*"siano pachnie snem
siano pachniało w dawnych
snach
słońce dzwoni w rzekę rozbłyskanych
blach
życie pola złotolite(…)"
Wieś. Mieszkańców
niewielu, domy stojące w dużych odległościach od siebie porozdzielane
rozległymi polami. Kukurydza, zboża rozmaite, wszelakich rodzajów warzywa oraz
sady owocowe.
Na granicy wsi stała
niewielka chatka, odłączona od cywilizacji, żyjąca własnym tempem. To ją zawsze
jako pierwszą oblewały promienie budzącego się słońca. Właściciele, młodzi
państwo z kilkorgiem rozbrykanych dzieci, szczekającym psem i jednym koniem w
stajni.
Z samego rana z tej
właśnie chatki wybiegł mały chłopiec. Odziany w spodenki, przydługą koszulę i
niezawiązane buciki. Przecierając nadal zaspane oczka rozglądnął się po
włościach. Koń, poczciwy kasztanek stał już na polanie posilając się. Wokół
niego biegał kundelek koloru biszkoptu, którego tak wszyscy w domu uwielbiali.
Szczekanie łączyło się ze świergotem ptaków, cichego szumu strumyka za domem
oraz ze śmiechem matki próbującej poradzić sobie z ubieraniem najmłodszej córeczki.
Poranek był chłodny, chłopiec
zadarł nosek ku górze i pozwolił promieniom, tak samo zaspanym jak i on sam,
ogrzać jego lice. Uśmiechając się przy tym usłyszał melodyjny śmiech
dziewczynki. Otworzył oczy i zbliżył się do pola pszenicy. Dziewczynka tańczyła między źdźbłami,
jednocześnie na wietrze, jak i z wiatrem. Jej rozwiane, rude włosy zataczały
okręgi w powietrzu, jakoby ich prawa grawitacji nie dotyczyły. Skakała, okręcała
się wokół własnej osi nie przestając się śmiać, cieszyć z tak pięknego poranka.
Odziana w blado – niebieską sukienkę zdawała się być promyczkiem, który zstąpił
z błękitnego nieba.
„(…)wieczór przez niebo
pomost
wieczór i nieszpór
mleczne krowy wracają do
domostw
przeżuwać nad korytem
wiecznym zmierzchu”
Nie mogąc się nacieszyć
widokiem tak ślicznej i uroczej dziewczynki chłopiec przesiedział cały dzień w
polu. Rodzice dziwili się, czemu tak samotnie siedzi wlepiając swój wzrok, swe
małe oczka w pustą przestrzeń. Martwili się, gdy się śmiał, gdy klaskał i
podskakiwał udając, że swoimi małymi rączkami obejmuje czyjeś dłonie.
Jak mawiali
romantycy dzieci, starcy i szaleńcy potrafią zobaczyć więcej.
Potrafią ujrzeć
zjawiska oczami duszy.
Nie są
ograniczeni do świata realnego.
Widzą kilka
światów oraz przestrzenie je oddzielające.
Jednak czasem,
jak powiedziano w pewnym utworze…
„Król Olch”
Czy woła do
zabawy? Czy woła w swe ramiona, by utulić na wieki do snu?
Przychodził tylko na
posiłki, opowiadając rodzinie o nowej koleżance. O zabawach, tańcach i
śpiewach. Matka nie chcąc ukazywać przed nim swojej troski słuchała z
zaciekawieniem, to samo ojciec i rodzeństwo. Mając wypieki na licach pałaszował
wszystko bardzo szybko, by nie kazać swej towarzyszce zabaw czekać długo i
wracał w podskokach na pole.
Kiedy nastał wieczór, ostatnie
promyki słońca rozlewały się na czyste niebo, kilka chmur tworzyło pierzynkę, a
różowe poświaty rozlały się po całym błękicie nieba. Dziewczynka miała nadal
energię do tańców. Zmęczony, ale nadal chętny chłopiec nie chciał być gorszy i
dotrzymywał jej kroku. W oddali dało się słyszeć muczenie krów wracających z
polan do stajen, by właściciele mogli
wreszcie posmakować słodkiego mleka i dać dzieciom do kolacji.
„(…)nocami spod ramion
krzyżów na rozdrogach
sypie się gwiazd błękitne
próchno
chmurki siedzą przed
progiem w murawie
to kule białego puchu
dmuchawiec
księżyc idzie srebrne
chusty prać
świerszczyki świergocą w
stogach
czegóż się bać(…)”
To co każdy uwielbia,
spokojną, cichą pachnącą noc. Jedyne co zaburza ciszę to świerszcze. Wygrywają
swe symfonie do gwiazd, księżyca. Milkną i tworzą zupełnie coś nowego,
pięknego. Jednak z drugiej strony słychać w tym melancholię. Życie, śmierć, choroby
i bieda.
Księżyc przegląda się,
podziwiając swe odbicie w lustrze wody płynącej spokojnie strumykiem. Co jakiś
czas przesłania go chmurka, ale zaraz ją odgania i ponownie nie może oderwać
wzroku od siebie.
Pies już dawno śpi przy
ogniu w kominku. Koń jeszcze przestępuje z nogi na nogę przygotowując się do
snu, do odpoczynku po całym dniu.
Jedyną osóbką nie śpiącą,
nie leżącą w łóżeczku z całego gospodarstwa jest nasz mały chłopiec. Zmęczony
kładzie główkę na kolanach ukochanej. Ta gładzi jego miękkie włoski.
Otula ich przyjemne
ciepło nagrzanej ziemi oraz zapach nocy zmieszanej z nutką lawendy rosnącą
kilka kroków dalej.
Niechętnie dziecko zamyka
oczka, czując jak bardzo jest wykończony po całym dniu. Zdaje mu się, że jest
we własnym łóżeczku, na miękkiej poduszce, pod rozgrzaną kołderką. Swój promyk
trzyma mocno za sukienkę. Ostatnie ziewnięcie.
Ostatni oddech.
Ostatni rytm wybijany
przez serduszko.
Odpływa do świata snu. W
bezpieczne miejsce, pełne boskich stworzeń.
Tak szybko jak zasypia,
słychać krzyk, ale po krzyku i strachu nie nadchodzi ulga, a płacz i ból.
"(…)przecież siano pachnie
snem
a ukryta w nim melodia
kantyczki
tuli do mnie dziecięce
policzki
chroni przed złem”
by JK
*Józef Czechowicz "Na wsi"