głosem.
Mimo ogólnej nienawiści muzyka do dziewczyny uśmiechnął się do niej.
- Spokojnie, młody ma tendencje do pakowania się w kłopoty, ale zawsze wychodzi z tego cało.
- To dobrze...
W szpitalu zabrali go na sale operacyjną. Miał w brzuchu dwie, głębokie rany cięte.

Po operacji chłopak leżał spokojnie podłączony do różnych urządzeń. Obok niego siedziała trójka. HaJin, który przez kilka godzin postarzał się o pięć lat, blada, sącząca przez rurkę sok z kartonika SooHyun i próbujący się dodzwonić do NamJoon'a, HyoBin. W pomieszczeniu panowała grobowa atmosfera, a za oknami ulewa nie odpuszczała.

Kiedy KyungWoo się obudził, zadzwonili po policję, jednak młody lekarz zaprzeczał temu. Dodając, że już napastnik został schwytany i to niepotrzebne.
Policjant upewnił HaJin'a, że już schwytano odpowiedzialnego za napaść na KyungWoo mężczyznę. Przy czym dodał, że to właściwie chłopak zaczął bójkę, w celu odzyskania kilku drobiazgów. Lekarz się zaśmiał i dodał, że drobiazgi i pieniądze, razem warte kilka tysięcy, to nie żadne drobiazgi.
Funkcjonariusz westchnął.
- Z tego, co jeszcze dowiedzieliśmy się, że oboje siedzieli w jednej celi, jakieś pięć lat temu za szmuglowanie narkotyków.
- Słucham... Przepraszam co...? - HaJin stał oszołomiony. Policjant powtórzył, ukłonił się i wyszedł.
Na szczęście ich rozmowa odbywała się na zewnątrz pokoju, jednak KyungWoo, widząc brata, który wyglądał, jakby mu szczęka z zawiasów wyleciała, podejrzewał, co się dowiedział z rozmowy.
- Ahn KyungWoo... - zaczął HaJin. - Kiedy ty...?
- Przed studiami - odpowiedział brunet, opuszczając wzrok, nie chcąc patrzeć na brata.
- Mówiłeś, że byłeś w Anglii...
Najmłodszy pokręcił głową.
- Narkotyki?
- Ktoś mnie wrobił! - wykrzyknął KyungWoo. - Przesiedziałem tam pół roku! Bo ktoś mnie wrobił! Nawet nie wiesz jak... - nie dokończył i jęknął, skulając się - A teraz tu siedzę, bo ktoś sobie przypomniał o mnie.
- KyungWoo-ya... Nie unoś się. - uspokajał go brat.
- Idź, dziękuję, że mi pomogłeś... Ale teraz już nie pomagasz! - wykrzyczał i jęknął znowu.
Położył się i zaczął oddychać szybko.

SooHyun wracając z łazienki, zauważyła policjanta. Słyszała cała rozmowę z najstarszym. Oparła się o ścianę za rogiem i słuchała spokojnie, patrząc w ziemię. Kiedy Podszedł do niej policjant, zapytał, co robi. Zignorowała go i poszła pod sale. Przysłuchiwała się rozmowie braci, stojąc tak aby jej nie zauważyli.
Usłyszała, że z KyungWoo nie jest za dobrze i odsunęła się. Usiadła na ławeczce obok i patrzyła w ziemię.
Po jakiejś godzinie HaJin powiedział jej, że musi iść na swój dyżur. Kiedy się oddalił, weszła do sali. Spojrzała obojętnie na bruneta, stojąc przy nogach łózka.
- Słyszałaś wszystko? - zapytał.
Przytaknęła.
- Nie osądzaj mnie! - uniósł się.
- Nie robie tego. Ja nic nie robie, tylko wspominam - wzruszyła ramionami i usiadła obok niego.
- Wspominasz? - zapytał.
Wyciągnęła dłoń do jego policzka i opuszkami palców pogłaskała go. Przybliżyła się i delikatnie musnęła jego usta. Najmłodszy otworzył szerzej oczy i zdziwił się. Nagle złapał jej twarz w dłonie i zaczął ją całować z początku delikatnie, a z czasem namiętnie. Oboje zamknęli oczy, przez co nie zauważyli, że w progu stanął wściekły HaJin.
Dwójka siedzących na łóżku całowali się, zapominając o wszystkich innym. Brunet otworzył oczy i kątem oka dostrzegł brata, który patrzył na niego z żądzą mordu w oczach, przez swoją brązową grzywkę.
Wyszedł, trzaskając drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics