First
Wściekły
szatyn zabrał dziewczynę na ręce i zaniósł ją do jej pokoju.
Położył ją ostrożnie na łóżku i usiadł obok. Pogłaskał ją
chwile po policzku i cmoknął ją w czółko.
Ruszył
wściekły do brata i trzasnął drzwiami w swoim pokoju. Spojrzał
na niego i usiadł w fotelu obok biurka. Odwrócił się w kierunku
KyungWoo.
- Nie
możesz z nią być - powiedział poważnie i ponuro.
-
Dlaczego?! - zapytał, siadając gwałtownie.
- Noż
kurwa, chyba nie chcesz przechodzić tego, co wszyscy za dwa
miesiące, jak ona umrze! - uderzył pięścią w biurko.
- Nie
doceniasz mnie - uśmiechnął się chytrze.
HaJin
wstał i uderzył go w twarz.
- Nie
wykorzystasz jej, a teraz zejdź mi z oczu! - krzyknął.
Brunet
spojrzał na niego z niedowierzaniem, że to zrobił. Wstał z łóżka
i wyszedł. Poszedł do pokoju dla gości, zasłonił okna i usiadł
na ziemi przy łóżku. Miał całkowity mentlik w głowie. Nie
wiedział, co zrobić. Posłuchać brata lub nie.
Brunetka
obudziła się i poszła do kuchni, uważając na HyoBin'a. Podeszła
do lodówki i wyjęła mleko. Następnie sięgnęła po miskę.
Wyciągnęła z szafki płatki i wsypała do miski. Zalała ostrożnie
mlekiem i włożyła do mikrofalówki.
Do
kuchni wszedł brunet, popchnął dziewczynę i bez słowa wyciągnął
ciastka. Spojrzała na niego zdziwiona.
-
Uważaj - mruknęła.
- Sama
kurwa uważaj, nie jesteś u siebie - prychnął.
-
Ale... - zdziwiła się.
- Nikt
cię tu nie chce! Mamy swoje życia, swoje pragnienia! Ty kurwa
zniszczyłaś wszystko, kiedy tylko Przeszłaś przez próg! Gdyby to
ode mnie zależało, już by cię tu nie było! Udawałem miłego i
mam dość! Zejdź mi z oczu! - krzyczał.
Po
policzku SooHyun spłynęła łza. Pobiegła do pokoju, zabrała
torbe I wybiegła z ich domu.
Spędziła
cały dzień poza domem. Była w szkole, mimo że miała zwolnienie,
w bibliotece, na mieście spacerując bez celu, słuchając cały
czas muzyki.
Kiedy
wróciła, nic nie powiedziała zmartwionemu HaJin'owi. Zamknęła
się w pokoju i nie wychodziła z niego.
Spędziła
tak kilka dni, unikając kogokolwiek. Nie spotkała się nawet z
bratem. Była dla wszystkich Utrapieniem i wrzodem na tyłku.
Pojechała
nad morze i oglądała je długo. Często przyjeżdżała z matką.
Potem ukrywała się przed ojcem.
Wróciła
wieczorem. Wściekły HaJin złapał ją za ramie i pytał ją o
wszystko. Odepchnęła go i zamknęła się w pokoju.
KyungWoo
wyszedł w tym samym momencie, gdy dziewczyna uciekła do pokoju.
Uderzyła go przez przypadek z bara, jednak nie zatrzymała się ani
nic.
-
Gdzieś był? - zaczął teraz HaJin wypytywać brata.
- W
pokoju... - odpowiedział mu.
- Nie
było cię, jak tam wszedłem.
-
Ups... - wymamrotał
-
Przemyślałeś sobie wszystko?
-
Odczep się... - warknął.
Nagle
szatyn złapał go za ramię i uderzył nim o ścianę. Młody lekarz
zasłonił dłonią usta i zaczął kaszleć, zaciskając oczy. Nie
mógł przestać, aż osunął się na ziemię.
-
KyungWoo....? Ej... Młody...?
Chłopak
zaczął pluć krwią i dopiero wtedy najstarszy zobaczył na jego
twarzy zadrapania i siniaki.
- Biłeś
się...? Z kim?! - lekarz szybko obejrzał brata, odsuwając mu
koszulkę, ujrzał cały zakrwawiony bandaż. - O boże...
-
Odzyskałem to, co moje, a on... Skończył, gdzie zaczął -
uśmiechnął się lekko, gdy uspokoił oddech.
-
Oszalałeś?! Chciałeś zginąć?!
- Skoro
i tak prędzej czy później wszyscy umrzemy. A nóż, jedno cięcie
czy dwa... To nic... Jak mały siniak.
HaJin
zmierzył bratu puls, po czym spojrzał mu w rozbiegane oczy.
-
Trzymaj się... - poderwał się i pobiegł szybko po ręczniki i
bandaże.
Po
chwili wrócił i zaczął dociskać najmłodszemu ranę.
-
Zadzwoniłem.... Karetka zaraz cię zabierze...
Z
pokoju wyszła SooHyun, z opuchniętymi oczami i rozczochranymi
włosami.
-
Oppa...? Co się dzieje...? - spytała drżącym głosem.
W tym
momencie strzeliły korki w mieszkaniu, a zaraz po tym ciemność
rozjaśnił blask błyskawicy, która uderzyła niedaleko.
- Chce
bym, coś zrobił, a nie siedział bezczynnie - zaśmiał się słabo
KyungWoo.
- O
czym ty...? - zaczął szatyn - SooHyun! Przynieś zimną wodę w
misce!!
Dziewczyna
skuliła się wystraszona, zaczęła płakać znowu. Ale nie miała
siły pobiec do pokoju.
-
SooHyun proszę... - dodał spokojnym głosem lekarz.
Park w
końcu wstała i zrobiła, co jej kazał.
Trzymając
ręcznik zmoczony w zimnej, wodzie wycierała najmłodszemu z braci
twarz.
-
Oppa... - łkała cicho.
Mimo
jego postawy, co do niej, nie mogła sobie pozwolić na to, by
targane nią emocje wzięły górę.
KyungWoo
miał płytki oddech. Oprócz burzy zaczęło mocno padać. Deszcz
walił o szyby z taką siłą, jakby ktoś rzucał małymi kamieniami
o nie.
Nie
ułatwiało to sytuacji, na dodatek po jakimś czasie HyoBin wyszedł
z pokoju, krzycząc, czemu nikt się nie zajmie tymi głupimi
korkami. Włączył latarkę w telefonie i oświetlił trójkę osób
siedzących na podłodze.
Szczęka
mu opadła na widok zakrwawionych ręczników.
- O
boże... Młody... Co mu...?
- Nie
zadawaj pytań! Idź, wyjedź z garażu. Nie doczekamy się na tą
karetkę...
Muzyk
przytaknął i zrobił, co mu kazano. W tej samej chwili KyungWoo
stracił przytomność. HaJin ostrożnie wziął brata na ręce i
wyszedł z domu.
- Jadę
z wami! - wykrzyknęła dziewczyna i nie słuchając sprzeciwów
wsiadła do auta.
Widoczność
była prawie zerowa. Lampy uliczne nie działały, a na światłach
migała żółta barwa.
Puls
chłopaka spadał i zaczął coś mamrotać.
- Kiedy
to się stało? - dopytywał się HyoBin.
- Nie
wiem... Widziałem go ostatnio jakieś cztery dni temu...
Pokłóciliśmy się...
-
Widziałam go rano potem! - dodała SooHyun drżącym głosem.
Mimo
ogólnej nienawiści muzyka do dziewczyny uśmiechnął się do niej.
-
Spokojnie, młody ma tendencje do pakowania się w kłopoty, ale
zawsze wychodzi z tego cało.
- To
dobrze...
W
szpitalu zabrali go na sale operacyjną. Miał w brzuchu dwie,
głębokie rany cięte.
Po
operacji chłopak leżał spokojnie podłączony do różnych
urządzeń. Obok niego siedziała trójka. HaJin, który przez kilka
godzin postarzał się o pięć lat, blada, sącząca przez rurkę
sok z kartonika SooHyun i próbujący się dodzwonić do NamJoon'a,
HyoBin. W pomieszczeniu panowała grobowa atmosfera, a za oknami
ulewa nie odpuszczała.
Kiedy
KyungWoo się obudził, zadzwonili po policję, jednak młody lekarz
zaprzeczał temu. Dodając, że już napastnik został schwytany i to
niepotrzebne.
Policjant
upewnił HaJin'a, że już schwytano odpowiedzialnego za napaść na
KyungWoo mężczyznę. Przy czym dodał, że to właściwie chłopak
zaczął bójkę, w celu odzyskania kilku drobiazgów. Lekarz się
zaśmiał i dodał, że drobiazgi i pieniądze, razem warte kilka
tysięcy, to nie żadne drobiazgi.
Funkcjonariusz
westchnął.
- Z
tego, co jeszcze dowiedzieliśmy się, że oboje siedzieli w jednej
celi, jakieś pięć lat temu za szmuglowanie narkotyków.
-
Słucham... Przepraszam co...? - HaJin stał oszołomiony. Policjant
powtórzył, ukłonił się i wyszedł.
Na
szczęście ich rozmowa odbywała się na zewnątrz pokoju, jednak
KyungWoo, widząc brata, który wyglądał, jakby mu szczęka z
zawiasów wyleciała, podejrzewał, co się dowiedział z rozmowy.
- Ahn
KyungWoo... - zaczął HaJin. - Kiedy ty...?
- Przed
studiami - odpowiedział brunet, opuszczając wzrok, nie chcąc
patrzeć na brata.
-
Mówiłeś, że byłeś w Anglii...
Najmłodszy
pokręcił głową.
-
Narkotyki?
- Ktoś
mnie wrobił! - wykrzyknął KyungWoo. - Przesiedziałem tam pół
roku! Bo ktoś mnie wrobił! Nawet nie wiesz jak... - nie dokończył
i jęknął, skulając się - A teraz tu siedzę, bo ktoś sobie
przypomniał o mnie.
-
KyungWoo-ya... Nie unoś się. - uspokajał go brat.
- Idź,
dziękuję, że mi pomogłeś... Ale teraz już nie pomagasz! -
wykrzyczał i jęknął znowu.
Położył
się i zaczął oddychać szybko.
SooHyun
wracając z łazienki, zauważyła policjanta. Słyszała cała
rozmowę z najstarszym. Oparła się o ścianę za rogiem i słuchała
spokojnie, patrząc w ziemię. Kiedy Podszedł do niej policjant,
zapytał, co robi. Zignorowała go i poszła pod sale. Przysłuchiwała
się rozmowie braci, stojąc tak aby jej nie zauważyli.
Usłyszała,
że z KyungWoo nie jest za dobrze i odsunęła się. Usiadła na
ławeczce obok i patrzyła w ziemię.
Po
jakiejś godzinie HaJin powiedział jej, że musi iść na swój
dyżur. Kiedy się oddalił, weszła do sali. Spojrzała obojętnie
na bruneta, stojąc przy nogach łózka.
-
Słyszałaś wszystko? - zapytał.
Przytaknęła.
- Nie
osądzaj mnie! - uniósł się.
- Nie
robie tego. Ja nic nie robie, tylko wspominam - wzruszyła ramionami
i usiadła obok niego.
-
Wspominasz? - zapytał.
Wyciągnęła
dłoń do jego policzka i opuszkami palców pogłaskała go.
Przybliżyła się i delikatnie musnęła jego usta. Najmłodszy
otworzył szerzej oczy i zdziwił się. Nagle złapał jej twarz w
dłonie i zaczął ją całować z początku delikatnie, a z czasem
namiętnie. Oboje zamknęli oczy, przez co nie zauważyli, że w
progu stanął wściekły HaJin.
Dwójka
siedzących na łóżku całowali się, zapominając o wszystkich
innym. Brunet otworzył oczy i kątem oka dostrzegł brata, który
patrzył na niego z żądzą mordu w oczach, przez swoją brązową
grzywkę.
Wyszedł,
trzaskając drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz